sobota, 25 stycznia 2014

Rozdział 16

Witajcie :)
Nie jestem zadowolona z tego rozdziału. Przyznam szczerze, że napisałam go, ponieważ czułam, że jestem wam coś winna. Dawno nic się nie pojawiało. 
Drugiego lutego zaczynam ferie, więc postaram się dodać w ich czasie dwa rozdziały. Mam nadzieję, że mi się uda. Może zdopingujecie mnie komentarzami? Uwielbiam je czytać, naprawdę! :) 
Dziękuję, że wciąż jesteście i rośniecie w siłę. Naprawdę miło mi pisać z myślą, że nawet, gdy coś nie pójdzie, wspieracie mnie i nie uciekacie. Dziękuję za wasz czas i za każde miłe słowo, jakie kiedykolwiek mi zostawiliście. Uwielbiam Was! :)
Do napisania!

złota myśl, naprawdę :)

_____________________________________________


Harry rozejrzał się po białych ścianach pomieszczenia. Słabo pamiętał, dlaczego tu jest, jednak czuł, że wszystko z nim w porządku i powinni przestać robić mu te wszystkie idiotyczne badania.
- Auu – syknął cicho, kiedy pielęgniarka lekko uszczypnęła go strzykawką. Widząc jej pełne dezaprobaty spojrzenie, zamilkł, próbując ułożyć w głowie wszystkie najświeższe informacje.
- Gotowe – rzuciła kobieta, przyciskając kawałek materiału do zgięcia w łokciu Harry’ego. – Niech się pan przez chwilę nie rusza i przytrzyma wacik. Wyniki powinny być jutro z samego rana.
- Jutro? – jęknął głośno, grzebiąc w kieszeniach leżącego obok płaszcza. – Gdzie mój telefon?  
- Spokojnie. Wszystkie pańskie rzeczy są w przechowalni, proszę się o nic nie martwić.
- Muszę pilnie zadzwonić – złapał błękitne spojrzenie pielęgniarki. – To dla mnie bardzo ważne.
Brunetka pokręciła głową, kierując się do wyjścia.
- Życzy pan sobie krótkich odwiedzin? Oczywiście pojedynczo.
- Słucham? – zmarszczył brwi, w skupieniu obserwując wszelakie przyrządy zajmujące miejsca na półkach wokół niego. Obudził się kilkanaście minut temu, jednak dopiero teraz zrozumiał, że najwyraźniej zatrzymali go w tym śmiesznym pokoju na izbie przyjęć, który póki co znał tylko z naiwnych seriali.
- Dwie kobiety, starsza i młoda, jakieś urocze dziecko i mężczyzna około czterdziestki. Ma pan niezłe wsparcie – uśmiechnęła się serdecznie.
Harry westchnął, odkładając mokry wacik na prowizoryczną kozetkę.
- Chcę się zobaczyć z moim lekarzem prowadzącym. Żądam natychmiastowego wypisu na własną rękę.
- Ależ panie Styles, proszę to…
- Wszystko przemyślałem. Chcę natychmiast stąd wyjść. Nie mam czasu na jakieś…
- Panie Styles!
- Jezu!  – podniósł ręce w poddańczym geście. – Przepraszam, że jestem dla pani taki niemiły, ja tylko… – dodał po chwili, wzrokiem skanując swoje dłonie. – Przepraszam.
Pielęgniarka poklepała go po ramieniu, podając mu plastikowy kubek i okrągłą pigułkę.
- Przyprowadzę Leo. Nie powinien tu w ogóle być, ale owinął sobie cały oddział w okół palca.
Harry uśmiechnął się pod nosem. Urok osobisty Leo działał na najtwardszych ludzi. Przytaknął bez słowa, połykając tabletkę, w której rozpoznał swój stary lek na uspokojenie.
- Proszę bardzo! – w drzwiach pojawił się Adam, na rękach niosąc kędzierzawego chłopca. – Mówiłem, że nic mu nie będzie! A widzisz!
Leo z prędkością światła wyskoczył z ramion Lamberta, wtulając się w Harry’ego.
- Hej, już dobrze! – Harry pogłaskał go po gęstych lokach, jeszcze mocniej przyciskając do piersi. – Wszystko jest w porządku.
Adam posłał mu tylko zdegustowane spojrzenie. W ich niemym języku oznaczało to ni mniej ni więcej, że sytuacja nie prezentuje się najlepiej.
- Judith postanowiła, że lepiej jeśli nie będzie ci dziś przeszkadzać – czarnowłosy odchrząknął znacząco. Nie do końca wiedział, w jakim stopniu Leo jest świadomy sytuacji między Harrym a jego żoną. – Zajmę się małym i odwiozę go do domu.
Harry kiwnął głową w podzięce, wciąż nie mogąc wyswobodzić się z ciasno oplatających go rączek chłopca.
- Mógłbyś zadzwonić do Leightona? Nie będę mógł się z nim dzisiaj spotkać.
- Jasne – Adam przytaknął, wyciągając iPhone’a. – Zaraz wracam.
- Leo?
- Przepraszam – chłopiec przetarł zaczerwienione oczy, starając się opanować.
- To chyba ja powinienem przepraszać – Harry usadził go wygodnie na swoich kolanach. – Przestraszyłem cię.  
- Gdybym wiedział, że zachorujesz, jak ucieknę, to bym nie uciekał. Naprawdę bym nie uciekał!
Harry poczuł delikatne ukłucie w sercu. Leo myślał, że jest winny, stąd to całe zamieszanie w jego zaszklonych tęczówkach.
- Posłuchaj mnie, mały mężczyzno – lekko uniósł podbródek dziecka, tym samym zmuszając Leo, by spojrzał mu w oczy. - Nic, co wydarzyło się w ciągu ostatnich tygodni, nie jest twoją winą, jasne? Masz zakaz w ogóle myśleć w taki sposób – pokręcił głową, wymuszając uśmiech. – Jesteś najważniejszy w moim życiu i nie pozwolę, byś czuł się źle przez moje występki. Rozumiesz?
Leo głośno wciągnął powietrze, raz jeszcze zatapiając się w koszulce Harry’ego.
Styles westchnął, czując się bardziej rozbity niż po poznaniu prawdy o Liamie i Judith. Dawno nie widział Leo w tak mocno opłakanym stanie. Ta chora sytuacja rodzinna najwyraźniej odbijała się na nim gorzej, niż podejrzewał. Po zażegnanym kryzysie w Londynie myślał, że najgorsze już za nimi. Nie zdawał sobie sprawy, że to ledwie zalążek ciężkiej walki o utrzymanie zdrowych relacji. W głębi duszy nigdy nie wybaczy sobie, jak bardzo zranił własne dziecko.
- Spokojnie – szepnął ledwie słyszalnie, całując Leo w czubek głowy. – Wszystko będzie dobrze. Zapewniam cię.

*

- I jak?
Adam dał mu i Leo o wiele więcej czasu niż wymaga jeden telefon. Harry cieszył się, że znalazł tak wyrozumiałego przyjaciela. Był mu dozgonnie wdzięczny.
- Chyba zasnął – syknął cicho, starając się najdelikatniej, jak potrafi, ułożyć go w swoich ramionach. – Przeprosiłeś za mnie Leightona? – zapytał, przykrywając chłopca swoją kurtką.
- Możliwe, że będziesz miał okazję zrobić to osobiście.
Harry podniósł na niego skonsternowane spojrzenie.
- Powiedziałeś mu?! – uniósł głos, jednak ucichł natychmiast, gdy Leo chrapnął niewinnie w jego koszulkę. – Kazałem ci tylko odwołać spotkanie, niepotrzebnie siejesz panikę – rzucił szeptem.
- Zasługujesz na jego opieprz – Adam wzruszył ramionami, siadając na krześle obrotowym. – Uwierz mi, nie był szczęśliwy, kiedy opowiedziałem mu, jak bardzo się zaniedbywałeś.
- Urwę ci łeb – warknął pod nosem, lecz na tyle głośno, by Lambert usłyszał jego mrukliwą groźbę.
Mężczyzna zachichotał w odpowiedzi, szybko wracając do poważnego grymasu.
- Chciałbym powiedzieć „A nie mówiłem?”, ale chyba dobrze zdajesz sobie sprawę, że miałem rację.
- Okej – Harry jęknął niemrawo. – Za długo siedziałem w firmie, za dużo pracowałem, mało sypiałem i zaniedbałem pewne sprawy. Przyznałem ci rację, więc dałbyś mi spokój?
- Może – uśmiechnął się zawadiacko. – Jeśli weźmiesz urlop.
- Co? – prychnął gardłowo. – Chyba pan nie wie, co mówi, panie Lambert.
- Ostatnio często nie było cię w firmie, ale przez problemy rodzinne. To nie to samo co zasłużone wakacje od tego całego bajzlu. Przecież wiesz, że wszystkim się zajmę.
- Nie mogę wymagać od ciebie, że…
- Ale ja sam chcę, żebyś ode mnie wymagał – przerwał mu, pochylając się do przodu. – Chcę, żeby wrócił chłopak, którego poznałem siedem lat temu, a w bieżącej sytuacji nie odzyskam go, nawalając mu roboty na łeb.
Harry zagryzł wargę, wpatrując się w punkt za plecami Adama. Pierwszy raz dał mu do zrozumienia, że coś się zmieniło. Może wcześniej sam tego nie zauważył, ale faktycznie od niedawna Harry nie był do końca sobą. Zgubił gdzieś lekką beztroskę życia, którą swojego czasu w sobie uwielbiał.
- A załatwisz mi wypis do jutrzejszego ranka? Muszę jechać do Londynu.
- Chcesz siadać za kierownicę w takim stanie? Wyrzuć to sobie z głowy!
- Nie zachowuj się jak moja matka! – powiedział z wyrzutem, tamując uśmiech.
- Twoja matka urwałaby ci łeb, gdybym do niej zadzwonił.
- Nie zrobisz tego! – Adam powoli wsadził dłoń do kieszeni, wysuwając telefon. – Adam, nie! – przerażenie wstąpiło na oblicze Harry’ego.
- Spokojnie – chłopak zaśmiał się, chowając komórkę z powrotem. – Wiem, że Anne zabukowałaby najbliższy bilet, a latanie samolotem w tak mroźne zimy nie jest dobrym pomysłem.
- Dziękuję za rozwagę – Harry burknął pod nosem, uśmiechając się. – Ale ja naprawdę muszę jechać do Londynu. Przecież tam bym odpoczął – starał się przekupić Adama, jednak czuł, że stoi na przegranej pozycji. – Zayn lub Niall na pewno zaoferowaliby mi swój dom na rehabilitację – ostatnie słowo ujął w cudzysłów z palców. – Nie każ mi bawić się z tobą w pertraktacje!
Adam westchnął, przykładając do ucha dzwoniącą słuchawkę.
- Halo? – Harry przeniósł spojrzenie na wciąż śpiącego Leo. Kompletnie nie reagował na dźwięki ich rozmowy. – Jest w sali 205 na drugim piętrze. Wyjdę po ciebie na korytarz – zakończył połączenie, podnosząc się z miejsca.
- A ty dokąd? – Styles z powątpiewaniem zlustrował przyjaciela.
- Załatwić ci towarzystwo na rehabilitacji – powtórzył wcześniejszy gest Harry’ego, wychodząc z pomieszczenia.
- Dureń.
Harry zaśmiał się cicho, próbując jakoś przenieść Leo na swoje drugie ramię. Prawa ręka doszczętnie mu zdrętwiała. Delikatnie przełożył jego chude ciałko, sprawiając, że uścisk małych dłoni w okół talii Harry’ego jeszcze mocniej się zacisnął, jakby instynktownie nie pozwalał mu odejść.
- Harry?
Leighton pojawił się w progu, patrząc na niego z niepokojem.
- Cokolwiek nagadał ci ten przewrażliwiony kretyn, spokojnie – Harry uśmiechnął się mimowolnie. Myślał, że już go dzisiaj nie zobaczy. – Nie musiałeś się fatygować.
- Co się stało?
Chłopak usiadł na wcześniejszym miejscu Adama, z tą różnicą, że przyciągnął krzesło jeszcze bliżej, w taki sposób, aż ich kolana stykały się ze sobą, gdy siedzieli twarzą w twarz.
Harry westchnął cicho, ponownie spuszczając wzrok na Leo.
- Może faktycznie się nie oszczędzałem, ale miałem ostatnio dużo na głowie i tak jakoś wyszło.
- Tak jakoś wyszło? – Leighotn z powątpiewaniem podążył za wzrokiem Harry’ego. – Podobni jesteście – z uwagą wpatrywał się w śpiącego chłopca. Pokręcił głową, jakby próbując sobie przypomnieć, po co się tu znalazł. – Dlaczego nie powiedziałeś mi, że to wszystko tak cię przytłoczyło?
- Takie jest życie. Nikt nie mówił, że będzie łatwo – Harry wzruszył ramionami, oblizując spierzchniętą wargę. – Przepraszam, jeśli ciebie też zdenerwowałem.
- Najpierw przeproś samego siebie, potem spójrz na resztę dokoła – zauważył chłopak, wzdychając ciężko. – Zawiozę cię do Londynu, jeśli powierzysz mi kluczyki od swojego auta.
Harry zaskoczony przekręcił głowę.
- Szlag by go – przeklął niewyraźnie, przypominając sobie słowa Adama, gdy zostawiał go samego. – Nie jesteś do tego zobowiązany, wcale nie…
- Ale chcę być, Harry – Leighton prychnął z dezaprobatą. – Chociaż raz pozwól innym ludziom zadecydować, co jest dla ciebie lepsze.
 Harry był lekko zdumiony. Chyba jeszcze nie widział Leightona w takim stanie. Na pozór wydawał się normalny, jednak znając go już nieco lepiej, Harry czuł, że coś jest nie tak.
- Wszystko w porządku?
Brunet spojrzał na niego ze zdziwieniem.
- Może zapytaj mojego głupiego szefa, który wylądował na ostrym dyżurze? – ironizował, unikając spojrzenia Harry’ego.
- Czy ktoś tutaj się zanadto zmartwił? – Harry w zaczepny sposób uniósł brwi, a widząc zawstydzoną minę Leightona, wybuchnął lekką salwą śmiechu. – Schlebia mi pan, monsieur Pevense.
- Oh, daj spokój, Fancuzie od siedmiu boleści – jęknął cicho, także lekko się uśmiechając.
Harry’emu nieco poprawił się humor. Perspektywa, że Leightonowi zależy, sprawiła, iż choć na chwilę zapomniał o problemach. Wciąż pamiętał o umówionym spotkaniu z Liamem.
- Więc… Pojedziesz ze mną do Londynu? – dodał po chwili komfortowej ciszy.
- Jeśli chcesz. Podrzucę cię i zajmę się sobą.
- Chcę, abyś pojechał ze mną. Nie na długo – pokręcił głową, obserwują przebudzającego się Leo. – Mam tutaj kilka spraw do załatwienia.
Leighton przez chwilę obserwował chłopca, po czym wstał bezszelestnie, mierzwiąc włosy Harry’ego.
- Nie będę wam przeszkadzać. Macie trochę do nadrobienia – uśmiechnął się.
- Nie idź jeszcze. Chciałbym, żebyś go poznał.
- To nie najlepszy moment. Znajdziemy lepszą okazję – zasalutował, rozśmieszając Harry’ego. – Do jutra.
- Leighton?
Chłopak oparł się o framugę, pytająco wpatrując się w Harry’ego.
- Ja… - przymknął oczy, czując jak jego policzki przybierają odcień dorodnego pomidora.
Leighton zachichotał cicho, ukazując rząd perfekcyjnie białych zębów.
- Do jutra, Harry – zaakcentował ostatnie słowo, wychodząc.

*

- Szefie?
Postawny mężczyzna pojawił się w drzwiach gabinetu.
- Czego? Nie widzisz, że… A niech mnie! – klasnął w dłonie, dostrzegając uroczą szatynkę stojącą u boku chłopaka. – Camila, słoneczko! Niech cię uściskam!
Dziewczyna z lekkim grymasem podeszła do Jacksona, pozwalając mu objąć się ramieniem.
- Wracasz do nas?
- Wciąż nie zmieniłam decyzji – uśmiechnęła się niemrawo. – Po prostu… - westchnęła pod nosem. – Nie chcę, by to wyciekło poza nasza dwójkę – z uwagą przyjrzała się ciemnoskóremu facetowi, który przyprowadził ją do biura.
- Masz przerwę, Stan – podążył za wzrokiem dziewczyny, odprawiając swojego ulubionego ochroniarza. – Wyczuwam, że nie bez powodu pokonałaś tyle kilometrów – odsunął przed nią krzesło, obchodząc biurko i zasiadając na swoim stałym miejscu. – Słucham cię, aniołku!
- Potrzebuję pieniędzy.
Morrison zachichotał, z udawanym gestem ocierając łzę z policzka.
-Skarbie! A kto nie? – przyjrzał się jej kpiąco. – Wiesz, jeżeli nie chcesz wrócić do pracy, nie wiem, jak mógłbym ci…
- Jak bardzo potrzebujesz odzyskać pewnego małego dupka? – weszła mu w słowo, w ciągu kilku sekund ponownie zyskując w jego oczach.
- Gdzie? – spojrzał na nią zafascynowany. – Gdzie jest Pevense?! – uniósł głos, sprawiając, że podskoczyła w miejscu.
- Nie – otrząsnęła się, zbierając się z miejsca. – Nie powinnam.
- Ile chcesz?
Zatrzymana tymi słowami, mocno ścisnęła powieki, lekko obracając się w stronę Jacksona.
- Camila, słońce! – podszedł do niej, delikatnie gładząc jej ramiona. – Jesteś na krawędzi. Znowu. A ja ponownie mogę być twoim bohaterem, hm? – obserwował ją, lekko drżąc. – A więc? Może jednak porozmawiamy?
Dziewczyna przytaknęła, znów siadając naprzeciw.
- Idealnie! – Morrison uśmiechnął się w lekkim otępieniu, wykręcając numer na dość starym sprzęcie telefonicznym. – Andrew, bierz chłopaków i przyjeżdżajcie! – obserwował Camillę bezczelnym spojrzeniem. - Znalazłem Leightona.

12 komentarzy:

  1. eeeeeeeek! Jejku, to jest genialne, jak możesz być niezadowolona?! Cudo! Chcę już wiedzieć więcej! khbewhfdob
    / @ohMyMalik3

    OdpowiedzUsuń
  2. A to suka no!
    Jak mogła go tak wydać!
    Yhhh
    ;-;
    / @yoirishboy

    OdpowiedzUsuń
  3. to jest genialne :D
    Kocham Twój styl pisania, tą historię i wgl
    Szkoda mi tylko Leo że musi cierpieć za błędy rodziców ale cóż takie życie dzieci zawsze muszą płacić za błędy rodziców.
    Nie wiem jak możesz być z tego niezadowolona :P

    Udanych ferii ♥
    Em

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział jak każdy inny - cudo!
    Ciekawe jak Leo zareaguje jak pozna Leightona ^u^

    Pozdrawiam, ściskam, całuję i życzę weny,
    @luvmyCon

    PS. Zapraszam na mojego ff o The Vamps. http://www.wattpad.com/36355752-twice :)

    OdpowiedzUsuń
  5. ej no, dlaczego ona go wydała? biedny leighton:(
    czekam na kolejny rozdział, pisz szybciutko!
    @dametomlynz

    OdpowiedzUsuń
  6. Eh, głupia Camilla, czy jak jej tam. Jak ona mogła go tak wydać? Oj Leighton :(
    Leoś jak zwykle słodki c: Harry za bardzo się zaniedbuje... Ale w sumie mu się nie dziwię. Dobre tyle, że jest jeszcze pan Pevense ;)
    Czekam na następny, nie musisz się spieszyć, poczekamy xx

    ~ @lonelyloueh

    OdpowiedzUsuń
  7. Gubię się, napraw to błagam! Bo jestem zdezorientowana, a to nie dobrze! xd
    Co do rozdziału to kocham rozmowy Adama i Harry'ego!
    Chyba zaczynam przekonywać się do Leightona!
    Ale i tak to nie Lou!

    Po za tym co to kurwa za końcówka?
    Jak ja przyjebie tej dziewczynie to się kurwa nie pozbiera!
    Tak go wydać? O nie! Adi się wkurwił!

    OdpowiedzUsuń
  8. matko shskabosbskvskx musze sie pozbierać przez ciebie, rozdział idealny i życze weny na dalsze ;)
    @louehzlly

    OdpowiedzUsuń
  9. rozdział wspaniały!
    jeju, mam nadzieję, że jednak nie złapią Leightona XD
    czekam na następny *-*!
    / @holyfire41

    OdpowiedzUsuń
  10. Ta cholerna Camila na sam koniec tak mnie wkurzyła, ahh ukręciłabym jej łeb gdyby istniała!
    Poza tym uwielbiam Adam'a! Jego rozmowy z Harrym są świetne!
    No i Leighton i to jak Styles się przy nim zachowuje awwhh uwielbiam <3
    W ogóle całość cudowna, fajnie, że był Leo :)
    Na początku się troszkę pogubiłam, ale jak się skupiłam to wszystko stworzyło idealną całość :)
    Jesteś cudowna pisarką!
    Do następnego, kochana xx

    OdpowiedzUsuń
  11. kolejny jest świetny ale myślałam że Harry i Liam suę spotkają .. ale tak też jest ok! dobrze że Hazz ma Adama i Leightonaaaa ♥ a Leo jrst słodki jak zawsze aww :3

    OdpowiedzUsuń
  12. Omg co jest Leightonem?!
    Jejku sceny z Hazzą i Leightonem sobą urocze awwh ♥
    Już za niedługo masz ferie hkfghf ♥. Idealnie!
    Chyba piszę bzdury, jestem już zmęczona haha

    OdpowiedzUsuń