niedziela, 8 września 2013

Rozdział 7

Cześć!
Nie będę kłamać - jest mega krótko, mega dziwnie i mega nie w moim stylu. Retrospekcja chyba dłuższa od całego rozdziału właściwego.
Nie nadążam ze szkołą, ze wszystkim innym. To aż irracjonalne, biorąc pod uwagę, że dopiero zaczął się rok szkolny. Poza nauką prywatne sprawy też rzuciły mi się na łeb, więc nie dałam rady wykrzesać nic więcej z tego rozdziału. Stwierdziłam, że wolicie cokolwiek od niczego, prawda?
W wakacje byłam w miarę regularna, ale teraz nie wiem, kiedy i jak będę publikować. Postaram się wykrzesać każdą chwilę. Oby wena nie zrobiła mnie w jajo.
Mimo wszystko, liczę na waszą wyrozumiałość.
Do napisania!

_____________________


Retrospekcja

Wtorek, 01.04.2012r.

- A co myślisz o tym?
Chłopak przejął świstek, z uwagą śledząc tekst pełen kleksów i przekreśleń. Wymięta kartka wyglądała, jakby wyjęto ją psu z gardła. Kilkanaście przedziurawionych miejsc sugerowało, że Harry bardzo przykładał się do wyraźnego kaligrafowania swoich bazgrołów.
Delikatny uśmiech błądził po wargach Louis’ego.
- To jest to – spojrzał na Stylesa, wyrywając mu długopis z dłoni. Szybkim ruchem dopisał dwie linijki, na końcu stawiając dwukropek i nawias. – Będzie się świetnie komponować.
Harry spojrzał ponad ramieniem przyjaciela, odczytując na głos.
- „Cause this love is only getting stronger so I don’t wanna wait any longer, I just wanna tell the world that you’re mine, Styles J”* – zachichotał, mierzwiąc oklapniętą grzywkę bruneta. – Jeśli zmienimy ostatnie słowo, to są naprawdę genialne wersy.
- Nie podoba ci się?
- Bynajmniej. Po prostu nie wyobrażam sobie Zayna śpiewającego dla mnie miłosną serenadę – prychnął, podchodząc do niewielkiego aneksu kuchennego. – Głodny?
- Jasne – Louis przytaknął w zamyśleniu. Z szuflady wyjął notes, pieczołowicie przelewając na papier zdanie po zdaniu.
- Bawisz się w powieściopisarza?
Harry uśmiechnął się, stawiając na stoliku dwa talerze odgrzanej w mikrofali chińszczyzny.
- Hej, ziemia do Tommo – machnął ręką tuż przed wzrokiem Louis’ego, wyrywając go z transu.
- Tak, tak, dzięki – rzucił na odczepne, wracając do pisania.
Był wyraźnie pochłonięty tym, co robił. Niczym robot kreślił kolejne i kolejne wyrazy. Ku zdziwieniu Harry’ego, w ogóle nie popełniał błędów. Miał całkowitą kontrolę nad tym, co chciał przekazać.
Zaintrygowany, nie mogąc dłużej wytrzymać, odłożył widelec i zwinnym ruchem wyrwał przyjacielowi skoroszyt.
- Oddawaj!
Parę centymetrów wzwyż pozwoliło mu skutecznie odpędzić Tomlinsona, który niestrudzenie stawał na palcach, chcąc odebrać własność.
- Wow, Lou!
- Nie Lou-Louj mi tutaj, tylko oddawaj!
- Nie, poważnie, to jest świetne. Wpadłeś na to przed chwilą?
- Zainspirowałeś mnie stęchłym zapachem jedzenia – wywrócił oczami. Wiedząc, że z metrem osiemdziesiąt pięć nie ma co walczyć, wrócił na małą, niewygodną kozetkę. Umeblowanie nowojorskiego studia z pewnością nie sprzyjało zdrowiu kręgosłupa.
- Łatwo ci to przychodzi. Nigdy nie pojmę jak to możliwe – Harry westchnął, dołączając do bruneta.
Louis zagryzł wargę, hamując chichot.
- Po prostu skupiam się na tym, co czuję. Żadnych blokad – dokładnie dobierał słowa, całkowicie skupiając się na Harrym. – Żadnych.
Styles odwzajemnił spojrzenie, wiedząc, do czego zmierza. Harry nigdy nie będzie taki pewny siebie i bezpośredni jak Louis.
- Jedz, bo wystygnie.
- Wiesz? Trochę siebie nie doceniasz – Louis z uwagą lustrował swój ryż, ignorując skonsternowane spojrzenie Harry’ego. – Kiedyś możesz wieść prym w tej dziedzinie – westchnął. – Byłbyś genialnym tekściarzem, gdybyś choć trochę się otworzył.
Harry nie zaprzeczył. Głupio mu przyznać, że lubi pisać i chyba całkiem dobrze się w tym odnajduje. Chociaż Louis miał rację – twórczość do wglądu publicznego stopowała go na tyle, iż każdą pracę analizował percepcją innych, ignorując to, jak sam się z tym czuje. Kątem oka jeszcze raz zmierzył fragmenty Louis’ego. Patrząc na nie wiedział, że są jego, przesiąknięte nim po ostatnie litery.
„I promised one day that I’ll bring you back a star. I caught one and it burned a hole in my hand…” *2

- Styles, jest za dziesięć siódma.
- Już, chwila.
Harry wygrzebał się spod kołdry, mrużąc oczy przed oślepiającym blaskiem poranka. W pośpiechu naciągnął na siebie wczorajsze jeansy. Nie miał ochoty użerać się z zamkniętą walizką. Od niechcenia przeczesał dłonią włosy, przekraczając próg niewielkiej kuchni.
- Chcesz? Wiem, że chcesz.
Adam postawił przed nim parujący kubek. Harry wspiął się na wysoki stołek, głowę opierając o blat.
- Zabieraj te kłaki z moich kanapek – Lambert uderzył go lekko łopatką kuchenną. Usiadł naprzeciwko, w skupieniu przyglądając się przyjacielowi.
- No co? – Harry wzruszył ramionami, biorąc łyk kawy, która przyjemnie rozgrzała go od środka.
- Co teraz? - Adam przeniósł wzrok na artykuł w dzisiejszej gazecie. Podrapał się po karku, palcem wskazującym pokazując Harry’emu nagłówek:
„Lider zespołu wszech czasów w separacji”
- Nie wiem, skąd już wiedzą – czarnowłosy westchnął, wkładając brudne naczynia do zlewu.
- Wychodzi na to, że nawet sąsiadom nie można ufać – Harry wysilił się na uśmiech, dopijając swój napój. – Chodź, podrzucę cię.

- Dzień dobry, panie Styles!
Harry przytakiwał każdemu, schodami wspinając się na ósme piętro. Adam pędził za nim, jęcząc i marudząc przy każdym kroku.
- Durna awaria – burknął, kiedy dotarli na odpowiedni poziom. – Kończysz dziś równo ze mną, czy mam iść na autobus? – przystanął w drodze do swojego grajdołka.
- O siedemnastej na parkingu.
Adam skinął głową, znikając za zakrętem. Harry skierował się w stronę biurka sekretarki.
- Coś nowego? – wyczekująco spojrzał na dziewczynę, składając podpis na kilku czekających już na niego dokumentach.
- Dzień dobry, panie Styles. Ma pan gościa, czeka w gabinecie.
- Nie spodziewałem się…
- Miał wizytówkę – wpadła mu w słowo. Zarumieniła się, podając Harry'emu teczki, z którymi powinien się dziś uporać.
- No tak. Dziękuję, Veronico.
- Miłego dnia, panie Styles!
Ruszył szybciej niż miał w zwyczaju, po drodze zdejmując kurtkę i przerzucając ją przez ramię. Wpadł do ciemnego biura, zapalając światło. Rozejrzał się dookoła, szukając go wzrokiem.
- Bardzo impulsywnie, Harry - Leighton siedział na JEGO krześle za JEGO biurkiem, w palcach trzymając JEGO zdjęcie.
- Nie za wygodnie, panie Pevense? – zamknął drzwi, podchodząc bliżej. Rzucił dokumentację na blat, delikatnie odbierając mu z rąk fotografię.
Leighton wstał, niespiesznie okrążył Harry’ego, po czym usiadł po drugiej stronie, gdzie zazwyczaj oczekiwali go normalni pracownicy. Harry postawił ramkę na swoje miejsce. Zapach wody kolońskiej Leightona wciąż unosił się przy jego fotelu.
- Więc – odkaszlnął, szykując się na walkę z niebezpiecznie bezpruderyjnym spojrzeniem bruneta. – Masz to, o co cię prosiłem?
- Owszem – chłopak wyciągnął z kieszeni pendrive’a. Położył go na stole, pstryknięciem przekazując Harry’emu. Podniósł się, udając, że rozprostowuje kości.
- Idziesz już? – Harry zmarszczył brwi, obserwując, jak Leighton podnosi swój czarny plecak.
- Miałem ci to tylko przynieść - prychnął, jakby nigdy nic.
Harry westchnął.
- Nie jesteś ze mną na ty, Leightonie.
- Ty ze mną też nie, Harry.
Puścił mu oczko, otwierając drzwi.
- Zadzwonię za parę dni.  
- Nie chcesz nawet przedyskutować kwestii umowy? – oparł się o krzesło. Leighton wprawiał go w coraz większe zakłopotanie. – O ile jakąś podpiszemy – poprawił się, widząc triumfalne iskierki malujące się w jego oczach.
- Panie Styles, ja przepraszam, mówiłam pani, że jest pan zajęty, ale… - Veronica wpadła do pomieszczenia, a tuż za nią pojawiła się Judith.
- Czego chcesz? – Harry wstał powoli, zmieszane spojrzenie rzucając w stronę Leightona i swojej sekretarki. Jeśli jego żona planowała zrobić mu awanturę, wolał, żeby nie było żadnych świadków.
- Harry…
- Nie teraz – delikatnie złapał ją za ramię, próbując wypędzić z gabinetu.
- Harry, nie wiem, gdzie jest Leo.

Zayn od paru minut krążył samochodem po parkingu. 
- Cholera!
Jak na złość wszyscy postanowili wybrać się dziś do supermarketu. Dźwięk telefonu wyrwał go z szeptania wiązanki pełnej przekleństw. Zawsze, gdy się spieszył, coś musiało uprzykrzyć mu życie. 
- Czego? - warknął do telefonu, nie spoglądając na wyświetlacz.
- Zayn? - zmartwiony głos Perrie nieco go zaniepokoił.
- Coś się stało?
- Jest u mnie syn Harry'ego.
- Co? - Malik zmarszczył brwi, odnajdując wreszcie upragnione wolne miejsce.
- Ma jego kartę kredytową. Pomijam fakt, że przyjechał tu sam, chowając się w toalecie w pociągu. 
- CO?! - Zayn drastycznie zahamował, wyłączając silnik. - Powiedz, że żartujesz. 
- Wracaj do domu, ja dzwonię do Harry'ego - nie czekając na odpowiedź, zakończyła połączenie. 


*2 fragment Don't let me go

12 komentarzy:

  1. Super jak zwykle <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny rozdził nie mów że głupi bo jest ciekawy :) czekam na dalszą część. za każdym razem mnie zaskakujesz. kc <3 powodzenia w szkole xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzisiaj nie będzie hitlerowskiej strony, chociaż bardzo bym chciała ją tutaj dać xd
    Rozdział jest fajnie :) x
    Mam nadzieję, że doczekam się MOJEGO wyjaśnienia w końcu! xd

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawie.. I nie jest głupi! Trochę krótki, ale żeby od razu głupi? Bez przesady. Ciekawe, co by było, jakby Leighton zobaczył Lou na jakimś zdjęciu z Harry'm.. Haha, byłoby odjazdowo. Tak poza tym to ciekawe czemu Leo uciekł do Perrie i Zayn'a.. No nic, czekam na kolejny świetny rozdział :3
    @lonelyloueh

    OdpowiedzUsuń
  5. Boże asdfghjkl dawaj następny rozdział! Wgl kocham ten ff, mimo że nie jestem Larry Shipper ;) Życzę weny na nexta xx

    OdpowiedzUsuń
  6. zgadzam sie z panią powyżej xd
    JEst cudowny , serio :o
    Ja chce widzieć Cię w pełnej okazałości weny :*
    Spokojnie rozumiem,że jest szkoła i duzooo do roboty ;/
    Powodzenia w szkole <3 @gabka17 xx

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiepsko pisząca Klaudia to oksymoron, skarbie, a teraz do rzeczy
    gaishltheilsh JUDITH MOŻE SPIERDALAĆ, SAJONARA SZMATO.
    Biedny Leo, jakbym miała taką matkę to też bym spierdzieliła.
    Zabiję cię za użycie TYCH piosenek.
    Leighton jest taki dhdtghdgx.
    Nie shippuję Larrego, ale ydjfdyer nie umiem się nawet wysłowić.
    Jak podpalę szkołę to dodasz szybko nowy rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  8. Fajny rozdział :) Życzę weny i z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Kiedy next? *.*
    Wchodzę tu codziennie i sprawdzam czy coś nowego dodałaś bo strasznie mnie to wciągnęło <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. niestety, nie mam czasu na pisanie, ale postaram się coś wkrótce wykombinować. chciałabym, aby rozdział był dłuższy niż zwykle, skoro nawaliłam z tą częścią. mam nadzieję, że mi się uda.
      dziękuję bardzo, że tutaj wchodzisz, nawet nie wiesz, jak mi miło <3

      Usuń
    2. Okej, rozumiem <3. Nie pospieszam Cię :*.

      Usuń