środa, 20 listopada 2013

Rozdział 12

Cześć.
Nie jestem szczególnie zadowolona, ale nie miałam czasu, żeby cokolwiek napisać. I będzie ciężko żebym jakąkolwiek chwilę wykrzesała do końca roku, dlatego przepraszam za wszelkie niedociągnięcia.
Dziękuję jak zwykle tym, co komentują. Lubię czytać, co macie mi do powiedzenia, kogo lubicie, a kogo nie, haha.
Do następnego! 

___________________________

- Dasz sobie radę?
Perrie krzątała się po mieszkaniu, pakując do torebki tonę kosmetyków.
- Jeśli zgłodniejesz, obiad jest w czarnym naczyniu na górnej półce. Alarm przeciwpożar…
- Nie mam zamiaru niczego podpalić – Harry zaśmiał się, klepiąc blondynkę po ramieniu. – Idź już i bawcie się dobrze.
Perrie przytaknęła. Zostawiła Harry’ego w kuchni, podążając na korytarz.
- Ah, jakby co na półce przy piekarniku masz…
- Numery telefonu! – odkrzyknął Harry, kręcąc głową z niedowierzaniem.
Perrie traktowała go jak swojego synka, który pierwszy raz zostaje sam w domu. Nie chciał bardziej psuć Malikom codziennej rutyny, dlatego postanowił, że nie pójdzie z nimi na imprezę. Nawet nie znał ich znajomych. W zamian zaoferował się do pilnowania Jaydena i Sophii.
- Na pewno nie zadzwonić po opiekunkę?
- Harry ma lepsze kwalifikacje niż twoja nastoletnia niania – Malik wywrócił oczami, wyłaniając się z holu. Pociągnął Perrie w stronę drzwi wyjściowych. – Będziemy późno, więc nie wzywaj policji, jak coś usłyszysz nad ranem.
- Jasne – Harry oderwał wzrok od wyświetlacza swojej komórki. – Teraz ty chcesz mi prawić kazania? – uniósł brew, z drwiną przyglądając się przyjacielowi.
- Jeśli masz jakieś plany, możesz zaprosić tu kogo tylko chcesz, przecież wiesz.
- Dzięki, ale nie potrzebuję towarzystwa.
Malik wzruszył ramionami, zapinając kurtkę.
- Więc do jutra – zasalutował, wychodząc. Tym samym Harry został sam w piątkowy wieczór.
Powolnym krokiem ruszył na górę, uchylając drzwi sypialni Jaydena.
- Mama mówiła, że śpisz.
Chłopiec podskoczył, odwracając wzrok od monitora.
- Jeden poziom?
Harry westchnął zrezygnowany, grożąc mu palcem.
- Przyjdę za pół godziny i komputer ma być wyłączony.
- Jasne! Dzięki, wujek.
Styles zajrzał jeszcze do Sophii, która uroczo pochrapywała, niestety, dziedzicząc tę niecną cechę po ojcu. Upewniwszy się, że żadna ściana nie grozi zawaleniem, na wypadek gdyby Perrie zechciała zadzwonić i zapytać, udał się na dół i opadł na wielką, miękką kanapę.
Westchnął przeciągle, wydobywając z kieszeni telefon. Wykręcił numer, przymykając powieki i wygodnie lokując się na poduszkach.
- Już myślałem, że mnie nie kochasz – znajomy głos od razu przyprawił Harry’ego o uśmiech. Wyrzuty sumienia jeszcze silniej dały się we znaki, gdy pomyślał, że od wyjazdu do Londynu nie dawał Adamowi znaku życia.
- Nigdy cię nie kochałem. Sprawdzam tylko, czy nie puściłeś mi biznesu z dymem.
- Nie, ale bardzo chętnie wystawię twoje walizy za drzwi. Nie zapominaj na czyim utrzymaniu jesteś.
Harry zagryzł wargę, tamując śmiech.
- A tak poważnie. Jak tam?
- Cóż – Adam westchnął. – Kiedy wrócisz czeka cię sporo roboty. Nie widać biurka przez masę piętrzących się papierów. I zgadnij co właśnie robię? Idę dołożyć następną piękną teczuszkę. Jakbym budował piramidę w twoim gabinecie.
- Jesteś w firmie? – spojrzał na zegarek, marszcząc czoło. – Na miłość boską, zaraz dziesiąta. Idź obejrzeć nowy sezon „How I met your mother” czy coś.
- Zaraz wychodzę. Po prostu trochę mi tu schodzi, odkąd szef dupek grzeje tyłek na wakacjach.
- Zamknij się – Harry uśmiechnął się, wchodząc do kuchni. Wyjął butelkę wody i wyjrzał przez okno. – Będę na miejscu za dwa, góra trzy dni.
- Teoretycznie ci wierzę – prychnął. – Dobra, lecę zamykać. Chyba, że chcesz bym zrobił to niedokładnie.
- Okej, okej. Ah, Adam? – pytająco uniósł głos.
- Tak?
- Dzięki wielkie, naprawdę. Za wszystko.
- Weź, bo się wzruszę – fuknął zadziornie. – Trzymaj się tam.
- Na razie.

Po kilku odcinkach serialu, powoli przysypiał, co chwilę zmuszając się do pozostania na jawie. Był zmęczony, jednak nie chciał zasnąć. Harry nie znosił tego uczucia.
Wyłączył telewizor, rozciągając kości. Od kilku godzin nie ruszył się z miejsca.
Nieprzytomnym krokiem podszedł do komody i sięgnął po telefon. Dochodziła druga. Skierował kroki na górę.
Jayden spał rozkopany na całym łóżku. Harry przykrył go delikatnie, jednak nie udało mu się zrobić tego w całkowitej ciszy. Pokój tonął w zabawkach porozrzucanych po podłodze. Na szczęście młody Malik zdawał się nie reagować, choć odgłosy wydawane przez samochód, na który nadepnął Harry, wydawały się godne zbudzenia umarłego.
Sophia wciąż spała, nie przekręcając się nawet o milimetr, odkąd sprawdzał po raz ostatni. Bez wątpienia robiła mu łaskę, biorąc pod uwagę, że odkąd tu zamieszkał, słyszał ją każdej nocy.
Lekko znużony podążył do łazienki, gdzie zdecydował się wziąć gorący prysznic.
Na nie do końca wysuszone ciało narzucił szare dresy i długi podkoszulek, mokre włosy roztrzepując dłonią.
Ułożył się na łóżku w swojej sypialni, jednak rozbudził się na tyle, że zmęczenie kompletnie go opuściło. Westchnął niezadowolony, ponownie sprawdzając telefon. O dziwo Perrie nie zadzwoniła ani razu, przez co Harry wpadł w poważne rozważania, czy przypadkiem Zayn nie zabrał jej komórki.
Choć nie chciał spać, jego mózg najwyraźniej nie pracował już na wysokich obrotach. Nie wiedząc, co nim kieruje, wstał, zszedł na dół i wyszedł na taras.
Świeże nocne powietrze zdecydowanie mu pomogło. Duży dom nieco go przytłoczył, a samotność, chociaż bardzo jej pragnął, trochę ciążyła mu na sercu.
Starannie oplótł się swetrem Zayna, który złapał w pośpiechu, wychodząc. Mając na nogach wyłącznie skarpetki ruszył drewnianym podestem otaczającym dom od każdej strony.
Harry często miewał wieczory pełne refleksji, ale ten był wyjątkowo męczący. Miał dużo spraw do przemyślenia, a te kumulując się, stworzyły kompletny mętlik w jego głowie.
Styles usiadł po turecku na schodach przed drzwiami frontowymi. Wyjął spod koszulki szary notatnik. Walczył sam ze sobą, jednak nie chciał go przeczytać. Od czasu do czasu po prostu patrzył na okładkę. Dla własnego dobra lepiej, gdyby jak najszybciej go oddał, lecz od kilku dni nie mógł dodzwonić się do jego właściciela. Nie żeby mu zależało, ale ten malutki odruch w jego osobowości nie przestawał się martwić.
- Zgłupiałem – pokręcił głową, wpatrując się w napis kontaktu na ekranie. Stanowczo nadużywał dziś telefonu. – Zgłupiałem – powtórzył, jednak przycisnął zieloną słuchawkę.
Zdziwienie ogarnęło go całkowicie, kiedy około trzeciej nad ranem sygnał połączenia przerwał dźwięk szorstkiego, męskiego głosu.
- Nie sądziłem, że dzwonienie do kogoś o tej porze leży w granicach przyzwoitości, panie Styles.
Harry uśmiechnął się, słysząc swoje własne słowa.
- Dzwoniłem.
- A ja nie odbierałem.
Harry zagryzł wargę, kładąc notes obok siebie. Nie chciał naciskać. Leighton i tak mu nie powie.
- Zostawiłeś coś, jak wybiegłeś z kawiarni – nie przerwał mu. – Chciałbym ci oddać twój zeszyt.
- Czytałeś?
- Nie – odpowiedział machinalnie, wyczuwając przerażenie w głosie chłopaka.
- Dlaczego?
Harry zmarszczył brwi.
- Dlaczego nie czytałem?
- Ja bym przeczytał, gdybyś mi zostawił coś swojego.
- Bo jesteś dupkiem.
Ułożył wargi w cienką linię. Nie chciał tego powiedzieć, po prostu myśli wymsknęły mu się nieproszone. Ku jego uldze Leighton zaśmiał się, powodując przyjemne uczucie kumulujące się w Harrym. Jego śmiech brzmiał tak wdzięcznie.
- Kiedy dupek może zgłosić się po swoją zgubę? Wbrew pozorom to ważny dla mnie zeszyt.
- Masz go za każdym razem. Domyśliłem się.
Harry doszedł do wniosku, że czasami powinien ugryźć się z język. Teraz wyszedł na człowieka, który uważnie przygląda się wszystkiemu, co ma, co mówi i jak zachowuje się Leighton. Na miejscu chłopaka poczułby się osaczony.
Skarcił się w duchu, jednak zanim skończył, miał ochotę zrobić to po raz drugi. Słowa mimowolnie wymykały się z jego ust.
- Co robisz?
- Teraz? – Leighton zdziwił się, lecz wciąż przemawiało przez niego rozbawienie.
- Teraz.
Minęło kilka chwil, nim usłyszał odpowiedź.
- Jestem w parku.
- Sam?
- Sam.
Ziarenko ulgi wykiełkowało, kiedy chłopak potwierdził. To irracjonalne, Harry, przestań.
- Też jestem sam.
Znów cisza, lecz mimo tego wiedział, że Leighton się nie rozłączył.
- Chcesz pobyć sam, ale ze mną?
- Sam, ale z tobą, to już nie jest sam.
Harry zmarszczył brwi. O czym oni w ogóle rozmawiali. Nic nie trzyma się kupy. Ani ten telefon, ani jego nocne spacerki w zimnie, ani Leighton pieprzony Pevense.
- Napisz mi, gdzie jesteś, przyjdę.
Leighton zakończył połączenie, a Harry bez chwili wahania wysłał mu adres Zayna.

Minęło pół godziny. Niebo zaczęło się przejaśniać, a Harry wciąż siedział na werandzie. Nagle, brama otworzyła się ze zgrzytem i ścieżką ruszył Leighton w ciemnych raybanach i skórzanej kurtce.
- Zgłupiałeś? – brunet stanął naprzeciw Harry’ego. – Jest zimno.
- Po co ci okulary w nocy?
Chłopak zignorował go. Podniósł z ziemi swój skoroszyt, upychając go w kieszeń czarnych jeansów. Usiadł przy Harrym, zdejmując z siebie kurtkę i narzucając ją na barki Stylesa. Harry nic nie powiedział, nie ruszył się, tylko patrzył przed siebie, skutecznie dekoncentrowany przez ramię Leightona opierające się o jego własne.
Cisza między nimi nie była krępująca. To raczej ten przyjemny rodzaj ciszy, gdy nie trzeba nic mówić, a i tak wszystko wydaje się w porządku. Mimo wszystko, Leighton zdecydował się odezwać.
- Chcesz zagrać w grę?
Harry zmarszczył czoło.
- W grę?
- Będziemy zadawać sobie na zmianę pytania. Przegrywa ten, który nie będzie chciał odpowiedzieć.
Harry obrócił głowę, wpatrując się w Leightona. W tej w chwili błogosławił jego okulary, zakrywające te magnetyzujące spojrzenie, którym zapewne go lustrował.
- Okej – wzruszył ramionami, chowając skostniałe dłonie w rękawy. – Zacznij.
- Gdzie właściwie jestem? – rozejrzał się dookoła. – Na bogato.
- To dom Zayna. Byłem z nim wtedy, gdy na siebie wpadliśmy. – Leighton pokiwał głową w zamyśleniu. – Jaki jest twój ulubiony film?
Chłopak spojrzał a Harry’ego spode łba, jednak nie skomentował wyboru pytania.
- Lubię klasyki kinowe.
- Na przykład?
- „Życie jest jak pudełko czekoladek. Nigdy nie wiesz, co się trafi.”
Harry przytaknął, uśmiechając się.
- Też lubię „Forresta Gumpa”.
- Dlaczego pytasz mnie o ulubiony film, kiedy masz tysiąc innych pytań w głowie? – Harry skonfundowany spojrzał na towarzysza. – Odpowiesz, czy szybko się poddajesz?
- Mam dużo pytań, na które i tak mi nie odpowiesz, więc po co pytać? – wzruszył ramionami. – Do czego pijemy tą zabawą?
Leighton zagryzł wargę.
- Chcę cię zapytać o wiele rzeczy, ale nie wypada ot tak.
- Pokaż oko.
- To nie jest pytanie.
- Pokaż.
Harry nie ustępował, uważnie obserwując chłopaka. Zrezygnowany Pevense ściągnął raybany.
Harry skrzywił się nieznacznie.
- Kto cię tak urządził?
- Łamiesz zasady. Teraz moja kolej – uśmiechnął się, a Harry machnął ręką, przyznając mu rację.
- Czemu siedzisz prawie nago na werandzie?
- Nie jestem nago – Harry zarumienił się, kręcąc głową. – Sam nie wiem. Nie masz tak czasem? – zaczął, udzielając właściwej odpowiedzi. – Po prostu chcesz wyjść na powietrze, usiąść i pomyśleć.
- W samych skarpetkach? – Leighton ledwo hamował śmiech.
- Szydzisz ze mnie.
- Tylko troszkę – uśmiechnął się. – Czasami też tak mam – dodał pod nosem.
Harry spojrzał w dal. Tego też nie skomentuje. Wydawało mu się, że odnalazł w głowie taktykę, jak porozumieć się z Leightonem tak, by nie zbywał go ciągłymi ripostami.
- Czy chcesz mi powiedzieć, kto zrobił ci krzywdę? – ponownie przeniósł na niego swoje zielone tęczówki. Wpatrywał się w podbite oko, które powoli zaczynało się goić.
- Nie, nie chcę.
Harry przytaknął, wyczekując kolejnego pytania.
- Dlaczego nie zapytałeś wprost?
- Nie chcę na ciebie naciskać, bo zależy mi na twoim towarzystwie.
- Dlaczego… - Harry przerwał mu, dając do zrozumienia, że teraz jego kolej.
- Chcesz wrócić ze mną do Holmes Chapel jutro rano?
Leighton zastanawiał się przez chwilę, po czym pokiwał głową.
- Chcę wrócić z tobą do Holmes Chapel jutro rano.
Harry uśmiechnął się, mrużąc powieki, kiedy pierwsze promienie słońca nieco go oślepiły.
- Czemu zadzwoniłeś akurat do mnie? – Leighton wzruszył ramionami. – Na pewno masz wielu znajomych, a w środku nocy zadzwoniłeś akurat do mnie – zaakcentował ostatnie słowo.
- Bo nie chciałem rozmawiać z nikim innym – to była słuszna odpowiedź. Może nie do końca pełna. Pominął fragment z martwieniem się, ale czy to istotne? – Wejdziesz ze mną do domu na herbatę?
Chłopak uśmiechnął się.
- Nie, powinienem wracać – podniósł się z miejsca.
Harry także wstał. Dopiero teraz odczuł, jak bardzo zmarzł.
- Nie – Leighton zaprzeczył, kiedy Harry zdejmował jego kurtkę. – Zatrzymaj ją, to wtedy będę miał, po co wrócić.
- Do mnie zawsze możesz wracać bez powodu.
Cholera. Czy Harry właśnie powiedział to, co powiedział?
Leighton uśmiechnął się.
- Dziękuję, że nie przeczytałeś mojego notesu.
- Dziękuję, że nie komentujesz mojego dziwnego zachowania w środku nocy.
- Już mamy dzień – Leighton odwrócił się powoli, ruszając w dół ścieżki. Zatrzymał się jednak w połowie drogi. – Miło było spędzić z tobą ten dziwacznie dziwny poranek, panie Styles.
- Nie mów do mnie panie Styles.
- Wciąż jestem tylko twoim pracownikiem – puścił do niego oczko. – Jeszcze.
Harry stał w progu lekko zdziwiony. Co to znowu miało znaczyć? Obserwował oddalającą się sylwetkę chłopaka.
Nie rozumiał nic z tego, co wydarzyło się przez ostatnie dwie godziny. Mimo to był pewien, że gra nie dobiegła jeszcze końca.

11 komentarzy:

  1. Wszystko ładnie, pięknie, tylko mi teraz wytłumacz do chuja pana, o co tu kurwa chodzi?!
    Ja pierdole, to pierwsze opowiadanie w którym się pogubiłam!
    Weź mi to kurwa objaśnij, bo jak nie to zobaczysz co potrafi moje hitleroswka strona! xd
    ps. Rozdział boski, tylko się kurwa pogubiła, i nie wiem co i jak, a to jest bardzo, BARDZO wkurwiające!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dawno Cię nie było :( Cieszę się że już jesteś :3 rozdział jest bardzo fajny uwielbiam Harry'ego i Leighton'a pieprzonego Pevensa :D Czekam na nexta ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział bardzo fajny! Świetnie piszesz, zazdroszczę talentu, ale nie ukrywam, że do końca nie ogarniam tej historii. Mam nadzieję, że wszystko się z czasem wyjaśni. Kiedy Leighton zarzucił Harry'emu na ramiona to było takie jbewuoboqbowbnwoanjcnsfbdf <3 Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału i życzę weny i czasu na pisanie xx

    OdpowiedzUsuń
  4. "Jeszcze?" ??? o.O WTF?! xD
    Mam sie bać????
    Rozdział genialny jak zawsze!!
    Czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Och kochana świetne jak zawsze <3... ale też muszę przyznać, że się odrobinę pogubiłam hehs :D popieram dziewczyny na górze - wytłumacz proszę bo wszyscy się plączą z troszkę :) Poza tym małym szkopułem rozdział ślicznie napisany i wg ^.^
    ps
    chciałam skomentować już wczoraj ale internet odmówił posłuszeństwa :c x

    OdpowiedzUsuń
  6. "Chcesz pobyć sam, ale ze mną?" Awwwwwwww <3
    Jeżeli z tego nie jesteś zadowolona to ja chcę przeczytać rozdział, z którego będziesz.
    A ja wszystko ogarniam, bo śledzę uważnie i dokładnie czytam :)
    Jeszcze.... hmmmmm
    Bardzo tajemniczo i nie mogę doczekać się dalszego rozwinięcia akcji.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jezu piszesz tak świetnie, że chciałabym już przeczytać dalsze rozdziały <3. Nie mogę się oderwać od tego *.*
    Czekam z wielką niecierpliwością na następny rozdział duigefygyabfvsjhau <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Nbahnbsag *.* Rodzial jest cudowny serio :D wydaje mi sie za krotki :/ Ale jest swietny serio :D @gabka17

    OdpowiedzUsuń
  9. ojej jakie pokomplikowane, zaciekawiło mnie:) 
ślicznie piszesz, talent! :) 
zapraszam na fanfiction o chłopcach na > troublemakerimagine.blogspot.com
    
westside! x

    OdpowiedzUsuń
  10. rozdzial jak zwykle swietny nie moge doczekac sie nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Wow naprawdę opowiadanie jest świetne.
    A ten rozdział genialny :D

    OdpowiedzUsuń