wtorek, 10 grudnia 2013

Rozdział 13

Witajcie! :)
Wiem, wiem. Dość długa przerwa, ale mam urwanie głowy w szkole. Do dzisiaj nie zdaję z matmy i raczej już nie zaliczę półrocza, więc mam nadzieję, że zrozumiecie.
W ramach rekompensaty rozdział w Wordzie zajmuje około dziewięciu stron. Dlatego też miło by mi było, gdybyście docenili moją pracę i skomentowali. Nigdy nie praktykowałam CZYTASZ=KOMENTUJESZ, ale chyba powinnam, bo to troszeczkę nie fair w stosunku do mnie, gdy powiadamiam ponad 30 osób, a mogę liczyć tylko na 1/3 z Was.
Marudzę. Przepraszam.
Liczę, że z następną częścią uda mi się uwinąć w porę.
Buziaczki! xx

_____________________________


Retropsekcja

Piątek, 03.12.12r.

- Dziesięć minut!
Donośny głos z megafonu na ułamek sekundy przerwał niezliczoną ilość wrzących rozmów. Atmosfera stawała się coraz bardziej napięta. Wszyscy krzątali się po backstage’u, dopełniając ostatnich formalności. Zespół nastrajał instrumenty, podczas gdy Lou dokonywała końcowych poprawek w image’u swoich podopiecznych.
-Hej! – Niall skrzywił się i kichnął, kiedy Teasdale spryskała mu oczy lakierem do włosów.
- Wybacz, skarbie – dłonią jeszcze raz przejechała po jego misternie roztrzepanych blond pasmach. – Gotowe – uniosła kciuk w cichym zachwycie nad swoim „arcydziełem”. – A gdzie moja ukochana czupryna?
- Harry i Louis są jeszcze w garderobie – Horan poprawił swój irlandzki odsłuch. Obrócił w palcach mikrofon, wyraźnie podekscytowany zbliżającym się show. – Pójdę po niego.
- Tylko migiem, bo nie zdążymy – westchnęła poirytowana, pod nosem mamrocząc coś jak „ Zawsze ostatni…”
Niall minął Zayna i Perrie ukrytych w oddalonym zakątku tej ciasnej przestrzeni. Zagryzł wargę, próbując powstrzymać ogromny uśmiech, który cisnął mu się na usta. Cieszył się, że Malik w już tak młodym wieku znalazł kogoś na całe życie. Wątpił, że ich związek kiedykolwiek się rozpadnie.
Krzyki i wrzaski z przebieralni przywróciły go na ziemię. Zmarszczył brwi i delikatnie acz stanowczo wszedł do pokoju, o mało nie zderzając się z wybiegającą ze środka Eleanor.
Louis stał oparty o kozetkę. Przeklął niewyraźnie, po czym z impetem strącił wszystko z blatu. Flakony wody toaletowej i parę pędzli potoczyło się po gładkiej nawierzchni linoleum.
- Louis? – Niall położył dłoń na ramieniu Tomlinsona, który wciąż tępo wpatrywał się w przestrzeń. – To nie najlepszy moment na sprzeczki w związku, stary.
- Po prostu… - Louis lekko dostrzegalnie wzruszył ramionami. Spojrzał w róg, gdzie na niewielkim biurku siedział Harry. Niall nie dostrzegł go wcześniej, tym bardziej zaskoczyła go zaistniała sytuacja.
- O co chodzi? – zaplótł ręce na piersi. – Dlaczego Harry podsłuchuje twoje kłótnie z Els i dlaczego w ogóle kłócisz się z Els?
- A może raczej… – Louis okrążył Horana i podszedł do wyjścia. – Dlaczego Harry prowokuje moje kłótnie z Els i dlaczego nie jest w stanie zrozumieć, że zrobię co należy bez jego pomocy?
Opuścił pomieszczenie, trzaskając drzwiami.
Niall zrezygnowany obserwował Styles’a, który zdawał się nie reagować na to, co dzieje się dookoła.
- Harry?
- Eleanor zasługiwała na szczerość – omal wszedł mu w słowo. Podniósł nieco zaszklone oczy, obserwując Nialla, który nie mógł pozbierać myśli.
- Jaką szczerość? O czym ty mówisz?
- Miałem parę incydentów z Louisem.
- Proszę?! – Horan uniósł głos. Z niedowierzaniem wpatrywał się w przyjaciela. – Co masz na myśli, mówiąc incydent?
- Niall… – Harry oblizał spierzchnięte usta, unikając spojrzenia blondyna. – Ja chyba kocham Louisa.

*

Promienie wschodzącego słońca rozświetliły niewielki skwer przy Buckingham Palace Road. Harry zmrużył oczy i nerwowym ruchem utworzył coś na kształt daszku z dłoni. Oparł się o zimną ścianę będącą częścią bogato zdobionego budynku starej londyńskiej architektury. Jako dziecko często przychodził tutaj, towarzysząc dziadkowi w pracy w niewielkim kiosku przy stacji kolejowej. Lekki smutek wykiełkował w sercu Harry’ego, kiedy obserwował miejsce, gdzie dzisiaj znajdowała się prowizoryczna cukiernia. Tęsknił za małym budynkiem pełnym kolorowych czasopism i słodyczy, które podjadał na każdym kroku. Nie sądził, że jeszcze się tu pojawi, patrząc na pozostałości własnych wspomnień.
- Cześć, modelko.
Harry wzdrygnął się wyrwany z zadumy, uśmiechem witając chłopaka.
- Pasujesz tutaj – Leighton podążył przodem, poprawiając ogromną torbę na ramieniu. – Wtapiasz się w krajobraz. Zamyślony Mr Styles z nogami Jessici Biel.
- Widzę, że humor ci dopisuje – Harry pokręcił głową, ruszając za nim w głąb London Victoria Station.
 - Nie mogę się doczekać naszej współpracy, panie Styles.
Minęli grupkę nowo przybyłych turystów, po czym zwrócili się w bardziej przestronną i mniej zaludnioną część hali. Skręcili w peron piąty, gdzie od przybycia pociągu dzieliły ich tylko cztery minuty.
- Już myślałem, że zrezygnowałeś.
- I odpuściłem okazję do kontynuowania naszej gry? Nigdy w życiu.
Harry uśmiechnął się nieznacznie, rzucając swój bagaż pod zardzewiałą kolumną.
- Wydawałeś się bardziej wyrachowany – Leighton z powątpiewaniem rozejrzał się w okół.
- Co masz na myśli?
- Wiesz… - włożył ręce w kieszenie kurtki, obserwując odchodzącą od ściany farbę. – Osoby twojego pokroju podróżują pierwszą klasą.
- Nie jestem taki – Harry zaprzeczył energicznie, przysiadając na skraju starej i brudnej ławki. – Takie miejsca są niedoceniane.
- A ja się z tobą zgadzam – Leighton zatrzymał się przy torach, spacerując po krawędzi.
Prawie jak przedszkolak.
- Nie spodziewałem się tylko, że młodsza wersja Simona Cowell’a jest wrażliwa na piękną nietuzinkowość i jej walory estetyczne.
- Ma pan bardzo wąską percepcję na ludzi, panie Pevense – Harry wstał, widząc zbliżający się pociąg. – I zapewniam cię, że jestem zupełnie inny niż Simon. Swoją drogą nie taki zły, jak go malują.
- Skąd możesz o tym wiedzieć? – Leighton prychnął, oddalając się w bezpieczne miejsce. Podniósł swój plecak i potarł zmarznięte dłonie. Poranek faktycznie nie należał do najcieplejszych.
Harry odrobinę się zdziwił, jednak postanowił zignorować temat. Przynajmniej na chwilę obecną. Nie chciał wyjść na zaborcze dziecko szczęścia, ale czy Leighton naprawdę nie wiedział, co łączy go z Simonem? A może tylko żartował? Na pewno żartował. To w końcu Leighton.
Odkładając rozważania na boczny tor, wszedł do pojazdu. Nareszcie wróci do domu.

*

Harry czuł się jak prawdziwy szpieg. Mimo to, nie potrafił tego powstrzymać i natarczywie wpatrywał się w śpiącego chłopaka. Korzystając z okazji, mógł wreszcie pozwolić sobie na odrobinę „badania” go wzrokiem. Od dawna o tym marzył, lecz głupio było mu obserwować Leightona, kiedy ten nieustannie go upominał.
Oparty o szybę, z głową lekko pochyloną w przód, sprawiał wrażenie niesamowicie niewinnego. Gdyby choć na chwilę zapomnieć o tatuażach pokrywających każdą powierzchnię kwadratową jego ramion, wyglądał jak prawdziwy brzdąc, który padł ze zmęczenia po udanej zabawie w piaskownicy.
Raybany, nieprzerwanie zakrywające jego wzrok, delikatnie zsunęły mu się z nosa, ukazując podbite oko. Wyglądało znacznie lepiej niż wczoraj, niemniej opuchlizna wciąż zwracała na siebie uwagę. Przypatrując się coraz dłużej, Harry tylko utwierdził się w przekonaniu, że Leighton musiał komuś zajść za skórę. Znał go, wiedział, jak potrafi odnosić się do drugiego człowieka, jednak nawet to nie pozwoliło opanować zmartwienia i troski narastających z każdą sekundą wpatrywania się w limo.
Leighton westchnął cicho, poprawiając się na niewygodnym siedzeniu. Nie obudził się jednak, ale ułożył wygodniej, jakby zapomniał, że znajduje się w ciasnym przedziale w środku drogi do stanu Cheshire.
Chcąc niechcąc, Harry nie mógł tylko bezczynnie patrzeć . Wyjął z torby bluzę Leightona, którą zostawił mu poprzednim razem. Bardzo powoli i ostrożnie okrył nią chłopaka, ze wszystkich sił nie dopuszczając do tego, by się obudził. Potrzebował jeszcze trochę wpatrywania się w jego rysy. Tak po prostu, dla spokoju sumienia.
Ukucnął pomiędzy dwoma fotelami, twarzą w stronę Leightona. Teraz mógł wyraźnie dostrzec podobieństwo do Louisa. Ciągle wydawało mu się to irracjonalne. Jak można tak bardzo kogoś przypominać? Przystosował się do towarzystwa Leightona. Z każdym kolejnym spotkaniem coraz mniej intensywnie reagował na te kości policzkowe, łagodną linię szczęki, czy niewielkie oczy przyprószone delikatnymi lecz długimi rzęsami. Harry mógł się założyć, że jego opalona skóra w dotyku była równie jedwabista jak policzki Louisa.
Nim zrozumiał, co robi, odgarnął grzywkę opadającą na oczy bruneta. Przestraszony swoim nagłym gestem, szybko cofnął rękę. Na szczęście Leighton ani drgnął. Pogrążony we śnie, mocniej skulił się na swoim siedzeniu.
Harry wolał nie kusić losu, więc wrócił na swoje miejsce, jednak do końca podróży nie potrafił spuścić wzroku z chłopaka, który będąc obcym, szybko znalazł przytulne miejsce w duszy Styles'a.

*

- Odpłynąłem?
Leighton uchylił zaspane powieki, rozglądając się dookoła. Schował twarz w swetrze, którym okrył go Harry. Ciągle wydawał się zmęczony, lecz wyglądał znacznie lepiej niż z rana.
- Tylko troszkę.
Brunet mrugnął kilkakrotnie, przyzwyczajając się do wszechobecnego blasku.
- Przepraszam.
- Przepraszasz mnie, bo nie przespałeś nocy, ślęcząc z jakimś kretynem na werandzie? Ależ nie ma za co – Harry wzruszył ramionami, wyciągając w jego stronę termos z gorącą herbatą.
- Sarkazm? Chyba nie działam na ciebie odpowiednio.
Podniósł się niezdarnie, z wdzięcznością odbierając od Harry’ego ciepły kubek. Usiadł po turecku, na zimne ramiona narzucając bluzę.
- Długo spałem?
- Może 2h. Nie wiem. Czas szybko leciał.
- Mogłeś się pogapić.
- Wcale nie – Harry spłonął czerwonym rumieńcem, udając, że nic się nie stało. Skąd wiedział? Czemu on zawsze wszystko wie?
- Cóż… - to jedyny komentarz, który padł z ust Leightona. Dość skromny, znając jego cięty język.
Harry jęknął gardłowo, zamykając aplikację w telefonie.
- Dobra. Pytanie za pytanie?
- Czekałem, aż się złamiesz – Leighton przywdział zawadiacki uśmiech, jednak starł go szybko, widząc zdegustowane spojrzenie Harry’ego. Choć trudno było mu się opanować, zachował powagę i przytaknął.  – Zacznij.
- Dlaczego tak mnie traktujesz?
- Jak?
- Sam nie wiem.  Jakbyś… Jakbyś mnie znał, ale wciąż nie na tyle, by powiedzieć coś więcej.
- Ciekawe – Leighton mruknął bezdźwięcznie, zatapiając usta w napoju. Oplótł kubek dłońmi i zdmuchnął parę wydobywającą się z naczynia. Harry cierpliwie czekał, ani na moment nie spuszczając go z oczu. – Dość ciężko mi powiedzieć, bo jesteś pierwszą tego typu relacją w moim życiu.
- Tego ty… - zamilkł, wiedząc, że jego kolej się skończyła.
- Ile masz lat?
Harry zrobił młynka oczami. Leighton tylko się z nim droczył. 
- 33. Tego typu, czyli? – bez skrupułów przeszedł do dalszego pytania. Czuł jak krew buzuje mu w żyłach, byle tylko poznać odpowiedzi na wszystkie swoje wątpliwości.
- Naprawdę nie umiem tego zdefiniować, Harry. Taki już jestem. Traktuję ludzi z góry, ciebie też, ale w jakiś sposób sprawiasz, że nie mam serca cię nie lubić.
- A ja cię nie lubię.
- Oh, tak? – Leighton zachichotał.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo cię nie lubię – Harry wtórował brunetowi, opuszczając wzrok na dłonie splecione na kolanach.
- Jaką książkę przeczytałeś więcej niż dziesięć razy?
- Poważnie? – Harry znów wywrócił oczami.
- To ty zacząłeś z ulubionym filmem.
- Uwielbiam Stephena Kinga. „Rękę mistrza” mógłbym wyrecytować zdanie po zdaniu.
Leighton przytaknął w zamyśleniu. Chwilę się nie odzywali, po czym Pevense machnął ręką na znak, że czeka na pytanie Harry’ego.
- Kim jesteś z wykształcenia?
- Za rok kończyłbym psychologię w kierunku specjalnym, ale nigdy nie zacząłem.
Harry zmarszczył brwi.
- Dlaczego?
- Łamiesz regulamin.
- Proszę.
Leighton westchnął, odkładając pusty kubek na prowizoryczny stolik.
- Powiedzmy, że nie miałem warunków, żeby się kształcić.
Harry zrozumiał tę wymijającą odpowiedź.
- To ciężka specjalizacja.
- Mój brat… On… Miał zahamowania rozwoju psychicznego – nieobecnym wzrokiem błądził po podłodze przedziału. Zamilkł na chwilę, a kiedy Harry’emu zrobiło się najzwyczajniej głupio, że zapytał, Leighton kontynuował. – Jako dziecko zawsze go wyzywałem. Raz nawet uderzyłem – wzdrygnął się. – Mimo wszystko, kiedy umierał, byłem tym, którego chciał trzymać za rękę. To otworzyło mi oczy.
- On…
- Nie żyje. Nie boję się tego słowa – chłopak podrapał się po karku i przeczesał dłonią włosy. W ciągu sekundy jego nastrój uległ drastycznej zmianie. – Nadużywasz swojej kolejki – pogroził mu palcem. – Może w zamian opowiesz mi coś o sobie.
- To nie jest pytanie – Harry szepnął pod nosem.
- Czy w zamian mógłbyś opowiedzieć mi coś o sobie?
Harry zagryzł wargę, niechętnie odwracając wzrok. Obserwował mijane za oknem miasteczko. Do Holmes Chapel pozostało dosłownie kilka minut drogi.
- Doceniam twoją szczerość, ale… Ja… - zmieszał się. Oparł głowę o podbródek, nie odwracając wzroku od znajomych widoków pobliskich wsi.
- Nie jesteś gotowy na swoją historię. Rozumiem.
- Kiedyś ci powiem.
Leighton uśmiechnął się. Widząc, że Harry zbiera swoje rzeczy, przystąpił do tego samego.
- Przecież mnie nie lubisz – puścił mu oczko.
Harry nie potrafił zetrzeć uśmiechu błąkającego się po jego wargach.

*

- To tutaj.
Leighton gwizdnął z aprobatą, spoglądając w górę na nowoczesne osiedle okazałych budynków.
- Nieźle, panie niekonwencjonalny.
- To nie moje mieszkanie – Harry pokręcił głową, sprawiając, że loki opadły mu na czoło. – Tymczasowo zatrzymuję się u przyjaciela.
- Z synem?
Harry skrzywił się.
- Leo mieszka z matką.
- Rozumiem. Jasne. Przepraszam.
- Nie musisz czuć się niezręcznie. Skąd mogłeś wiedzieć.
- Taaak… – Leighton westchnął, strzepując z ramion pyłek zalegający na kurtce. – Zbieram się.
- Gdzie przenocujesz?
Obrócił się energicznie, robiąc parę kroków w tył.
- O tym jeszcze nie myślałem, ale poradzę sobie.
- Ale…
- Harry! Nie żartowałeś!
W bramie pojawił się Adam, który z wielką torbą zakupów rzucił się na Harry’ego.
- Cześć, stary.
- Cześć, cześć. I jak? – Lambert z dezorientacją wpatrywał się w drugiego chłopaka. – Adam – wyciągnął rękę w jego stronę.
- Leighton.
Wymienili uścisk dłoni, uśmiechając się do siebie. Poniekąd byli z tych samych światów, przynajmniej w mniemaniu Harry’ego.
- Leighton nie ma gdzie się podziać i nie chciałbym nadużywać…
- Jeszcze się pytasz? Zapraszam.
- Nie, nie – brunet zaprzeczył energicznie. – Jestem wdzięczny, ale… Poradzę sobie.
- Na pewno? – Adam zrobił zatroskaną minę. – Zmieścimy się. Nie mam żony – zachichotał.
- Widać – skwitował Leighton, lecz w niezłośliwy sposób. – Dziękuję, ale naprawdę nie ma potrzeby – poprawił torbę na ramieniu, wycofując się do furtki. – Do jutra?
- Tak. Bądź w wytwórni po 15. Powinienem poradzić sobie z zaległościami.
- Taaa… - Adam westchnął za jego plecami.
- A może o 17?
Leighton uśmiechnął się.
- W porządku. Do zobaczenia.
Ruszył w dół chodnika i zniknął za rogiem, zostawiając Harry’ego przed klatką schodową.
- Wchodzisz, czy będziesz wzdychał jak Julia na balkonie?
- Czyżbyś czytał z nudów Szekspira?
Oboje wymienili pełne dezaprobaty spojrzenia, wchodząc do środka.

*

Dochodziła druga w nocy, kiedy dźwięk telefonu rozszedł się echem po pogrążonym we śnie głównym rynku Holmes Chapel.
Leighton westchnął, wyjmując telefon z tylnej kieszeni jeansów. Nie musiał sprawdzać, by wiedzieć, kto się dobija.
- Czego chcesz?
- Po raz kolejny w tym tygodniu łamiesz moje zasady.
- Nielegalne działania mają jakiekolwiek zasady?
- Nie denerwuj mnie, gówniarzu. Przychodź natychmiast. Robota czeka.
Brunet mruknął z niezadowoleniem. Oparł się o ścianę budynku, z którego wciąż sączyło się światło.
- Nie ma mnie w Londynie.
- Mówiłem, że nigdzie nie jedziesz!
- A ja powiedziałem, że tak.
- Gdzie jesteś? Przyślę chłopaków.
- "Pocałuj mnie w dupę" 24/8, 66-400 jebany chuju.
Nie czekając na odpowiedź, cisnął telefonem do swojego plecaka. Wiedział, że pożałuje, ale miał dość nieustannego podporządkowywania.
Spojrzał w niebo. Usłane wieloma gwiazdami idealnie komponowało się z wszechobecnymi ozdobami zamkniętego na noc jarmarku.
Wypuszczając powietrze z płuc, potarł zziębnięty kark.
- Ryzyk fizyk.
Zadzwonił domofonem, czekając na sygnał.
- Tak? – damski, szorstki głos dotarł do jego uszu.
- Camilla?
Chwila ciszy wypełniona niepewnością o mało co nie sprawiła, że chłopak zawrócił.
- Witaj na starych śmieciach, Leighton.

15 komentarzy:

  1. oł yea pierwsza ^^
    Dziękuję bardzo za powiadomienie, to po pierwsze :P
    po drugie to świetny rozdział, i to czekanie było warte :)
    I znowu zakończenie w takim momencie i ten niedosyt :)
    Muszę przyznać że się wyrabiasz, wszystko się tak lekko czyta i jest harmonia, poukładane i fajnie zestawione :0
    O matmę się nie martw na pewno poprawisz :*

    Powodzenia kochana ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jako, że jestem dobrym dzieckiem zacznę od tej przyjemnej części komentarza :)
    Rozdział booski i dłuuugi, a takie lubię najbardziej <3
    Chciałabym zapytać co to za Camilla? xd
    Doceń to, że pytam spokojnie, bez wulgaryzmów xd

    A teraz przejdźmy do tej hitlerowskiej strony!
    "- Ja chyba kocham Louisa."
    CHYBA?! CHYBA?! W DUPIE MA KURWA CHYBA!
    TO MIAŁ BYĆ LARRY, A TU NIE MA KURWA LARRY'EGO I JA SKŁADAM ZAŻALENIA DO SĄDU NAJWYŻSZEGO!
    ZOBACZYSZ, POZWĘ CIĘ ZA TO!

    ps. odpierdala mi haha xd
    ps 2. za dużo żelków haha xd

    OdpowiedzUsuń
  3. Um, napisałabym jak uwielbiam ten fanfic, jaki jest fajny, ale jestesm padnieta i nie umiem pisac takich rzeczy xd dzięki za powiadomienie czekam na nn <3 x @louehz

    OdpowiedzUsuń
  4. Na prawdę genialny rozdział! Świetnie piszesz. Bardzo przyjemnie mi się czytało. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :) Oczywiście cię nie poganiam. Rozumiem, że masz szkołę i inne obowiązki. Mam nadzieję, że znajdziesz trochę czasu na pisanie.
    <3

    OdpowiedzUsuń
  5. O kurde, kurde, kurde przecudowny! Genialny! Zajebisty! Na prawdę wyjątkowo udany rozdział i w końcu jasny ^.^ Bardzo dobrze napisany, no i cudownie, że taki długi kochana <3 Cieszę się, że w końcu jakoś się zebrałaś i dodałaś ten rozdział bo z wielką niecierpliwością na niego czekałam uhh :)) Odczuwam straszliwy niedosyt, przez to zakończenia ale no cóż poczekam na następny ile będzie trzeba, bo jak wiadomo nauka i zaliczenia są ważne :)
    ilysm <3

    OdpowiedzUsuń
  6. brat Leightona... wow
    fajny kod pocztowy :D
    ZNOWU ZA KRÓTKO
    JEDEN ROZDZIAŁ POWINIEN CI ZAJMOWAĆ JAKIEŚ 6356754756 STRON WORDA
    I co to za Camilla?

    OdpowiedzUsuń
  7. Ugh też jestem zagrożona z matmy :/.
    Rozdział genialny kjbfskdhk <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Omoom Larry haha ;p ejj co leigh knuje ;o świetny rozdział! DZiekuje ;* poprawiają ta matme dasz rade wierze w cb<3 @gabka17

    OdpowiedzUsuń
  9. oh yeah
    jestes ♥
    zaczynalam sie martwic :c
    Na pewno sobie poradzisz :3
    kocham ten rodzial ♥

    OdpowiedzUsuń
  10. + ryczałam przy restrospekcji ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  11. Zostałaś nominowana do Liebster Award :D Szczegóły : http://ty-ja-onedirection-imaginy.blogspot.com/2013/12/liebster-award_15.html

    OdpowiedzUsuń
  12. dodawaj szybko kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  13. czy tylko ja mam wrażenie, że Lou to brat Leightona? niby nic z całego ff nie wynika, że Louis miał zahamowania rozwoju itd. ale to wszystko jest takie dziwne i podejrzane. to tylko moje przypuszczenia, dalsze losy bohaterów są przecież w rękach cudownej autorki tej historii. nie mogę doczekać się kolejnych rozdziałów, dodawaj je szybciej. ps.mogłabyś informować o nowych częściach?:) ilysm
    @DameTomlynz

    OdpowiedzUsuń
  14. Świetny rozdział
    Oglądałam twojego tc :D stąd mam link :3
    @Hazza_OMFG
    zapraszam do mnie: http://sleeplessanddreammore-funfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. kiedy następny?? Mogłabyś mnie informować?@thevampsconalie

    OdpowiedzUsuń