czwartek, 10 lipca 2014

Epilog


* 3 miesiące później *


The Sun: Tylko u nas ekskluzywny wywiad z Liamem Paynem. Afera narkotykowa czy nieporozumienie?

Daily Mail: Harry Styles sprzedał udziały w Cheshire East Records

Daily Mirror: Harry Styles widziany na przedmieściach Londynu + zdjęcia nowego apartamentu gwiazdora

The Times: Demi Lovato przerwała trasę. NEWS. Czy Hornowie spodziewają się drugiego potomka?

Daily Star: Liam Payne widziany z… żoną Harry’ego Stylesa?! Zdjęcia sprzed apartamentu gwiazdy!

The People: Harry Styles rozwiódł się z żoną. Tylko u nas zdjęcia z rozprawy!

The Morning Star: Członkowie One Direction ponownie widywani razem. Kłótnia zażegnana? 


*


Harry odetchnął głęboko, zamykając oczy. Przez chwilę nie uchylał powiek, chłonąc każdy najmniejszy dźwięk dobiegający do jego uszu.
W oddali dzieci śmiały się i przepychały, Vivi chyba krzyczała, aby Jayden oddał jej piłkę do kosza, w którą wbrew pozorom grała całkiem przystępnie jak na małą dziewczynkę. Zayn pytał, czy ktoś ma ochotę na pieczoną kiełbaskę, przewracając coś na grillu, a ciche skwierczenie rozochociło zapełniony stolik, przy którym znajdowali się pozostali, gawędząc i nie przejmując się prawdopodobnym nadużywaniem serdeczności sąsiadów, jak dotąd miłosiernie nie skarżących się na dudnienie muzyki z samochodu Liama zaparkowanego niedaleko altanki.
Lekkie fale odbijały się od drewnianego pomostu, chlapiąc zwisające nad czeluścią jeziora nogi Harry’ego, jednak zdawał się to ignorować. Powoli otworzył oczy, a wiatr strącił grzywkę z jego czoła. Potrzebował wytchnienia.
Od bladego świtu świętowali ósme urodziny Jaydena, który za namową swojego nieumyślnego taty zorganizował imprezę nad zalewem w zamkniętym ośrodku należącym do matki Zayna. Użyczyła im kawałek przestrzeni, gdzie królował dziś motyw Spidermana, Batmana i innych super bohaterów, jakich nawet Leo nie potrafił dokładnie wymienić, mimo że powoli łapał bakcyla od starszego kolegi. Ku utrapieniu Stylesa oczywiście.
Jak na zawołanie stukot małych tenisówek odbił się równomiernie od drewnianych paneli. Ktoś podążał w stronę Harry’ego, a ten nie musiał się odwracać, by wiedzieć, o kim mowa.
Chociaż Leo był znacznie ładniejszym dzieckiem niż Harry w młodości, charakterem pozostali tacy sami. Oboje uwielbiali przyjęcia, jednak po pewnym czasie potrzebowali odrobinę samotności.
- Boże, jesteś takim cioteksem!
- Twój tata powiedział, że śpisz z misiem!
Harry zachichotał, kiedy Vivienne i Jayden przebiegli nieopodal, przekomarzając się. Niewątpliwie skończy się to płaczem, a następnie Niall wynagrodzi to małej wszystkim, czego tylko zapragnie.
- Wiedziałem, że przyjdziesz – Harry uśmiechnął się, spoglądając w stronę swojego syna opierającego się nieśmiało o niebieską poręcz. – Chodź tu do mnie.
Leo wciąż nie mówił. Odbywał regularne wizyty u psychologa, jednak coś zakorzeniło się w jego psychice, nie pozwalając mu wymówić słowa. Czasami się przełamywał i w towarzystwie dzieci zdarzało mu się mruknąć krótkie „tak”, „nie” lub, najdłuższe co usłyszał Harry „nie wiem”. Niemniej jednak uparcie milczał, nie dając się sprowokować choćby swoimi największymi słabościami.
Chłopiec usadowił się wygodnie między nogami Harry’ego, na jego wzór spuszczając nogi w stronę wody. Chwilę oglądał swoje odbicie, nim chwycił leżący obok kamień i cisnął nim w kierunku poburzonej tafli.
- Pokażę ci sztuczkę, zobacz.
Harry chwycił większy odłamek, zamachnął się i rzucił, tworząc czterokrotną kaczkę. Leo uśmiechnął się, najbliższe minuty starając się powtórzyć ten wyczyn. Prawie mu się udało.
- Nauczę cię. Niedługo będziesz w tym lepszy ode mnie.
Styles zmierzwił jego przydługawe loki, składając pocałunek na skroni dziecka. Nieświadomie Leo oparł się o niego, a bardzo duży kamień obracał między palcami tak długo, aż nie zasnął, kiedy tylko Jayden i Vivi udali się nieco dalej, w stronę niewielkiego basenu, gdzie bawiła się gromadka dzieci ze szkoły małego Malika. Ku niezadowoleniu Harry’ego, Leo w ogóle nie kwapił się, by do nich dołączyć. Całe przyjęcie spędził na kolanach Judith lub Nialla, którego z niewiadomych przyczyn darzył ogromnym zaufaniem.
- Harry?
- Cii – Styles syknął cicho, delikatnie obracając się do Liama. – Mały zasnął.
- Zawożę Judith do domu, muszę go zabrać – Payne ze skruchą wzruszył ramionami, a Harry delikatnie podał mu Leo, który tylko chrapnął, zostawiając nieco śliny na ramieniu Liama.
- Bardzo zabawne – prychnął, gdy Harry nie mógł pohamować śmiechu. Razem ruszyli w kierunku plaży, z której znajdowała się dróżka na parking.
Szli obok siebie w ciszy, rozkoszując się ostatnimi chwilami wieczoru.
Od kilku miesięcy całkiem dużo się zmieniło. Głównie między tą dwójką. Harry zrozumiał, że nie ma sensu dłużej chować urazy. Wciąż miał Liamowi za złe, zdrady po prostu nie sposób zapomnieć, jednak z drugiej strony wszystko potoczyło się lepiej po ich niemej ugodzie. Z dnia na dzień stawali się sobie coraz bliżsi, zupełnie jak za starych, dobrych czasów. Odbudowali przyjaźń na zakurzonych fundamentach przeszłości.
Judith i Harry rozwiedli się ku żarliwemu zadowoleniu tabloidów. Osoba Harry’ego nieprzerwanie budziła instynkty paparazzi i prasy, która szczególnie skrupulatnie opisała przed laty jego załamanie po śmierci Louisa, skupiając się na nieudolnej próbie samobójczej. Kiedy sprawa ucichła, a Harry poznał Judith, zaszywając się w cichym zakątku Holmes Chapel, mnóstwo dziennikarzy straciło postać, na której w dużej mierze opierały się ich zyski. W końcu nawet z chusteczki do nosa wyrzuconej na bruk można zrobić newsa dnia, jeśli wyrzucił ją ktoś sławny.
Tak czy owak Judith i Harry pozostawali przyjaciółmi, wspierając się w opiece nad chorym synem, który bezzwłocznie wymagał ich nieustannej uwagi i czułości, a to mogli mu zaoferować tylko na bazie współpracy oraz poszanowania. Poza tym, Harry nie chciał dłużej udawać, że nie widzi więzi kłębiącej się między Liamem a Judith. Dobitnie dał im do zrozumienia, iż nie będzie ich gnębił, jeśli zaczną się spotykać. To może pomóc nie tylko Leo, ale im samamym, a tym bardziej ich nienarodzonej córeczce.
Liam usadził Leo w foteliku, ostrożnie zapinając mu pasy bezpieczeństwa. Harry oparł się o samochód, obserwując Judtih żegnającą się z Demi. Ostatnimi czasy dziewczyny bardzo się zżyły, może przez wzgląd na to, że Horanowie jak Filip z konopii wyskoczyli z oświadczeniem o drugim dziecku. Ciąża chyba łączy kobiety.
- Jedziesz z nami?
- Nie, nie – Harry zaprzeczył energicznie. – Mój samochód czeka pod bramą.
Liam przytaknął, skinięciem wołając Judith. Blondynka przelotnie uściskała Harry’ego, a ten zamknął za nią drzwi auta i odsunął się, by mogli odjechać.
Westchnął, gdy przez szybę spoglądał na śpiącego Leo.
- Też się zbierasz?
Zayn z Sophią na rękach podszedł do niego, podając mu reklamówkę, do której na pewno Perrie zapakowała mu całe mnóstwo jedzenia. Odkąd kupił apartament w Londynie, gdzie zamieszkał całkiem sam, czuła wobec niego matczyny instynkt. Nawet większy niż względem własnych dzieci czy choćby Zayna, który bądź co bądź był dużym dzieciakiem.
- Tak, muszę trochę popracować.
- Harry, jest sobota – Malik z dezaprobatą pokręcił głową. – Niall jeszcze zostaje, posiedź z nami.
- Nie wpływaj na decyzję tekściarza pełnego weny – zachichotał, strojąc głupie miny do dziewczynki. – Poza tym jestem umówiony na telefon z Adamem. Kontroluje mnie co weekend.
- I słusznie – Zayn uśmiechnął się, mocniej otulając córkę, kiedy wiatr podwiał jej uroczą, różową koszulkę. – Uciekam do środka. Dasz sobie radę?
- Jak zawsze.
Pożegnali się skinieniem, a Harry spokojnym krokiem udał się do samochodu. Odpalił silnik i niespiesznie przedzierał się przez miasto, po drodze zatrzymując się w sklepie spożywczym.
Manewrując wózkiem między półkami w poszukiwaniu upragnionych przetworów, zamarł, słysząc dobrze znany mu głos dochodzący z działu ze słodyczami.
- Jak możesz to jeść, są obrzydliwe.
- Nie znasz się, to najlepsze cukierki świata, ptasi móżdżku.
Harry zostawił wózek na środku, nie reagując na krzywe spojrzenia kobiet dookoła. Dyskretnie wychylił się zza półki z puszkami z kukurydzą, wzrok utkwiwszy w brunecie, który nonszalancko opierał się o wózek, na wpół leżąc, na wpół pchając go za czarnowłosą dziewczyną.
- A co sądzisz o tym? – Camilla pomachała mu przed oczami jakimiś ciatkami, na co Leighton wzruszył obojętnie ramionami.
- Twoja lodówka, twoja lista zakupów.
Dziewczyna zachichotała, wrzucając do koszyka trzy pudełka. Zastygła w miejscu, kiedy dostrzegła  burzę loków i zielone oczy żywo wpatrujące się w każdy jej ruch. Już otwierała usta, gdy Harry po prostu kiwnął głową, dając do zrozumienia, by nic nie mówiła.
- Cam? – Leighton zmarszczył brwi, podążając za wzrokiem dziewczyny, jednak zobaczył już tylko półkę pełną puszek. – Dobrze się czujesz?
- Tak, tak – pokręciła głową, strącając z oczu zbłąkane kosmyki. – Chodźmy już do kasy.
Leighton zmierzył ją sceptycznie, jednak nie kwestionując nagłej zmiany nastroju, ruszył za nią w kierunku taśm.
Harry wciąż przyglądał im się z ukrycia. Nie widział go, odkąd pożegnali się w szpitalu i… Wyglądał dużo lepiej. Chodził mniej żwawo niż zwykle, co prawdopodobnie powodowała rana na żebrach, rana, która w dzień w dzień przypominała mu o Harrym. A przynajmniej taką żywił nadzieję.
Może to potwornie samolubne, lecz Styles cieszył się, że w jakiś sposób zostawił ślad na ciele Leightona. Miał pewność, że od czasu do czasu niezaprzeczalnie jego myśli zabłądzą w stronę czekoladowych loków, szmaragdowych oczu i dołeczka w pulchnym policzku. Że Leighton będzie pamiętał.
Harry westchnął, taszcząc dalej swój wózek, skręcił w inną alejkę, wzdychają ciężko.
- Tak będzie lepiej…
Pokręcił głową, zbierając się do kupy. Bolał go widok chłopaka, ale jeszcze bardziej bolałoby go, gdyby Leighton go zauważył.
- Tak będzie lepiej – powtórzył pewniej, krocząc w głąb sklepu. – Musi być…

_______________________________

A więc...
KONIEC.
Rozumiecie to? KONIEC. FINISZ. THE FUCKING END. 
Pierwsze opowiadanie, pierwszy blog w życiu, pierwszy blog w tym fandomie... (nie liczę głupot pisanych w wieku +13 lat).
Jestem niezmiernie wstrząśnięta, bo słowo honoru, jeśli kiedykolwiek uważaliście się za osobę leniwą, ze słabą samokontrolą, to jeszcze nie mieliście do czynienia ze mną.
Jest szósta rano, ja jeszcze nie spałam i w sumie nie wiem, co się dzieje, dlatego nie gwarantuję, czy piszę to z sensem, ale...
DZIĘKUJĘ. ZA WSZYSTKO. ZA TO, ŻE CHCIAŁAŚ SIĘ UDZIELAĆ W KOMENTARZACH, ZA TO, ŻE PO PROSTU TU BYŁAŚ. (nie oszukujmy się, wiem, że są tu same dziewczyny, haha)
DZIĘKUJĘ. 
To takie straszne, że nie ma innego słowa na wyrażenie wdzięczności. Nie jestem w stanie podziękować wam adekwatnie do tego, jak się czuję wobec Was, wobec każdego miłego słowa. 
W każdym razie mam do Was ogromną prośbę. Nawet jeśli nigdy nie dodawaliście komentarza czy teraz... Moglibyście? Proszę. Nie musi być obszerny. Wystarczy mi głupie "Byłam tu". Dziękuję, proszę, błagam?
Kocham Was,
Kuku x