sobota, 11 stycznia 2014

Rozdział 15

Witajcie! :)
Odjąć liczbę komentarzy zdegustowanej Agnes dobiliście aż do 19, co i tak jest dla mnie dużą liczbą. Ogromnie dziękuję wszystkim, którym jednak zależy.
Kolejne dziękuję ślę w stronę tych trzech, czterech osób, które nominowały mnie do Liebster Award. Nie wykonałam jeszcze "zadań", jakie zaleca, ale myślę, że w najbliższym czasie stworzę ku temu zakładkę, więc, jeśli ktoś jest ciekawy, zapraszam na dniach.
Zdałam sobie sprawę, że dziwnie piszę tego bloga. Wplatam dwa typy narracji i nie wiem... Podoba wam się?
Jeszcze jedno dziękuję w stronę osób, które piszą do mnie na asku. To także miły rodzaj uznania. Jeżeli macie jakieś pytanie, również zapraszam, odpowiem na wszystko. KLIK :)
Liczę, że utrzymacie poziom komentarzy. Uwielbiam je czytać, uwielbiam wiedzieć, co myślicie i uwielbiam się zawstydzać. Tak, zawstydzacie mnie cholernie pisząc, że to wasz ulubiony blog, szczególnie znając moją "konkurencję".
DZIĘKUJĘ ZA WSZYSTKO!
Do następnego!
Kukułka
____________________________________


Retrospekcja 

Środa, 14.11.12r.

Chłodny powiew nadmorskiej bryzy obudził Harry’ego. Z lekką dezorientacją uniósł się na łokciach, wpatrując się w lekko uchylone drzwi balkonowe.
Louis stał oparty o balustradę. Wpatrywał się w horyzont, gdzie ponad kaskadami niebezpiecznie ciemnych fal powoli unosiło się słońce. 
Harry przelotnie przyjrzał się budzikowi. Było kilka minut po siódmej. 
Z westchnieniem zlustrował puste miejsce obok siebie. 
- Nie chciałem cię obudzić - Louis pojawił się w środku, opierając policzek na zimnej framudze. – Przepraszam.
- I tak się wyspałem.
Harry przetarł zmęczone powieki, podnosząc się do pozycji siedzącej. Coś było bardzo nie w porządku.
- Harry?
- Tak?
Louis na wskroś przewiercał go swoimi błękitnymi tęczówkami. W ich głębi czaiła się nutka żalu i współczucia.
- Ja…
- Wiem – Harry przytaknął, całą uwagę przenosząc na swoje splątane dłonie. – Już wychodzę – dodał nieco ciszej, wstając z łóżka. 
- Poczekaj!
Louis złapał go za nadgarstek, powstrzymując od dalszego zbierania porozrzucanych po podłodze ubrań. 
- Wiesz, że tak będzie lepiej, prawda?
- Dla kogo? – z oburzeniem uniósł wzrok na wyraźnie strapione oblicze Tomlinsona. Jemu też nie było łatwo, ale na pewno nie tak jak Harry’emu. 
- Proszę, nie denerwuj się. Przecież zawsze…
- Tak, Louis, zawsze tak kończymy – rzucił swoim telefonem, który z hukiem wylądował na gładkiej posadzce. - „Cześć, Harry, chciałbyś wybrać się do domku nad morzem? Spędzimy miły weekend.” – prychnął.
- Nigdy nie narzekałeś.
- A wolno mi?! Wolno mi zmusić cię, żebyś zostawił Eleanor, która i tak na ciebie nie zasługuje?! – chwila ciszy zawisła w powietrzu. Harry widział, że ranił Louisa. Miał ochotę rzucić się w jego stronę i przytulić mocniej niż kiedykolwiek. Ale nie zrobi tego. Już nie. - Jesteś tylko krętaczem. A ja jestem jeszcze gorszym kretynem, że zgadzam się na ten chory układ. 
- W nocy jakoś ci to nie przeszkadzało. 
Harry poczuł się gorzej, niż gdyby dostał cios w twarz. Louis stał się dla niego oschły. Owszem, nie był bez winy. Jednak przede wszystkim czuł się zagubiony między tym, czego pragnął, a tym, co podpowiadał mu rozum. Louis był tylko zaborczym dupkiem. Cieszyło go, że ma wszystko na swoich własnych warunkach. 
- Przepraszam – Tomlinson zagryzł wargę, widząc, że chyba przesadził. – Po prostu… Harry, my nie możemy ze sobą być, do cholery!
- Dlaczego? 
Harry spojrzał mu w oczy z uwagą szukając czegoś więcej.
- Dlaczego?
Ponowił pytanie, patrząc jak stopniowo twarz Louisa zamienia się w kamień nieukazujący emocji.
- Nie kocham cię, Harry.
Louis przerwał kontakt wzrokowy, z zakłopotaniem drapiąc się po karku. Odwrócił się tyłem do chłopaka, po czym usiadł na łóżku, chowając twarz w dłoniach.
- Harry?
Trzask drzwi. 


Zapach świeżej kawy i wanilii dotarł do Harry’ego, który z lekkim mruknięciem przekręcił się na bok. Zmarszczył czoło, czując pod policzkiem nieprzyjemny w dotyku materiał. Uchyliwszy oczy, dostrzegł czerwoną wykładzinę studia. Zdezorientowany usiadł powoli, a masa wspomnień wróciła niczym bumerang, obezwładniając jego myśli.
- Dzień dobry.
Leighton siedział na prowizorycznym blacie, w dłoniach dzierżąc kubek z logo pobliskiej kafeterii.
Harry uśmiechnął się w odpowiedzi, próbując obudzić wciąż zaspany mózg.
Przecież to było wręcz niemożliwe, by wczorajszy wieczór przybrał taki obrót. Na pewno coś mu się przyśniło. Inaczej jak wyjaśnić to, że Leighton nie uciekł? Siedział tutaj i jakby nigdy nic pił kawę. Nawet własna wyobraźnia robiła sobie z niego obiekt drwin.
- Gapisz się – stwierdził wesoło, wiedząc, że przywołuje jego wcześniejsze oskarżenia.
- Skądże znowu, panie Styles – chłopak wykręcił młynka oczami, powoli wstając i siadając obok niego.
Harry dopiero teraz zauważył, że jego głowa najwyraźniej osunęła się z prowizorycznej poduszki, jaką był pokrowiec na gitarę Leightona. Tym samym skończył z buzią w dywanie, jednak wciąż przykryty kurtką bruneta. To chyba dość żenująca sytuacja.
- Mocha z wanilią?
- Jasne, dziękuję.
Harry bez wątpienia marzył o kawie. Z ulgą wpił się w parujące naczynie, już po pierwszym łyku czując się pewniej. Mózg powoli przygotowywał się do wzmożonej pracy, tym samym uświadamiając go, że te piękne sny, do których nieustannie wracał, chyba nie do końca pozostawały zwykłym nocnym marzeniem. Ale jak to?
- Hmmm – odchrząknął znacząco, wpatrując się w swojego towarzysza. Jeśli to prawda, dlaczego wciąż z nim siedział? Nie, Leighton by nie został. Bukując najszybszy bilet do Londynu, olałby nawet ich umowę. To było w jego stylu. Właśnie to. Nie pilnowanie śpiącego Harry’ego i z pewnością nie przynoszenie mu porannej kawy, w dodatku jego ulubionej.
- Tak, wiem, to wszystko jest… – zaczął Leighton, przerywając wewnętrzny monolog Harry’ego. – Dziwne – pokręcił głową, jakby próbując odgonić niechciane myśli.
- Czyli to nie sen?
Leighton zaśmiał się, kreśląc dziwne wzory na zamknięciu swojego kubka.
- W takim razie dzieliliśmy go razem.
Harry zarumienił się, jednak próbował zakryć policzki swoimi poburzonymi lokami. O mamo, pewnie wyglądał tragicznie, podczas gdy Leighton się na niego patrzył.
- Czy… Czy my… Przepraszam – Harry wzruszył ramionami. – Mam czarną lukę w pamięci. Piliśmy coś? Nie piliśmy, prawda?
- Hej, spokojnie – widząc nagłą panikę w oczach Harry’ego, Leighton uspokajająco pogładził go po ramieniu. – Nie dałem ci tabletki gwałtu ani nie wciągnąłem do łóżka – zachichotał. – Jeszcze nie.
Harry wyraźnie się odprężył, co było dość dziwne, biorąc pod uwagę, że właśnie usłyszał, jakoby Leighton chciał skończyć z nim w łóżku. Zaraz… Co?!
- Twój poziom wyłapywania dowcipu chyba się jeszcze nie obudził, panie Styles.
- Przepraszam.
- Za dużo dziś przepraszasz. Jeszcze gdybyś miał powód.
- Jestem jakiś zakręcony – ponownie zatopił wargi w napoju, starając się ignorować te trudne do opisania iskierki, które mimo wszystko nie przestały ciągnąć go w stronę Leightona. Coś jak przyciąganie magnetyczne. Oh, świetnie Harry, bawisz się w Einsteina.
- Dla rozjaśnienia twojej małej przepaści - jak przystało na nudne małżeństwo zasnęliśmy na podłodze w stosie materiałów na sukces naszego życia, ot nic nadzwyczajnego.
- Masz dziś świetny humor – zauważył Harry, wpatrując się w chłopaka. – Może przez przypadek sam sobie czegoś dosypałeś?
- Powiedziałbym coś, ale nie chcę zapewniać twoim policzkom większego treningu kolorytu.
To i tak wystarczyło, by Harry znów się zaczerwienił. Chrzanić go!
- Cóż… - uśmiechnął się, ostrożnie wstając i pakując swoją gitarę do futerału. – Skoro jesteś już rześki i nawet nieźle kontaktujesz, będę uciekał.
Harry mimowolnie posmutniał, choć starał się tego po sobie nie pokazywać. Nie jest zakochaną nastolatką, ma ponad trzydziestkę na karku. Czy właśnie podświadomie użył słowa zakochaną?
- Już?
- Muszę załatwić parę spraw.
- W porządku – nie pytał o nic więcej. Wczorajsze wydarzenie wcale nie zobowiązało ich do podawania sobie numeru konta, peselu czy nawet rozmiaru majtek. Swoją drogą... Harry, przestań!
- Może… - Leighton stanął w drzwiach z zakłopotaniem wpatrując się w Harry’ego. – Może miałbyś ochotę pójść gdzieś ze mną wieczorem ze mną pójść? Szlag! – zagryzł wargę. – To znaczy…
Harry zachichotał.
- W świetle prawa nie wypada mi iść na randkę. Mam żonę.
- Nie dbam o to – ledwo dostrzegalnie uniósł kąciki ust. – Zresztą, to tylko towarzyskie spotkanie.
- Towarzyskie spotkanie? – Harry z powątpiewaniem uniósł brwi. – Wobec tego jak najbardziej.
- Będę pod twoim… Mieszkaniem Adama o siódmej – poprawił się.
- Dobrze.
- Dobrze – zmieszał się. Czy Leighton Pevense właśnie się przed nim krępuje? – Więc do wieczora.
- Do wieczora – przytaknął Harry, uśmiechając się szeroko.
Leighton odwzajemnił gest, po czym obrócił się na pięcie i wyszedł ze studia.
Harry podniósł się ospale, rozprostowując kości. Wziął z ziemi okrycie Leightona, które chcąc niechcąc znów zostało w jego posiadaniu.
- Oh, właśnie – chłopak znów pojawił się w środku, odbierając kurtkę z rąk Harry’ego. – Trochę pada, więc dziś nie mogę ci jej zostawić.
- Spóźnisz się – Harry pokręcił głową z dezaprobatą, zwracając mu uwagę. – Gdziekolwiek musisz iść.
Leighton machnął ręką. Uśmiechnął się i ponownie skierował od wyjścia.
Kiedy Harry myślał już, że zostanie sam, nagle Leighton obrócił się i spojrzał na niego. To było najbardziej niepewne spojrzenie, jakiego Harry kiedykolwiek doświadczył. Przynajmniej do tamtej chwili.
W kilku szybkich krokach Leighton zmaterializował się u jego boku, energicznie i bez wahania przyciskając swoje wargi do skostniałych z szoku ust Harry’ego.
To nawet nie był pocałunek. Ot zwykłe cmoknięcie, wyrażające jednak tyle emocji, że w jednej sekundzie Harry poczuł jak pocą mu się dłonie. Styles odwzajemnił tego małego sentymentalnego buziaka, ze zdziwieniem wpatrując się w Leightona. Brunet puścił mu oczko, po czym jakby nigdy nic wyszedł, zostawiając go strapionego na środku pokoju.
- To nie jest sen!
Usłyszał krzyk z korytarza.
Wybuchnął śmiechem, kręcąc głową w niedowierzaniu.

Harry zablokował drzwiczki swojego sedana. Stanął na schodkach prowadzących do dobrze mu znanego miejsca.
Westchnął głośno, decydując się zapukać do drzwi.
Judith otworzyła mu, w dłoniach trzymając papiery, podczas gdy ramieniem przyciskała do ucha słuchawkę.
- Emma, oddzwonię – rzuciła szybko, napotykając spojrzenie Harry’ego. – Cz-cześć.
- Cześć – oblizał spierzchniętą wargę. – Jest Leo?
- Pojechał z moją mamą do centrum. Ale… Ale zaraz powinni wrócić – dodała szybko, widząc, jak Harry powoli się wycofuje. – Poczekaj na niego. Ucieszy się.
Perspektywa spędzenia kilku minut sam na sam z Judith nie wydawała się zbyt kusząca. Postanowił jednak zaczekać, wiedząc, że naprawdę dawno nie odwiedzał syna.
Przekroczył próg domu, który niegdyś był jego ulubionym miejscem na ziemi. Teraz korytarz kojarzył mu się z przykrym pożegnaniem, a niewielka kuchnia na myśl przywodziła jedynie nieuzasadnione sprzeczki.
- Napijesz się czegoś?
- Nie, nie, dziękuję – potrząsnął głową. – Widzę, że masz urwanie głowy, więc nie przeszkadzaj sobie.
- W zasadzie… - Judith odchrząknęła, opierając się o blat. – Dobrze, że jesteś. Chyba najwyższy czas, byśmy cokolwiek ustalili.
- Masz rację – Harry przytaknął, siadając na krześle, gdzie miał w zwyczaju pracować po godzinach. Tyle prostych rzeczy może mocno zakorzenić się w psychice człowieka.
- Nie wiem, od czego zacząć – blondynka odgarnęła z czoła zbłąkany kosmyk. – Nie chciałabym się z tobą kłócić, Harry.
- Mam dość kłótni – zgodził się z nią, wzdychając ciężko. – Po prostu… Zarówno dla ciebie, jak i dla mnie będzie łatwiej wziąć rozwód bez orzekania o winie. 
- Rozwód? – jej głos uniósł się o oktawę.
- Rozwód – podkreślił znacząco. – Chyba… - spojrzał na nią mętnym wzrokiem. – Judith?
- Przepraszam – potrząsnęła głową, masując skroń. – To tak dziwnie brzmi. – westchnęła. – Nigdy nie podejrzewałam, że kiedykolwiek się rozstaniemy.
- Powiem ci, że mimo wszystko ja też nie.
Naprawdę tak myślał. Było między nimi tragicznie, ale rozważając wszystkie za i przeciw, Harry nie zdecydowałby się na zostawienie Judith. W życiu by się na to nie zdobył. Może jej zdrada miała być dla niego znakiem, że pora ruszyć naprzód?
- Nie ma żadnych szans?
Ich spojrzenia skrzyżowały się. Judith mentalnie błagała go, by dał jej cień nadziei. Harry widział to w jej oczach. Może parę dni wcześniej nawet by się złamał, ale teraz dotarło do niego, że nie chce drugi raz wchodzić do tej samej rzeki. Z doświadczenia wiedział, że w głębi nie umiałby wybaczyć zdrady, niezależnie jak długo starałby się walczyć z samym sobą. To za duże wykroczenie, zostawia ranę nie do zagojenia.
- Judith – westchnął, łapiąc jej dłoń. Obserwował ich splecione palce. Zawsze uwielbiał ten kontrast – jej malutkie rączki i jego ogromne, przyozdobione bliznami po usuniętych tatuażach. – Zacząłem nowe życie. Przywykłem do myśli, że nie ma w nim miejsca dla ciebie – powiedział ciężko, starając się omijać jej zaszklone oczy.
Zrobiła źle - zarówno ona jak i Harry zdawali sobie z tego sprawę. Mimowolnie czuł, że trochę jej to wybaczył. Na poziomie „zostańmy przyjaciółmi”, ale zawsze. Niezależnie od tego, jak głupio brzmiało to dla niego samego, zrozumiał, co nią kierowało. Nie dawał jej tego, na co zasłużyła. Nigdy nie byłby w stanie pokochać jej tak, jak powinien. Może gdzieś w głębi duszy naprawdę darzył Judith uczuciem. W końcu początki ich znajomości były bajeczne, po raz pierwszy przeżył coś takiego z jakąkolwiek kobietą. Z perspektywy czasu, to jednak nie miało prawa się udać.
- Rozumiem – odpowiedziała słabo, wysuwając swoją dłoń z ich ciasnego uścisku.
Opuszkiem palca Harry starł łzę błądzącą po jej bladym policzku.
- Przepraszam za wszystko Harry, chociaż słowa nigdy nie oddadzą tego, jak bardzo mi przykro.
- Ja też cię przepraszam – wstał i ukucnął przed nią, kładąc rękę na jej kolanie. – Ostatnio… Ostatnio za dużo się wydarzyło. Ja nie byłem sobą. Ty… - pokręcił głową. – Niech to się więcej nie powtórzy. Przecież… Kiedyś umieliśmy ze sobą rozmawiać.
- To prawda – uśmiechnęła się delikatnie. – I na pewno nadal potrafimy.
Harry odwzajemnił gest.
- Mogę ci zadać tylko jedno pytanie?
- Oczywiście.
- Co to za facet?
Judith westchnęła głośno.
- Ja… Ja nie jestem osobą, od której powinieneś to usłyszeć.
Harry zmarszczył brwi.
- Boję się, że jeżeli ci powiem – Judith wciąż uciekała spojrzeniem. – Zniszczę nie tylko twoją przyjaźń z kimś innym, ale… Ale i my znowu wrócimy do punktu wyjścia.
- Obiecam ci, że to przemilczę.
- Harry, to był błąd! Ja i Liam żałujemy, że w ogóle…
- Liam?
Harry szerzej otworzył oczy.
- Liam?!
- Harry – blondynka przełknęła głośno, widząc, jak Harry w ciągu kilku sekund zamienia się w furiata. – Proszę, Harry – schowała twarz w dłoniach, szykując się na najgorsze.
-Kiedy, do cholery? On nawet tu nie mieszka! – Harry oparł się o stół, nie wierząc w to, co właśnie usłyszał.
- To dłuższa historia, której na pewno nie chcesz słuchać.
- O nie, nie chcę. Nie od ciebie.
Wyjął z kieszeni telefon, przeszukując listę kontaktów.
- Harry, co ty chcesz zrobić? – Judith z przerażeniem wpatrywała się w Stylesa.
- No proszę, proszę! Czy mnie oczy nie mylą? – szczęśliwy głos Payne’a rozbrzmiał w komórce Harry’ego.
- Cześć, Liam. Miałbyś ochotę się ze mną spotkać? – Harry był pod wrażeniem perfekcji, z jaką zatuszował swój prawdziwy stan ducha. Miał ochotę dać Liamowi w twarz. A nawet gorzej.
- Jasne! Zadzwonię po chłopaków i…
- Nie. Tylko ty i ja.
Cisza w słuchawce była porażająca.
- Harry, czy coś się stało?
- Wróciliśmy!
Matka Judith i Leo pojawili się w przedsionku.
- Tata!
Harry w pośpiechu umówił się z Liamem na jutro, po czym schował iPhone’a z powrotem do kieszeni.
- Cześć mały mężczyzno!
Odwzajemnił mocny uścisk chłopca, z ukojeniem wdychając jego uroczy zapach. Tego teraz potrzebował. Leo był jedyną osobą działającą na niego uspokajająco.
- Chcesz spędzić dziś ze mną popołudnie?
- Pewnie! Zaczekaj, wezmę rysunek z pokoju! Musisz go zobaczyć!
- Jasne, że muszę! – uśmiechnął się, mierzwiąc loki dziecka. – Biegnij na górę, zaczekam.
Kiedy chłopiec zniknął, Harry z trudem powstrzymał się od krzyku. „Moda na sukces” to za mało, by idealnie podsumować nawał spraw w życiu Harry’ego. Czuł, że nie wytrzyma, że to za wiele.
- Harry? – jego teściowa wciąż stała w przejściu z niepokojem obserwując sytuację. Pozornie opanowani Harry i Judtih ledwo trzymali się w ryzach.
- Wiedziałaś? – zapytał, oskarżycielsko wpatrując się w Mirandę. – Już wtedy, kiedy odebrałem od ciebie Leo, ty o wszystkim wiedziałaś! Dlatego traktowałaś mnie z takim współczuciem.
- Harry, słońce…
- Jesteście siebie warte – pokręcił głową, obserwując na zmianę Judith i jej matkę.
- Mówiłam, powiedz mu wcześniej! – kobieta zwróciła się do Judith. – Nie wynikłoby z tego tyle… Harry, w porządku?
Harry oparł się o ścianę, czując, że ma mroczki przed oczami. Przeżył dziś zbyt duży szok.
- Tato?!
Przerażony krzyk Leo był ostatnim dźwiękiem, jaki dotarł do Harry’ego, nim pogrążył się w ciemnej otchłani .

14 komentarzy:

  1. Po 1. Masz wpierdol za to, że znowu się popłakałam! Shippuje Larry'ego całym moim serduszkiem, a to " Nie kocham cię, Harry." złamało je ;c
    Po 2.
    LIAM?
    CO KURWA?!
    JAK TO LIAM?!
    JA PIERDOLE, O CO TU CHODZI!
    ALE, ŻE LIAM?!
    TEN NASZ LIAM?!
    WTF?!
    Po 3. Leighton to idiota haha! xd
    Po 4. Nienawidzę mojej wrażliwej strony, a Tobie udaje się ją wydostać! Uduszę Cię za to! xd

    OdpowiedzUsuń
  2. O matko, Liam bad boy, no nie wierzę :o
    Rozdział po prostu asjfhkshfs *-*
    Jestem strasznie ciekawa rozmowy Harry'ego z Liamem!
    Czekam niecierpliwie na następny rozdział!
    / @holyfire41

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Adusiaaaaak XD lol, Myślałam że jesteś ES :o XD
      / @ohMyMalik3

      Usuń
  3. Omg! :o
    Co się porobiło!
    :oooo
    Czekam na następny z niecierpliwością!
    Kocham - @yoirishboy

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam strasznie mieszane uczucia czytając rozdziały, raz mam ochotę ryczeć, innym razem śmieję się do łez a potem mam głupawkę, a czasem duszę się łzami. Kocham Twojego bloga za to zróżnicowanie <3
    "Nie kocham cuę Harry" Że co kurwa?! To nie możliwe! moje serce tu pękło. Jak ja uwielbiam Leightona! to taki zwariowany głupek! ♥
    Liam? Jak to? Że ten Liam!? kurwa kurwa kurwa! ♥
    Ale się będzie działo!!! Nie mogę doczekać się kolejnego! ♥ KC <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Omfg sijaoavais chyba leże. Liam? Liam?! Omfggg czekam na następny, byle był szybko bo poszczam każde majtki jakie mam ksnskanans
    @louehzlly

    OdpowiedzUsuń
  6. JAK MOGŁAŚ MI TO ZROBIĆ?! JENY SŁABO MI, WTF ;-; Liam?! Ku*wa, akurat Liam?! Omfg ja chcę wiedzieć więcej k;dshflgouerfgo
    A tak btw, Leighton jest w tym rozdziale taki uroczy, awww <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. yy, nie podpisałam się XD i serio, Judith i mamuśka są siebie warte, pfffffft
      / @ohMyMalik3

      Usuń
  7. wiesz co? zabolały mnie słowa louisa "nie kocham cię, harry":( mimo tego rozdział i tak genialny, czekam zniecierpliwiona na kolejny.
    @dametomlynz

    OdpowiedzUsuń
  8. Dobra, od czego by tu zacząć...
    Rozdział jest na prawdę wybuchowy, jak sama stwierdziłaś =)
    Słowa Louis'a "Nie kocham cię, Harry" zabolały. Mnie, a co dopiero Harry'ego? Jejku.
    Judith z Liamem?! Co się dzieje z tym światem. Żeby żona zdradziła męża z jednym z jego najlepszych przyjaciół? Powtórzę: jejku.
    Uwielbiam Leo i chyba jest moim ulubionym bohaterem :3
    A co do tej Mirandy, czy jak jej tam. Jak ona mogła mu nie powiedzieć?! Patrzyła mu w oczy i jeszcze współczuła..
    A sprawa z Leigtonem.. Widzę, że idzie coraz lepiej ^^ W sumie dobrze. Przynajmniej Harry ma/będzie miał kogoś bliskiego, kto, jak mam nadzieję, go nie zawiedzie.
    Rozdział jak zwykle jest świetny, nie ma się do czego przyczepić, podziwiam Cię i oby tak dalej!

    ~ @lonelyloueh

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak zapowiadałaś było dosyć wybuchowo!
    Oczywiście zaczynając od "Nie kocham cię Harry", które złamało moje małe serduszko. Na prawdę. Po przeczytaniu tego zdania musiałam aż odłozyc telefon o chwilę ochłonąć. Ugh ale jak już to przebolałam na to bum!
    Judith i Liam!
    Moja reakacja:" o niee nie nienienie to nie może być prawda o nienienienie!"
    Ale cóż, zobaczymy co z tego wyniknie prędzej czy później :)
    Co do tego głupka Leightona to pomijając fakt, że gdzieś spierdolił to tako kochany idiota haha <3
    Ogółem rozdział jak zwykle cudny, cudaśny, superaśny - na następny czekam cholernie niecierpliwie xx

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie lubię tych związków i ich nie shippuje ale zaciekawiło i urzekło mnie to opowiadanie
    1 Judith szmata ma wpierdol ;]]
    2 Liam serce ty moje COŚ TY DO KURWY NĘDZY NAROBIŁ :(((((
    3 Harry biedaku :( <3
    Bosko smutny rozdział.
    Całuje xoxo

    OdpowiedzUsuń
  11. Jaki cudowny rozdział, długość idealna, zakończenie wciągające i pozostawiające niedosyt i jeszcze tyle się dzieje :)
    Jesteś wspaniała, mam nadzieję że następny pojawi się jak najszybciej :*

    Em

    OdpowiedzUsuń
  12. Omg Liam?
    Nigdy bym się tego nie spodziewała! :o
    I mój ulubieniec Leo się pojawił awww <3
    Rozdział świetny, a Leighton jak zwykle czarujący! ♥
    Jestem ciekawa jak Liam będzie się tłumaczyć muahahah :D

    OdpowiedzUsuń