Nie będę kłamać - jest mega krótko, mega dziwnie i mega nie w moim stylu. Retrospekcja chyba dłuższa od całego rozdziału właściwego.
Nie nadążam ze szkołą, ze wszystkim innym. To aż irracjonalne, biorąc pod uwagę, że dopiero zaczął się rok szkolny. Poza nauką prywatne sprawy też rzuciły mi się na łeb, więc nie dałam rady wykrzesać nic więcej z tego rozdziału. Stwierdziłam, że wolicie cokolwiek od niczego, prawda?
W wakacje byłam w miarę regularna, ale teraz nie wiem, kiedy i jak będę publikować. Postaram się wykrzesać każdą chwilę. Oby wena nie zrobiła mnie w jajo.
Mimo wszystko, liczę na waszą wyrozumiałość.
Do napisania!
_____________________
Retrospekcja
Wtorek, 01.04.2012r.
- A co myślisz o tym?
Chłopak przejął
świstek, z uwagą śledząc tekst pełen kleksów i przekreśleń. Wymięta kartka
wyglądała, jakby wyjęto ją psu z gardła. Kilkanaście przedziurawionych miejsc
sugerowało, że Harry bardzo przykładał się do wyraźnego kaligrafowania swoich
bazgrołów.
Delikatny uśmiech
błądził po wargach Louis’ego.
- To jest to –
spojrzał na Stylesa, wyrywając mu długopis z dłoni. Szybkim ruchem dopisał dwie
linijki, na końcu stawiając dwukropek i nawias. – Będzie się świetnie
komponować.
Harry spojrzał ponad
ramieniem przyjaciela, odczytując na głos.
- „Cause this love is
only getting stronger so I don’t wanna wait any longer, I just wanna tell the
world that you’re mine, Styles J”* – zachichotał, mierzwiąc oklapniętą
grzywkę bruneta. – Jeśli zmienimy ostatnie słowo, to są naprawdę genialne
wersy.
- Nie podoba ci się?
- Bynajmniej. Po
prostu nie wyobrażam sobie Zayna śpiewającego dla mnie miłosną serenadę –
prychnął, podchodząc do niewielkiego aneksu kuchennego. – Głodny?
- Jasne – Louis
przytaknął w zamyśleniu. Z szuflady wyjął notes, pieczołowicie przelewając na
papier zdanie po zdaniu.
- Bawisz się w
powieściopisarza?
Harry uśmiechnął się,
stawiając na stoliku dwa talerze odgrzanej w mikrofali chińszczyzny.
- Hej, ziemia do Tommo
– machnął ręką tuż przed wzrokiem Louis’ego, wyrywając go z transu.
- Tak, tak, dzięki –
rzucił na odczepne, wracając do pisania.
Był wyraźnie
pochłonięty tym, co robił. Niczym robot kreślił kolejne i kolejne wyrazy. Ku
zdziwieniu Harry’ego, w ogóle nie popełniał błędów. Miał całkowitą kontrolę nad
tym, co chciał przekazać.
Zaintrygowany, nie
mogąc dłużej wytrzymać, odłożył widelec i zwinnym ruchem wyrwał przyjacielowi
skoroszyt.
- Oddawaj!
Parę centymetrów wzwyż
pozwoliło mu skutecznie odpędzić Tomlinsona, który niestrudzenie stawał na palcach,
chcąc odebrać własność.
- Wow, Lou!
- Nie Lou-Louj mi
tutaj, tylko oddawaj!
- Nie, poważnie, to
jest świetne. Wpadłeś na to przed chwilą?
- Zainspirowałeś mnie
stęchłym zapachem jedzenia – wywrócił oczami. Wiedząc, że z metrem osiemdziesiąt
pięć nie ma co walczyć, wrócił na małą, niewygodną kozetkę. Umeblowanie
nowojorskiego studia z pewnością nie sprzyjało zdrowiu kręgosłupa.
- Łatwo ci to
przychodzi. Nigdy nie pojmę jak to możliwe – Harry westchnął, dołączając do
bruneta.
Louis zagryzł wargę,
hamując chichot.
- Po prostu skupiam
się na tym, co czuję. Żadnych blokad – dokładnie dobierał słowa, całkowicie
skupiając się na Harrym. – Żadnych.
Styles odwzajemnił
spojrzenie, wiedząc, do czego zmierza. Harry nigdy nie będzie taki pewny siebie
i bezpośredni jak Louis.
- Jedz, bo wystygnie.
- Wiesz? Trochę siebie
nie doceniasz – Louis z uwagą lustrował swój ryż, ignorując skonsternowane
spojrzenie Harry’ego. – Kiedyś możesz wieść prym w tej dziedzinie – westchnął.
– Byłbyś genialnym tekściarzem, gdybyś choć trochę się otworzył.
Harry nie zaprzeczył.
Głupio mu przyznać, że lubi pisać i chyba całkiem dobrze się w tym odnajduje.
Chociaż Louis miał rację – twórczość do wglądu publicznego stopowała go na
tyle, iż każdą pracę analizował percepcją innych, ignorując to, jak sam się z
tym czuje. Kątem oka jeszcze raz zmierzył fragmenty Louis’ego. Patrząc na nie
wiedział, że są jego, przesiąknięte nim po ostatnie litery.
„I promised one day that I’ll bring you back a
star. I caught one and it burned a hole in my hand…” *2
- Styles, jest za dziesięć siódma.
- Już, chwila.
Harry wygrzebał się spod kołdry, mrużąc oczy przed
oślepiającym blaskiem poranka. W pośpiechu naciągnął na siebie wczorajsze
jeansy. Nie miał ochoty użerać się z zamkniętą walizką. Od niechcenia
przeczesał dłonią włosy, przekraczając próg niewielkiej kuchni.
- Chcesz? Wiem, że chcesz.
Adam postawił przed nim parujący kubek. Harry wspiął się na
wysoki stołek, głowę opierając o blat.
- Zabieraj te kłaki z moich kanapek – Lambert uderzył go lekko
łopatką kuchenną. Usiadł naprzeciwko, w skupieniu przyglądając się
przyjacielowi.
- No co? – Harry wzruszył ramionami, biorąc łyk kawy, która
przyjemnie rozgrzała go od środka.
- Co teraz? - Adam przeniósł wzrok na artykuł w dzisiejszej
gazecie. Podrapał się po karku, palcem wskazującym pokazując Harry’emu
nagłówek:
„Lider zespołu wszech czasów w separacji”
- Nie wiem, skąd już wiedzą – czarnowłosy westchnął,
wkładając brudne naczynia do zlewu.
- Wychodzi na to, że nawet sąsiadom nie można ufać – Harry
wysilił się na uśmiech, dopijając swój napój. – Chodź, podrzucę cię.
- Dzień dobry, panie Styles!
Harry przytakiwał każdemu, schodami wspinając się na ósme
piętro. Adam pędził za nim, jęcząc i marudząc przy każdym kroku.
- Durna awaria – burknął, kiedy dotarli na odpowiedni
poziom. – Kończysz dziś równo ze mną, czy mam iść na autobus? – przystanął w
drodze do swojego grajdołka.
- O siedemnastej na parkingu.
Adam skinął głową, znikając za zakrętem. Harry skierował się
w stronę biurka sekretarki.
- Coś nowego? – wyczekująco spojrzał na dziewczynę,
składając podpis na kilku czekających już na niego dokumentach.
- Dzień dobry, panie Styles. Ma pan gościa, czeka w
gabinecie.
- Nie spodziewałem się…
- Miał wizytówkę – wpadła mu w słowo. Zarumieniła się,
podając Harry'emu teczki, z którymi powinien się dziś uporać.
- No tak. Dziękuję, Veronico.
- Miłego dnia, panie Styles!
Ruszył szybciej niż miał w zwyczaju, po drodze zdejmując
kurtkę i przerzucając ją przez ramię. Wpadł do ciemnego biura, zapalając
światło. Rozejrzał się dookoła, szukając go wzrokiem.
- Bardzo impulsywnie, Harry - Leighton siedział na JEGO
krześle za JEGO biurkiem, w palcach trzymając JEGO zdjęcie.
- Nie za wygodnie, panie Pevense? – zamknął drzwi,
podchodząc bliżej. Rzucił dokumentację na blat, delikatnie odbierając mu z rąk
fotografię.
Leighton wstał, niespiesznie okrążył Harry’ego, po czym
usiadł po drugiej stronie, gdzie zazwyczaj oczekiwali go normalni pracownicy.
Harry postawił ramkę na swoje miejsce. Zapach wody kolońskiej Leightona wciąż unosił się przy jego fotelu.
- Więc – odkaszlnął, szykując się na walkę z niebezpiecznie
bezpruderyjnym spojrzeniem bruneta. – Masz to, o co cię prosiłem?
- Owszem – chłopak wyciągnął z kieszeni pendrive’a. Położył
go na stole, pstryknięciem przekazując Harry’emu. Podniósł się, udając, że
rozprostowuje kości.
- Idziesz już? – Harry zmarszczył brwi, obserwując, jak
Leighton podnosi swój czarny plecak.
- Miałem ci to tylko przynieść - prychnął, jakby nigdy nic.
Harry westchnął.
- Nie jesteś ze mną na ty, Leightonie.
- Ty ze mną też nie, Harry.
Puścił mu oczko, otwierając drzwi.
- Zadzwonię za parę dni.
- Nie chcesz nawet przedyskutować kwestii umowy? – oparł się
o krzesło. Leighton wprawiał go w coraz większe zakłopotanie. – O ile jakąś
podpiszemy – poprawił się, widząc triumfalne iskierki malujące się w jego
oczach.
- Panie Styles, ja przepraszam, mówiłam pani, że jest pan
zajęty, ale… - Veronica wpadła do pomieszczenia, a tuż za nią pojawiła się
Judith.
- Czego chcesz? – Harry wstał powoli, zmieszane spojrzenie
rzucając w stronę Leightona i swojej sekretarki. Jeśli jego żona planowała
zrobić mu awanturę, wolał, żeby nie było żadnych świadków.
- Harry…
- Nie teraz – delikatnie złapał ją za ramię, próbując
wypędzić z gabinetu.
- Harry, nie wiem, gdzie jest Leo.
Zayn od paru minut krążył samochodem po parkingu.
- Cholera!
Jak na złość wszyscy postanowili wybrać się dziś do supermarketu. Dźwięk telefonu wyrwał go z szeptania wiązanki pełnej przekleństw. Zawsze, gdy się spieszył, coś musiało uprzykrzyć mu życie.
- Czego? - warknął do telefonu, nie spoglądając na wyświetlacz.
- Zayn? - zmartwiony głos Perrie nieco go zaniepokoił.
- Coś się stało?
- Jest u mnie syn Harry'ego.
- Co? - Malik zmarszczył brwi, odnajdując wreszcie upragnione wolne miejsce.
- Ma jego kartę kredytową. Pomijam fakt, że przyjechał tu sam, chowając się w toalecie w pociągu.
- CO?! - Zayn drastycznie zahamował, wyłączając silnik. - Powiedz, że żartujesz.
- Wracaj do domu, ja dzwonię do Harry'ego - nie czekając na odpowiedź, zakończyła połączenie.
* fragment They don't know about us
*2 fragment Don't let me go
Super jak zwykle <3
OdpowiedzUsuńFajny rozdził nie mów że głupi bo jest ciekawy :) czekam na dalszą część. za każdym razem mnie zaskakujesz. kc <3 powodzenia w szkole xx
OdpowiedzUsuńDzisiaj nie będzie hitlerowskiej strony, chociaż bardzo bym chciała ją tutaj dać xd
OdpowiedzUsuńRozdział jest fajnie :) x
Mam nadzieję, że doczekam się MOJEGO wyjaśnienia w końcu! xd
Ciekawie.. I nie jest głupi! Trochę krótki, ale żeby od razu głupi? Bez przesady. Ciekawe, co by było, jakby Leighton zobaczył Lou na jakimś zdjęciu z Harry'm.. Haha, byłoby odjazdowo. Tak poza tym to ciekawe czemu Leo uciekł do Perrie i Zayn'a.. No nic, czekam na kolejny świetny rozdział :3
OdpowiedzUsuń@lonelyloueh
Boże asdfghjkl dawaj następny rozdział! Wgl kocham ten ff, mimo że nie jestem Larry Shipper ;) Życzę weny na nexta xx
OdpowiedzUsuńzgadzam sie z panią powyżej xd
OdpowiedzUsuńJEst cudowny , serio :o
Ja chce widzieć Cię w pełnej okazałości weny :*
Spokojnie rozumiem,że jest szkoła i duzooo do roboty ;/
Powodzenia w szkole <3 @gabka17 xx
Kiepsko pisząca Klaudia to oksymoron, skarbie, a teraz do rzeczy
OdpowiedzUsuńgaishltheilsh JUDITH MOŻE SPIERDALAĆ, SAJONARA SZMATO.
Biedny Leo, jakbym miała taką matkę to też bym spierdzieliła.
Zabiję cię za użycie TYCH piosenek.
Leighton jest taki dhdtghdgx.
Nie shippuję Larrego, ale ydjfdyer nie umiem się nawet wysłowić.
Jak podpalę szkołę to dodasz szybko nowy rozdział?
Zajebiste <3
OdpowiedzUsuńFajny rozdział :) Życzę weny i z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy :)
OdpowiedzUsuńKiedy next? *.*
OdpowiedzUsuńWchodzę tu codziennie i sprawdzam czy coś nowego dodałaś bo strasznie mnie to wciągnęło <3
niestety, nie mam czasu na pisanie, ale postaram się coś wkrótce wykombinować. chciałabym, aby rozdział był dłuższy niż zwykle, skoro nawaliłam z tą częścią. mam nadzieję, że mi się uda.
Usuńdziękuję bardzo, że tutaj wchodzisz, nawet nie wiesz, jak mi miło <3
Okej, rozumiem <3. Nie pospieszam Cię :*.
Usuń