Więc ten rozdział to chyba ostatni z serii "trochę spokoju". Zaczynamy jazdę, haha.
Wiem, że ostatnio trochę namieszałam z tą ankietą (o tam ----->), bo przez jakieś dwa dni nie dało się zagłosować, a wtedy najwięcej z Was czytało rozdział, więc jeśli mogę prosić, oddajcie swój głos teraz, kiedy wszystko działa jak należy. Blogger mnie nie lubi, ugh.
Kończę ferie i zaczynam szkołę, więc ciężko powiedzieć, kiedy napiszę coś nowego. Starałam się nadrobić w czasie wolnego, stąd już teraz daję wam osiemnastkę. Liczę na zrozumienie. Mam poprawkę i takie tam...
Dziękuję wszystkim komentującym, bardzo doceniam wszystkie wasze słowa, z każdym dniem cieszą mnie jeszcze bardziej, jeśli to w ogóle możliwe.
Nie przedłużam, do napisania! :)
__________________________
Harry przesunął opuszek palca wzdłuż listy piosenek. Po
chwili namysłu wcisnął jednak przycisk losowego wybierania. Rzucił iPod obok
siebie, kładąc ręce pod poduszkę i zamykając oczy.
Trochę bolała go głowa, co z pewnością spowodował natłok
wrażeń w dniu wczorajszym. I choć tak uporczywie próbował odpocząć, jak na
złość obudził się o piątej trzydzieści, czując się jeszcze gorzej niż przed zaśnięciem.
Wcisnął w uszy słuchawki, próbując odgrodzić się od tego wszystkiego, co w tej
chwili uciskało jego serce.
Pomimo przysłoniętych rolet, wschodzące słońce już zaczęło
drażnić jego policzki. Obrócił się w stronę ściany, natrafiając nosem na
puszysty materiał obitej kanapy. Nigdy nie umiał spać na nierozłożonych sofach,
jednak wieczorem był na tyle rozbity, że nie kwapił się dokładnym rozścieleniem
łóżka.
Choć Harry i Leighton dojechali do Londynu jeszcze przed
południem, po pamiętliwym incydencie w „Kardamonie” Styles po prostu przywiózł
ich do domu jego siostry, po czym zabarykadował się na kanapie, oddając chłopakowi
sypialnię Gemmy.
Domek był uroczy, choć malutki, lecz czego więcej potrzebowała
ówczesna samotna studentka? Siostra Harry’ego dysponowała niewielką kuchnią,
połączoną z równie skromnym salonikiem, na piętrze natomiast łazienką i jednym,
całkiem sporym pokojem. Chociaż od lat nikt tutaj nie mieszkał, Harry zawsze nosił przy sobie klucze. Na wypadek taki jak teraz – nieoczekiwana potrzeba
noclegu w stolicy.
Wiercąc się do tego stopnia, że odseparował kołdrę od
poszewki, Styles zrezygnował w końcu z dalszego spania. Opuścił głowę, szybkim
ruchem strącając z oczu potargane kosmyki. Przeciągając się, ruszył do kuchni,
gdzie najciszej jak umiał napełnił czajnik odrobiną wody. Włączył gaz i
podszedł do okna. Ciągle miał w uszach słuchawki, a lecąca właśnie piosenka
sprawiała, że lekko podrygiwał w takt Savage Garden.
Ulica była pogrążona w kompletniej ciszy. W końcu kto
wychodzi gdziekolwiek przed szóstą rano w sobotę. Harry uważniej przyjrzał się
okolicznym budynkom. Nim Gemma wyjechała, spędzał tutaj mnóstwo czasu. Nawet
wtedy, kiedy poznała swojego męża, wciąż wchodził im na głowę, nim w końcu sam
nie ustatkował się i nie poślubił Judith.
Westchnął głośno, zatrzymując wzrok na samochodzie po
drugiej stronie jezdni. Stary jak świat, wciąż służył pani Carols, o ile
nieprzerwanie cieszyła się zdrowiem. Staruszka zawsze przynosiła im swoje
ciasta, szczególnie odkąd dowiedziała się, że Harry pracował w piekarni. Nie
potrafił jej odmówić i tak zaprzyjaźnili się, pomimo jakichś 60 lat różnicy
wieku. Żałował, że nie fatygował się, by wiedzieć, co u niej.
Galopując w myślach o swojej rodzinie i przyjaciołach,
kompletnie zapomniał o gotującej się wodzie. Drgnął przestraszony, kiedy ktoś
delikatnie dotknął jego ramienia.
- Matko boska – w odruchu złapał się za serce, wyciągając z
uszu słuchawki. Leighton stał przed nim w za dużej koszulce z logo Simple Plan.
Włosy w kompletnym nieładzie i zaspane oczy stawiały go w zupełnie innym
świetle niż na co dzień. – Przestraszyłem się.
- Zupełnie jak ja, słysząc tego gwiżdżącego szatana –
ziewnął głośno, wskazując na czajnik, który najwyraźniej sam zdjął z kuchenki. –
Wisisz mi mocną kawę.
- Przepraszam – Harry zreflektował się, próbując oderwać
wzrok od tylko nieznacznie przysłoniętych bioder Leigtona. Wyjął z szafki dwa
kubki, przygotowując expresso dla bruneta i herbatę dla siebie. Choć był
wykończony, nie miał ochoty truć się kofeiną.
Leighton zajął miejsce na blacie, przeglądając zawartość playlisty
Stylesa. Co chwilę przecierał powieki, na co Harry miał całkowitą ochotę wziąć go za rękę i zaprowadzić z powrotem do łóżka. Harry,
przestań!
- Można powiedzieć, że jesteśmy ze sobą 24 na dobę, a ty
nieustannie się na mnie gapisz.
Styles zarumienił się, chowając twarz za kaskadą loków. Jakim
cudem widział, co robi, nie odklejając spojrzenia od wyświetlacza.
- To chyba dobrze, że po takim czasie, nie przestajesz mnie
intrygować – wzruszył ramionami, podając mu kubek. Leighton skinął w podzięce,
okręcając dłonie w okół gorącego naczynia. – Umm – Harry mruknął lekko
skrępowany. – Nie chciałbyś się ubrać?
- Intrygować, co? – brunet uśmiechnął się szeroko. – Oh,
panie Styles. Budzisz mnie z rana i jeszcze rozkazujesz. A miałem choć cień
nadziei, że to jednodniowe wakacje.
- Wybacz, że zmąciłem twoje błogie plany. W ramach
rekompensaty możemy zostać do wtorku.
- Jednak ci się nie spieszy? – Leighton nie spuszczał wzroku
z Harry’ego, który dołączył do niego, splatając nogi po turecku. Siedzieli na wysepce
kuchennej, choć tuż obok znajdowała się kanapa - zupełnie jak para dzieci
bawiących się w unikanie lawy na podłodze.
- Kiedy wrócimy, chciałbym jak najszybciej wyprowadzić się
od Adama. Zabrałbym Leo na parę dni, urządzilibyśmy mu pokój w moim nowym
mieszkaniu.
- Dobry pomysł – Leighton przytaknął, dmuchając na parującą
ciecz. – Dasz mu do zrozumienia, że w twoim życiu zawsze znajdzie się miejsce dla
niego. To powinno pomóc jakoś mu się… No wiesz, przystosować – ostrożnie dobierał
słowa.
- Mam taką nadzieję – westchnął Harry, kątem oka nie
przestając obserwować Leightona. – Chciałbyś ze mną zamieszkać? – wyrzucił na
jednym wdechu, momentalnie opuszczając wzrok.
- S-słucham? – chłopak zająknął się, a kubek mało co nie
wyśliznął mu się z rąk. – Harry, przecież… - pokręcił głową, parskając pod
nosem. – Czy ty wiesz, co właśnie mi zaproponowałeś?
- Wiem. I naprawdę chciałbym, żebyś się zgodził – odstawił herbatę
na bok, zdobywając się na odwagę, by spojrzeć mu w oczy. Tak bardzo jak oczy Louisa - pomyślał.
- Nie szukaj w tym żadnych podtekstów - kontynuował. - Po prostu nie
wiem, co się z tobą dzieje w Holmes Chapel. Nie mam pojęcia, gdzie mieszkasz,
ale to z pewnością nieprzyzwoite miejsce. Znam twoją sytuację finansową i…
- I dlatego chciałeś dać mi wyższą pensję niż innym ludziom
na moim stanowisku? – przerwał mu. – Adam napomknął mi o tym podczas którejś z
przerw. Obiecałem, że się nie wygadam, ale to jest nie w porządku. Tym bardziej,
że nie przestajesz tego robić.
- Ale czego?
- Sam do końca nie wiem. Jakbyś próbował mnie nawrócić.
Budować mi nowe życie – Leighton wzruszył ramionami. – I dziękuję – dodał,
widząc cień smutku na twarzy Harry’ego. – Naprawdę to doceniam, ale… Ale nie pozwolę,
byś naprawiał mnie, kiedy potrzebujesz uratować swoje własne sprawy.
Harry zamilkł na moment, trawiąc to, co właśnie usłyszał.
Nie mógł całkowicie zaprzeczyć – faktycznie próbował dać Leightonowi namiastkę
czegoś lepszego.
- A jeśli nie chodzi mi tylko o to? – Leighton zmarszczył
brwi, czekając, aż Harry skończy wypowiedź. – To prawda, staram się pomóc, jak tylko mogę. Ale pamiętaj, że dałem ci pracę, nim wiedziałem o twoim życiorysie. Dałem
ci ją, bo jesteś dobry, nie dlatego, że się litowałem – zauważył, że Leighton
się wzdryga. Więc to go bolało – współczucie. – A płaca? Zasługujesz na nią, bo
twój warsztat jest znacznie lepszy niż reszty artystów, z którymi pracuję. Nie
przerywaj – machnął ręką, widząc, że chłopak otwiera usta. – Wszystko, co do
tej pory ci zaoferowałem, nie było aktem mojego zmiłowania się. Zasługujesz.
- A mieszkanie? – wtrącił się w końcu, obserwując jak rysy
Harry’ego tężeją. – Dlaczego proponujesz mi mieszkanie?
Wziął głęboki wdech, po czym zeskoczył na ziemię, stając
między nogami Leightona. Brunet spojrzał na niego podejrzliwie, kiedy ten
odgarniał grzywkę z jego twarzy.
- Harry, co ty…
Jego wypowiedź została przerwana przez usta Stylesa. Harry
delikatnie pocałował Leightona, stykając ze sobą ich czoła. Oboje zamknęli
oczy, oddychając głęboko, choć w porównaniu z poprzednimi pocałunkami, ten był
zdecydowanie najmniej intensywnym.
- Nie mogę ci nic wyznać – zaczął Harry. – Nie wiem, co czuję.
Nie wiem nawet, czy jesteś prawdziwy – szepnął między urywanymi oddechami. –
Za każdym razem, kiedy na ciebie patrzę, zastanawiam się, czy mógłbym z tobą
być. Czy ty mógłbyś być ze mną. I proponuję ci mieszkanie, by znaleźć
odpowiedzi na te i inne pytania.
Leighton powoli otworzył oczy, dłonią przejeżdżając po
policzku Harry’ego. Styles uśmiechnął się lekko w odpowiedzi, na co chłopak
przejechał opuszkami po wygiętych ku górze wargach. Były niebywale piękne. Tak
idealnie ukształtowane, tak różowawe. Leighton niezaprzeczalnie lubił je najbardziej.
- Nie chciałem cię tak omotać.
Harry delikatnie zmarszczył brwi.
- Nie...
- Powiedziałeś, że nie wiesz, co czujesz. Ale jeśli się we
mnie zakochujesz i jeśli pozwolę ci robić to dalej, to… Nie chcę cię skrzywdzić.
- A zrobisz to?
Oboje złapali kontakt wzrokowy, pożerając się spojrzeniami.
Harry nie wiedział, co się stało, jednak wyczuł, że Leighton stał się nagle
pełen wątpliwości. Pewny siebie chłopak zniknął, ewentualnie zamienili się
rolami. Teraz to on był tym bezpośrednim i dumnym, kiedy Leighton siedział
skulony, kreśląc wzory na jego karku.
- Jest wiele rzeczy, których o mnie nie wiesz.
- Nie musisz mówić mi o wszystkim. Będę czekał na twoje
wyznania tyle, ile potrzebujesz.
Leighton nie wytrzymawszy presji, spuścił wreszcie wzrok.
Harry lekko acz stanowczo pochwycił jego podbródek, zupełnie tak samo jak
wczorajszego dnia postąpił Leighton względem niego. Chyba naprawdę ich
osobowości urządziły im psikusa, na tę krótką chwilę zamieniając się ciałami.
- Choćby wieczność – powiedział cicho, patrząc jak bariery w
oczach Leightona powoli ustępują miejsca czemuś innemu. Czy było to…
- Zamieszkam z tobą – wyszeptał Leighton, wpijając się w wargi
Harry’ego tak intensywnie, jakby bał się, że inaczej Styles zmieni zdanie.
- Cieszę… się… – rzucił Harry między jednym a drugim
pocałunkiem. Jego dłonie pozbawione jakiejkolwiek kontroli, zagłębiły się pod
koszulkę Leightona, błądząc wzdłuż linii kręgosłupa. Nawet nie wiedział, kiedy jego dresy powoli zsunęły
się do kolan, rozplątane przez sprawne palce Leightona.
Pevense jęknął cicho, kiedy Harry pocałował go w obojczyk. Podkuszony tym uroczym dźwiękiem nieśmiało przejechał językiem po zagłębieniu
jego szyi, następnie zdobiąc to miejsce siarczystym pocałunkiem, który z
pewnością pozostawi mocny krwistoczerwony ślad.
- Nie naznaczaj mnie – zachichotał chłopak, wyplątując palce
z loków Harry’ego.
- Za późno – zauważył Styles, uśmiechając się, nim ponownie
pocałował chłopaka w kącik ust. Uwielbiał, kiedy czasami pojawiał się tam
uroczy dołeczek. Nie ścierając uśmiechu z twarzy, odsunął się na odległość
wyciągniętej ręki, uważnie przyglądając się brunetowi. – Jestem głodny –
powiedział po chwili milczenia.
- No chyba żartujesz – jęknął Leighton, niekomfortowo
wiercąc się na miejscu.
Harry uśmiechnął się triumfalnie.
- Idziemy do skle…
Został brutalnie przyciągnięty przez Leightona, który nie
dość, że wpił się w jego wargi, wolną dłonią powędrował za gumkę bokserek Harry’ego,
mocno ściskając ich zawartość. Po chwili nieudolnych protestów, Harry
całkowicie poddał się Leightonowi, który teraz stał między jego biodrami,
podczas gdy sam z trudem opierał się o lodówkę. Nie spodziewając się tego, co
zaraz nastąpi, o mało co nie upadł, kiedy ciało Leightona odsunęło się na kilka
kroków, pozostawiając go bez choćby milimetra dotyku.
- Niech to będzie kara, panie Styles – Leighton uśmiechnął
się, ściągając swoją koszulkę i w samych majtkach ruszając wzdłuż korytarza. –
Nieładnie zostawiać mnie we frustracji seksualnej, bo potrafię się zemścić –
mrugnął do skołowanego Stylesa, który borykał się z ogromnym problemem w swoich
bokserkach, które z pomocą Leightona nagle zrobiły się cholernie ciasne.
- I na poważnie zostawisz mnie o szóstej rano z erekcją w
kuchni, bo chcesz się zemścić? – Harry uniósł brwi w zdziwieniu, nie mogąc
jednak pohamować chichotu.
- Zdecydowanie tak! – Leighton zagryzł wargę. – I jeszcze
sobie bym tutaj postał, ale jesteś głodny, a ja muszę wziąć prysznic, by
skoczyć do sklepu, więc…
- Nie! – Harry szybko zakrył sobie wzrok, nim kawałek
materiału zaczepił się o jego włosy.
- Za 15 minut bądź gotowy do wyjścia.
- Możesz już iść? – Styles delikatnie wyjrzał zza swoich
palców. Leighton stał do niego tyłem. Totalnie nagi. Jego czarne bokserki
spoczywały teraz w dłoniach Harry’ego. – Proszę, idź już, nigdy więcej ci tego
nie zrobię.
- Karma to suka, panie Styles – Leighton zaśmiał się głośno,
bardzo powoli oddalając się i wchodząc na górę.
Harry odetchnął głęboko. Wciąż podtrzymywał się kuchennej
aparatury, bo nie czuł się na tyle pewien, by sam ustać na własnych nogach. Czy
Leighton właśnie zrobił to, co zrobił?!
- Nie lubię cię coraz bardziej! – krzyknął w głąb
mieszkania, wiedząc, że z pewnością usłyszy. Odpowiedziało mu głośne
parsknięcie, na które nie mógł zareagować inaczej niż śmiechem.
*
- No chyba sobie żartujesz – Harry z udawaną pogardą
skomentował wybór Leightona. – Przecież wszyscy wiemy, że Cookie Crisp nie
umywają się do czekoladowych Cornflakesów!
Po przekomarzaniu się w samochodzie i chwili zarzucania
sobie, kto jest większym dupkiem, w końcu dojechali do supermarketu, bez wahania
biorąc największy z dostępnych koszyków. Planowali urządzić sobie maraton
filmowy, który nie kończy się powodzeniem bez góry niezdrowego jedzenia.
- Widać, że jesteś z Cheshire – prychnął Leighton, wrzucając
do wózka dwie paczki płatków, by zadowolić każdą ze stron.
- Nie wiedziałem, że w twoim słowniku istnieje słowo
kompromis.
Leighton wywrócił oczami, puszczając to mimo uszu.
- Mamy wszystko? – krytycznie przyjrzał się stercie jogurtów
truskawkowych, które uwielbiał Harry. – Zjesz to wszystko do jutra?
- Pomożesz mi – Styles wzruszył ramionami. – Po dzisiejszym
badaniu, moje profesjonalne dłonie stwierdziły, że niedługo żebra przebiją ci
skórę.
- Obawiam się, panie doktorze, że w chwili badania znajdował
się pan pod silnym działaniem substancji zakazanych.
- Mój diler nazywa się Leighton Pevense, urodzony w... –
Harry zmarszczył brwi. – Ile masz lat, gówniarzu? – zapytał. – Hej! – ledwo co
złapał słoik suszonych pomidorów, który Leighton rzucił w jego stronę. –
Zwariowałeś?!
- Przecież jestem gówniarzem – chłopak wzruszył ramionami. –
Mogę rzucać słoikami w Tesco.
Styles pokręcił głową z rezygnacją.
- Za miesiąc kończę 21.
- Oh – Harry odetchnął z ulgą. – Więc mogę kupić ci to –
uśmiechając się na kuksańca w żebro, podszedł do półki z piwami i innymi
alkoholami. – Bierz, co chcesz.
- A ty które lubisz? Tylko nie mów, że klasyczne, bo wyjdziesz na zagorzałego
Anglika.
Harry uśmiechnął się pod nosem.
- Spokojnie. Tym razem bezkonkurencyjnie wygrałeś. Ja nie
piję.
- No coś ty!
- Poważnie – wyjął z kieszeni portfel, wyciągając z niego
małą karteczkę.
Leighton wczytał się w niewyraźny druk, po czym cmoknął ustami,
oddając ją z powrotem w ręce Harry’ego.
- Nie tylko ty masz wiele tajemnic – skwitował Styles, chowając
wszystko na swoje miejsce. – Wciąż chcesz ze mną mieszkać?
- To przez to, że Louis umarł?
Leighton oparł się o wózek. Jeszcze chwila, a wpadłby do
środka. Był jak wyrośnięty przedszkolak, co w głębi cieszyło serce Harry’ego.
- Zdecydowanie tak – przytaknął z westchnięciem. – Nie miałem
co ze sobą zrobić. I w końcu nie wyobrażałem sobie dnia bez kieliszka wódki –
wzruszył ramionami, wpatrując się w jeden punkt. – W każdym razie, to już za
mną – momentalnie zmienił nastrój. – A teraz z drogi, bo cię przejadę –
odepchnął Leightona na bok, zmuszając go do podejścia za nim do kasy.
- Jak udało ci się z tego wyjść? – kontynuował Leighton,
wyciągając zakupy na taśmę. – To znaczy, nie chcę być wścibski…
- Najbardziej potrząsnął mną Liam – Harry skrzywił się. –
Odkąd straciliśmy Louisa on też dużo przeszedł.
- Bardzo – chłopak zagwizdał z przekąsem.
- Nie psujmy sobie nastroju – Harry bąknął cicho. – Masz –
podał chłopakowi kartę kredytową i jakiś papierek pełen zapisków. – Zapłać, a
ja skoczę do kiosku – skinął w stronę niewielkiego stoiska za kasami.
- Czuję, że to poważne. Dajesz mi swój PIN i hasła do konta bankowego? –
Leighton prychnął, udając zbulwersowanie. – To bardzo nieodpowiedzialne.
Nie reagując, Harry z uśmiechem na ustach odszedł w swoją
stronę.
- A teraz powiedz mi, dlaczego nie dałeś znać, że
przyjeżdżasz, hm?
Urocza brunetka zmaterializowała się u boku Harry’ego.
- Swoją drogą, nie kupuj tego, ta gazeta to spis plotek –
machnęła ręką, ściskając oniemiałego Stylesa.
- Dems, nie spodziewa…
- Chyba ja bardziej, wiesz? – zachichotała. – Niech no Niall
cię zobaczy!
- Jest tutaj? – Harry nerwowo rozejrzał się dookoła. –
Cholera, a to miała być anonimowa wizyta – przeklął pod nosem, jednak
uśmiechnął się, widząc naburmuszoną minę Demi. – Stęskniłem się za tobą.
- Oh, ja za tobą też, Harry! – dziewczyna poklepała go po
ramieniu. – I widzę, że masz mi trochę do opowiedzenia – z powątpiewaniem
pokierowała swoje spojrzenie w stronę Leightona pakującego reklamówki.
- Ummm…
- Ummm? – Demi pokręciła głową . – Twój nieudolny przyjaciel
to niezła gaduła, więc znam początek historii. Ale bardzo chętnie dowiem się
więcej o sławetnym Louisie numer dwa. Może dzisiaj o siódmej?
- Demi, naprawdę nie wiem…
- Zrobię kurczaka w ziołach?
- To przekupstwo! – Harry odwzajemnił uśmiech Demi. Wiedziała,
że chłopak nie odpuści, kiedy w grę wchodzi jej popisowe danie.
- A niech mnie! – Niall z Vivi na rękach podszedł do
Stylesa. – Nie przesadzasz ostatnio z tymi odwiedzinami, co? – zachichotał,
biorąc chłopaka w mocny uścisk.
- Cześć młoda – Harry przybił piątkę Vivienne. – Leo nie
może przestać o tobie nawijać.
- Jest tutaj? – dziewczynka rozchmurzyła się w ciągu kilku
sekund.
- Niestety. Ale następnym razem na pewno go zabiorę,
obiecuję – Harry uśmiechnął się, kiedy córka Horana zeskoczyła z jego ramion,
biegnąc w stronę automatu z pluszakami.
- Co robisz w Londynie? – Niall wziął Demi za rękę, podczas
gdy oboje podążyli za Harrym do kasy numer czternaście.
- To historia, która zajmie więcej niż minutę – skomentował Styles.
– Opowiem ci dziś wieczorem.
- Więc wpadniesz?! – Demi uśmiechnęła się szeroko. –
Wpadniecie? – dodała, trącając Harry’ego w żebro.
- Wpadniecie? – Niall podążył wzrokiem za miejscem, w które
wpatrywała się jego żona. – Ohh.
- Szukałem cię – Leighton uśmiechnął się nieśmiało, oddając
Harry’emu kartę. Przeniósł wzrok na przyjaciół Stylesa.
- Spotkałem Nialla i Demi – wskazał na obojga.
- Cześć, jestem…
- Leighton – dopowiedział Niall, wyciągając rękę w jego stronę.
– Trochę o tobie słyszałem – uśmiechnął się.
- Mam nadzieję, że w samych superlatywach – Pevense zachichotał,
całując Demi w zewnętrzną część dłoni. – Miło mi.
- Mnie również – głos dziewczyny uniósł się o kilka oktaw, co nie
umknęło uwadze Nialla.
- Demi i Niall zaprosili nas wieczorem na kolację –
powiedział Harry, uśmiechając się pod nosem. Demi kupiła Leightona na więcej
niż sto procent. – Wpadniemy? – spojrzał na bruneta, który przestąpił z nogi
na nogę. Był lekko zakłopotany.
- Cześć – Vivienne pojawiłą się nagle koło Leightona,
wpatrując się w jego tatuaże. – Oh, myślałam, że jesteś wujkiem Zaynem.
Wszyscy zachichotali, idąc powoli w stronę parkingu.
- Jestem lepszy niż wujek Zayn.
- Czemu? – dziewczynka zachichotała, łapiąc Leightona za
rękę.
Harry zwolnił kroku, puszczając ich przodem. Z daleka
dosłyszał kawałek rozmowy o tym, jak to tatuaże Zayna kipią powierzchownością
i brakiem profesjonalizmu. Czy czterolatka
była w stanie to zrozumieć?
- Jak ty to robisz? – Niall otworzył drzwi swojego auta.
Demi podeszła do Leightona i Vivi, zostawiając Harry’ego i Horana przy
bagażniku razem ze stosem zakupów.
- Co?
- Wytrzymujesz z nim? Jest taki podobny – pokręcił głową,
starając się nie wpatrywać zbyt natarczywie.
- Ale jest inny – podkreślił Harry, pomagając mu pakować produkty do samochodu.
- Wiesz, co robisz? – Niall spojrzał na niego nieco
zaniepokojony. – Pamiętam jak Louis…
- Louis nie jest Leightonem. Leighton nie jest Louisem.
Zdecydowanie – westchnął Harry, wpatrując się, jak chłopak próbował przekonać
Vivienne, by wsiadła do środka. Nie robiąc kompletnie nic, ukradł serce całej
rodziny Horanów. To bardzo zdziwiło, lecz jednocześnie uradowało Harry’ego. W
pewien sposób miał ich przyzwolenie, a to prawie jak przedstawienie miłości
swojego życia własnym rodzicom.
- Kradnie mi żonę – burknął Niall. – Więc nie byłbym pewien,
czy nie mają wspólnego pierwiastka dupkowatości.
Harry zachichotał, kładąc dłoń na ramieniu Horana.
- Zapewniam cię, że nie Demi mu w głowie – uśmiechnął się
pokrzepiająco, raz jeszcze zawieszając wzrok na chłopaku. Leighton pożegnał się
z dziewczynami, biorąc własne zakupy i kierując się w stronę sedana Stylesa. Spojrzał na
niego może przez sekundę, lecz to nie umknęło uwadze Harry’ego. –
Zapewniam cię.
mam dziś Larry mood, przepraszam. PO PROSTU WOW!
Ten rozdział był całkowicie genialny. Tak bardzo nie chcę by coś się popsuło, a jestem pewna, że do tego doprowadzisz, robaczku. Oby tylko to wszystko miało szczęśliwe zakończenie, a wtedy nie będę cię nękać (i ryczeć przez tydzień). :3
OdpowiedzUsuńJa sobie siedzę i czytam w najlepsze, a zaraz muszę wychodzić do szkoły. Rozdział był genialny, tak strasznie mi się podobał i nie chcę żeby to był ten ostatni ze "spokojniejszych":( ale i tak nie mogę doczekać się co dalej! Pisz szybko dziewiętnastkę!
OdpowiedzUsuń@dametomlynz
SPIERDALAJ KUKU!
OdpowiedzUsuńMAM FOCHA CHUJU!
ale Demi i Niall - awww! <3
To jest genialne *-* Awww Vivi >>>>>>>>>>
OdpowiedzUsuńPrzerażają mnie słowa "Zaczynamy jazdę" XD
Nie mogę się doczekać dziewiętnastki :)
/ @ohMyMalik3
Tak więc na nowo zakochałam się w tym opowiadaniu ♥
OdpowiedzUsuńohohoh kochana to mi się podoba!
OdpowiedzUsuńszkoda, że to ostatni z tych "spokojnych" rozdziałów
no ale cóż, zobaczymy co wybuchowego się stanie!
bardzo podoba mi się sposób w jaki budujesz relacje Harry-Leighton, na prawdę jest niesamowity! Nawet nie czuć różnicy wieku, są razem cudowni hah
co do Demz i Niall'a to atak po prostu "aww'owania" uwielbiam ich razem no i jeszcze ta wspólna kolacja aww
hah jesteś niesamowicie najlepsza, czekam niecierpliwie na dziewiętnastkę <3
Omg... najlepszy rozdzial ever... i zaczyna sie rozkrecac^^ luuuubie to! @_MyLovelyNiall
OdpowiedzUsuńJeśli można zakochać się w fanfiction to ja zdecydowanie to zrobiłam. Nadrobiłam wszystkie rozdziały w jedną noc i jestem dumna. Więc reasumując historia wspaniała, nie karz czekać długo na następny rozdział. @anthembieber
OdpowiedzUsuńJejku tak mnie wciągnęło to opowiadanie że przeczytałam wszystko dziś . Czekam na nexta :)
OdpowiedzUsuń