środa, 12 lutego 2014

Rozdział 18

Witajcie! :)
Więc ten rozdział to chyba ostatni z serii "trochę spokoju". Zaczynamy jazdę, haha.
Wiem, że ostatnio trochę namieszałam z tą ankietą (o tam ----->), bo przez jakieś dwa dni nie dało się zagłosować, a wtedy najwięcej z Was czytało rozdział, więc jeśli mogę prosić, oddajcie swój głos teraz, kiedy wszystko działa jak należy. Blogger mnie nie lubi, ugh.
Kończę ferie i zaczynam szkołę, więc ciężko powiedzieć, kiedy napiszę coś nowego. Starałam się nadrobić w czasie wolnego, stąd już teraz daję wam osiemnastkę. Liczę na zrozumienie. Mam poprawkę i takie tam...
Dziękuję wszystkim komentującym, bardzo doceniam wszystkie wasze słowa, z każdym dniem cieszą mnie jeszcze bardziej, jeśli to w ogóle możliwe.
Nie przedłużam, do napisania! :)

__________________________

Harry przesunął opuszek palca wzdłuż listy piosenek. Po chwili namysłu wcisnął jednak przycisk losowego wybierania. Rzucił iPod obok siebie, kładąc ręce pod poduszkę i zamykając oczy.
Trochę bolała go głowa, co z pewnością spowodował natłok wrażeń w dniu wczorajszym. I choć tak uporczywie próbował odpocząć, jak na złość obudził się o piątej trzydzieści, czując się jeszcze gorzej niż przed zaśnięciem. Wcisnął w uszy słuchawki, próbując odgrodzić się od tego wszystkiego, co w tej chwili uciskało jego serce.
Pomimo przysłoniętych rolet, wschodzące słońce już zaczęło drażnić jego policzki. Obrócił się w stronę ściany, natrafiając nosem na puszysty materiał obitej kanapy. Nigdy nie umiał spać na nierozłożonych sofach, jednak wieczorem był na tyle rozbity, że nie kwapił się dokładnym rozścieleniem łóżka.
Choć Harry i Leighton dojechali do Londynu jeszcze przed południem, po pamiętliwym incydencie w „Kardamonie” Styles po prostu przywiózł ich do domu jego siostry, po czym zabarykadował się na kanapie, oddając chłopakowi sypialnię Gemmy.
Domek był uroczy, choć malutki, lecz czego więcej potrzebowała ówczesna samotna studentka? Siostra Harry’ego dysponowała niewielką kuchnią, połączoną z równie skromnym salonikiem, na piętrze natomiast łazienką i jednym, całkiem sporym pokojem. Chociaż od lat nikt tutaj nie mieszkał, Harry zawsze nosił przy sobie klucze. Na wypadek taki jak teraz – nieoczekiwana potrzeba noclegu w stolicy.
Wiercąc się do tego stopnia, że odseparował kołdrę od poszewki, Styles zrezygnował w końcu z dalszego spania. Opuścił głowę, szybkim ruchem strącając z oczu potargane kosmyki. Przeciągając się, ruszył do kuchni, gdzie najciszej jak umiał napełnił czajnik odrobiną wody. Włączył gaz i podszedł do okna. Ciągle miał w uszach słuchawki, a lecąca właśnie piosenka sprawiała, że lekko podrygiwał w takt Savage Garden.
Ulica była pogrążona w kompletniej ciszy. W końcu kto wychodzi gdziekolwiek przed szóstą rano w sobotę. Harry uważniej przyjrzał się okolicznym budynkom. Nim Gemma wyjechała, spędzał tutaj mnóstwo czasu. Nawet wtedy, kiedy poznała swojego męża, wciąż wchodził im na głowę, nim w końcu sam nie ustatkował się i nie poślubił Judith.
Westchnął głośno, zatrzymując wzrok na samochodzie po drugiej stronie jezdni. Stary jak świat, wciąż służył pani Carols, o ile nieprzerwanie cieszyła się zdrowiem. Staruszka zawsze przynosiła im swoje ciasta, szczególnie odkąd dowiedziała się, że Harry pracował w piekarni. Nie potrafił jej odmówić i tak zaprzyjaźnili się, pomimo jakichś 60 lat różnicy wieku. Żałował, że nie fatygował się, by wiedzieć, co u niej.
Galopując w myślach o swojej rodzinie i przyjaciołach, kompletnie zapomniał o gotującej się wodzie. Drgnął przestraszony, kiedy ktoś delikatnie dotknął jego ramienia.
- Matko boska – w odruchu złapał się za serce, wyciągając z uszu słuchawki. Leighton stał przed nim w za dużej koszulce z logo Simple Plan. Włosy w kompletnym nieładzie i zaspane oczy stawiały go w zupełnie innym świetle niż na co dzień. – Przestraszyłem się.
- Zupełnie jak ja, słysząc tego gwiżdżącego szatana – ziewnął głośno, wskazując na czajnik, który najwyraźniej sam zdjął z kuchenki. – Wisisz mi mocną kawę.
- Przepraszam – Harry zreflektował się, próbując oderwać wzrok od tylko nieznacznie przysłoniętych bioder Leigtona. Wyjął z szafki dwa kubki, przygotowując expresso dla bruneta i herbatę dla siebie. Choć był wykończony, nie miał ochoty truć się kofeiną.
Leighton zajął miejsce na blacie, przeglądając zawartość playlisty Stylesa. Co chwilę przecierał powieki, na co Harry miał całkowitą ochotę wziąć go za rękę i zaprowadzić z powrotem do łóżka. Harry, przestań!
- Można powiedzieć, że jesteśmy ze sobą 24 na dobę, a ty nieustannie się na mnie gapisz.
Styles zarumienił się, chowając twarz za kaskadą loków. Jakim cudem widział, co robi, nie odklejając spojrzenia od wyświetlacza.
- To chyba dobrze, że po takim czasie, nie przestajesz mnie intrygować – wzruszył ramionami, podając mu kubek. Leighton skinął w podzięce, okręcając dłonie w okół gorącego naczynia. – Umm – Harry mruknął lekko skrępowany. – Nie chciałbyś się ubrać?
- Intrygować, co? – brunet uśmiechnął się szeroko. – Oh, panie Styles. Budzisz mnie z rana i jeszcze rozkazujesz. A miałem choć cień nadziei, że to jednodniowe wakacje.
- Wybacz, że zmąciłem twoje błogie plany. W ramach rekompensaty możemy zostać do wtorku.
- Jednak ci się nie spieszy? – Leighton nie spuszczał wzroku z Harry’ego, który dołączył do niego, splatając nogi po turecku. Siedzieli na wysepce kuchennej, choć tuż obok znajdowała się kanapa - zupełnie jak para dzieci bawiących się w unikanie lawy na podłodze.
- Kiedy wrócimy, chciałbym jak najszybciej wyprowadzić się od Adama. Zabrałbym Leo na parę dni, urządzilibyśmy mu pokój w moim nowym mieszkaniu.
- Dobry pomysł – Leighton przytaknął, dmuchając na parującą ciecz. – Dasz mu do zrozumienia, że w twoim życiu zawsze znajdzie się miejsce dla niego. To powinno pomóc jakoś mu się… No wiesz, przystosować – ostrożnie dobierał słowa.
- Mam taką nadzieję – westchnął Harry, kątem oka nie przestając obserwować Leightona. – Chciałbyś ze mną zamieszkać? – wyrzucił na jednym wdechu, momentalnie opuszczając wzrok.
- S-słucham? – chłopak zająknął się, a kubek mało co nie wyśliznął mu się z rąk. – Harry, przecież… - pokręcił głową, parskając pod nosem. – Czy ty wiesz, co właśnie mi zaproponowałeś?
- Wiem. I naprawdę chciałbym, żebyś się zgodził – odstawił herbatę na bok, zdobywając się na odwagę, by spojrzeć mu w oczy. Tak bardzo jak oczy Louisa - pomyślał.
- Nie szukaj w tym żadnych podtekstów - kontynuował. - Po prostu nie wiem, co się z tobą dzieje w Holmes Chapel. Nie mam pojęcia, gdzie mieszkasz, ale to z pewnością nieprzyzwoite miejsce. Znam twoją sytuację finansową i…
- I dlatego chciałeś dać mi wyższą pensję niż innym ludziom na moim stanowisku? – przerwał mu. – Adam napomknął mi o tym podczas którejś z przerw. Obiecałem, że się nie wygadam, ale to jest nie w porządku. Tym bardziej, że nie przestajesz tego robić.
- Ale czego?
- Sam do końca nie wiem. Jakbyś próbował mnie nawrócić. Budować mi nowe życie – Leighton wzruszył ramionami. – I dziękuję – dodał, widząc cień smutku na twarzy Harry’ego. – Naprawdę to doceniam, ale… Ale nie pozwolę, byś naprawiał mnie, kiedy potrzebujesz uratować swoje własne sprawy.
Harry zamilkł na moment, trawiąc to, co właśnie usłyszał. Nie mógł całkowicie zaprzeczyć – faktycznie próbował dać Leightonowi namiastkę czegoś lepszego.
- A jeśli nie chodzi mi tylko o to? – Leighton zmarszczył brwi, czekając, aż Harry skończy wypowiedź. – To prawda, staram się pomóc, jak tylko mogę. Ale pamiętaj, że dałem ci pracę, nim wiedziałem o twoim życiorysie. Dałem ci ją, bo jesteś dobry, nie dlatego, że się litowałem – zauważył, że Leighton się wzdryga. Więc to go bolało – współczucie. – A płaca? Zasługujesz na nią, bo twój warsztat jest znacznie lepszy niż reszty artystów, z którymi pracuję. Nie przerywaj – machnął ręką, widząc, że chłopak otwiera usta. – Wszystko, co do tej pory ci zaoferowałem, nie było aktem mojego zmiłowania się. Zasługujesz.
- A mieszkanie? – wtrącił się w końcu, obserwując jak rysy Harry’ego tężeją. – Dlaczego proponujesz mi mieszkanie?
Wziął głęboki wdech, po czym zeskoczył na ziemię, stając między nogami Leightona. Brunet spojrzał na niego podejrzliwie, kiedy ten odgarniał grzywkę z jego twarzy.
- Harry, co ty…
Jego wypowiedź została przerwana przez usta Stylesa. Harry delikatnie pocałował Leightona, stykając ze sobą ich czoła. Oboje zamknęli oczy, oddychając głęboko, choć w porównaniu z poprzednimi pocałunkami, ten był zdecydowanie najmniej intensywnym.
- Nie mogę ci nic wyznać – zaczął Harry. – Nie wiem, co czuję. Nie wiem nawet, czy jesteś prawdziwy – szepnął między urywanymi oddechami. – Za każdym razem, kiedy na ciebie patrzę, zastanawiam się, czy mógłbym z tobą być. Czy ty mógłbyś być ze mną. I proponuję ci mieszkanie, by znaleźć odpowiedzi na te i inne pytania.
Leighton powoli otworzył oczy, dłonią przejeżdżając po policzku Harry’ego. Styles uśmiechnął się lekko w odpowiedzi, na co chłopak przejechał opuszkami po wygiętych ku górze wargach. Były niebywale piękne. Tak idealnie ukształtowane, tak różowawe. Leighton niezaprzeczalnie lubił je najbardziej.
- Nie chciałem cię tak omotać.
Harry delikatnie zmarszczył brwi.
- Nie...
- Powiedziałeś, że nie wiesz, co czujesz. Ale jeśli się we mnie zakochujesz i jeśli pozwolę ci robić to dalej, to… Nie chcę cię skrzywdzić.
- A zrobisz to?
Oboje złapali kontakt wzrokowy, pożerając się spojrzeniami. Harry nie wiedział, co się stało, jednak wyczuł, że Leighton stał się nagle pełen wątpliwości. Pewny siebie chłopak zniknął, ewentualnie zamienili się rolami. Teraz to on był tym bezpośrednim i dumnym, kiedy Leighton siedział skulony, kreśląc wzory na jego karku.
- Jest wiele rzeczy, których o mnie nie wiesz.
- Nie musisz mówić mi o wszystkim. Będę czekał na twoje wyznania tyle, ile potrzebujesz.
Leighton nie wytrzymawszy presji, spuścił wreszcie wzrok. Harry lekko acz stanowczo pochwycił jego podbródek, zupełnie tak samo jak wczorajszego dnia postąpił Leighton względem niego. Chyba naprawdę ich osobowości urządziły im psikusa, na tę krótką chwilę zamieniając się ciałami.
- Choćby wieczność – powiedział cicho, patrząc jak bariery w oczach Leightona powoli ustępują miejsca czemuś innemu. Czy było to…
- Zamieszkam z tobą – wyszeptał Leighton, wpijając się w wargi Harry’ego tak intensywnie, jakby bał się, że inaczej Styles zmieni zdanie.
- Cieszę… się… – rzucił Harry między jednym a drugim pocałunkiem. Jego dłonie pozbawione jakiejkolwiek kontroli, zagłębiły się pod koszulkę Leightona, błądząc wzdłuż linii kręgosłupa.  Nawet nie wiedział, kiedy jego dresy powoli zsunęły się do kolan, rozplątane przez sprawne palce Leightona.
Pevense jęknął cicho, kiedy Harry pocałował go w obojczyk. Podkuszony tym uroczym dźwiękiem nieśmiało przejechał językiem po zagłębieniu jego szyi, następnie zdobiąc to miejsce siarczystym pocałunkiem, który z pewnością pozostawi mocny krwistoczerwony ślad.
- Nie naznaczaj mnie – zachichotał chłopak, wyplątując palce z loków Harry’ego.
- Za późno – zauważył Styles, uśmiechając się, nim ponownie pocałował chłopaka w kącik ust. Uwielbiał, kiedy czasami pojawiał się tam uroczy dołeczek. Nie ścierając uśmiechu z twarzy, odsunął się na odległość wyciągniętej ręki, uważnie przyglądając się brunetowi. – Jestem głodny – powiedział po chwili milczenia.
- No chyba żartujesz – jęknął Leighton, niekomfortowo wiercąc się na miejscu.
Harry uśmiechnął się triumfalnie.
- Idziemy do skle…
Został brutalnie przyciągnięty przez Leightona, który nie dość, że wpił się w jego wargi, wolną dłonią powędrował za gumkę bokserek Harry’ego, mocno ściskając ich zawartość. Po chwili nieudolnych protestów, Harry całkowicie poddał się Leightonowi, który teraz stał między jego biodrami, podczas gdy sam z trudem opierał się o lodówkę. Nie spodziewając się tego, co zaraz nastąpi, o mało co nie upadł, kiedy ciało Leightona odsunęło się na kilka kroków, pozostawiając go bez choćby milimetra dotyku.
- Niech to będzie kara, panie Styles – Leighton uśmiechnął się, ściągając swoją koszulkę i w samych majtkach ruszając wzdłuż korytarza. – Nieładnie zostawiać mnie we frustracji seksualnej, bo potrafię się zemścić – mrugnął do skołowanego Stylesa, który borykał się z ogromnym problemem w swoich bokserkach, które z pomocą Leightona nagle zrobiły się cholernie ciasne.
- I na poważnie zostawisz mnie o szóstej rano z erekcją w kuchni, bo chcesz się zemścić? – Harry uniósł brwi w zdziwieniu, nie mogąc jednak pohamować chichotu.
- Zdecydowanie tak! – Leighton zagryzł wargę. – I jeszcze sobie bym tutaj postał, ale jesteś głodny, a ja muszę wziąć prysznic, by skoczyć do sklepu, więc…
- Nie! – Harry szybko zakrył sobie wzrok, nim kawałek materiału zaczepił się o jego włosy.
- Za 15 minut bądź gotowy do wyjścia.
- Możesz już iść? – Styles delikatnie wyjrzał zza swoich palców. Leighton stał do niego tyłem. Totalnie nagi. Jego czarne bokserki spoczywały teraz w dłoniach Harry’ego. – Proszę, idź już, nigdy więcej ci tego nie zrobię.
- Karma to suka, panie Styles – Leighton zaśmiał się głośno, bardzo powoli oddalając się i wchodząc na górę.
Harry odetchnął głęboko. Wciąż podtrzymywał się kuchennej aparatury, bo nie czuł się na tyle pewien, by sam ustać na własnych nogach. Czy Leighton właśnie zrobił to, co zrobił?!
- Nie lubię cię coraz bardziej! – krzyknął w głąb mieszkania, wiedząc, że z pewnością usłyszy. Odpowiedziało mu głośne parsknięcie, na które nie mógł zareagować inaczej niż śmiechem.

*

- No chyba sobie żartujesz – Harry z udawaną pogardą skomentował wybór Leightona. – Przecież wszyscy wiemy, że Cookie Crisp nie umywają się do czekoladowych Cornflakesów!
Po przekomarzaniu się w samochodzie i chwili zarzucania sobie, kto jest większym dupkiem, w końcu dojechali do supermarketu, bez wahania biorąc największy z dostępnych koszyków. Planowali urządzić sobie maraton filmowy, który nie kończy się powodzeniem bez góry niezdrowego jedzenia.
- Widać, że jesteś z Cheshire – prychnął Leighton, wrzucając do wózka dwie paczki płatków, by zadowolić każdą ze stron. 
- Nie wiedziałem, że w twoim słowniku istnieje słowo kompromis.
Leighton wywrócił oczami, puszczając to mimo uszu.
- Mamy wszystko? – krytycznie przyjrzał się stercie jogurtów truskawkowych, które uwielbiał Harry. – Zjesz to wszystko do jutra?
- Pomożesz mi – Styles wzruszył ramionami. – Po dzisiejszym badaniu, moje profesjonalne dłonie stwierdziły, że niedługo żebra przebiją ci skórę.
- Obawiam się, panie doktorze, że w chwili badania znajdował się pan pod silnym działaniem substancji zakazanych.
- Mój diler nazywa się Leighton Pevense, urodzony w... – Harry zmarszczył brwi. – Ile masz lat, gówniarzu? – zapytał. – Hej! – ledwo co złapał słoik suszonych pomidorów, który Leighton rzucił w jego stronę. – Zwariowałeś?!
- Przecież jestem gówniarzem – chłopak wzruszył ramionami. – Mogę rzucać słoikami w Tesco.
Styles pokręcił głową z rezygnacją.
- Za miesiąc kończę 21.
- Oh – Harry odetchnął z ulgą. – Więc mogę kupić ci to – uśmiechając się na kuksańca w żebro, podszedł do półki z piwami i innymi alkoholami. – Bierz, co chcesz.
- A ty które lubisz? Tylko nie mów,  że klasyczne, bo wyjdziesz na zagorzałego Anglika.
Harry uśmiechnął się pod nosem.
- Spokojnie. Tym razem bezkonkurencyjnie wygrałeś. Ja nie piję.
- No coś ty!
- Poważnie – wyjął z kieszeni portfel, wyciągając z niego małą karteczkę.
Leighton wczytał się w niewyraźny druk, po czym cmoknął ustami, oddając ją z powrotem w ręce Harry’ego.
- Nie tylko ty masz wiele tajemnic – skwitował Styles, chowając wszystko na swoje miejsce. – Wciąż chcesz ze mną mieszkać?
- To przez to, że Louis umarł?
Leighton oparł się o wózek. Jeszcze chwila, a wpadłby do środka. Był jak wyrośnięty przedszkolak, co w głębi cieszyło serce Harry’ego.
- Zdecydowanie tak – przytaknął z westchnięciem. – Nie miałem co ze sobą zrobić. I w końcu nie wyobrażałem sobie dnia bez kieliszka wódki – wzruszył ramionami, wpatrując się w jeden punkt. – W każdym razie, to już za mną – momentalnie zmienił nastrój. – A teraz z drogi, bo cię przejadę – odepchnął Leightona na bok, zmuszając go do podejścia za nim do kasy.
- Jak udało ci się z tego wyjść? – kontynuował Leighton, wyciągając zakupy na taśmę. – To znaczy, nie chcę być wścibski…
- Najbardziej potrząsnął mną Liam – Harry skrzywił się. – Odkąd straciliśmy Louisa on też dużo przeszedł.
- Bardzo – chłopak zagwizdał z przekąsem.
- Nie psujmy sobie nastroju – Harry bąknął cicho. – Masz – podał chłopakowi kartę kredytową i jakiś papierek pełen zapisków. – Zapłać, a ja skoczę do kiosku – skinął w stronę niewielkiego stoiska za kasami.
- Czuję, że to poważne. Dajesz mi swój PIN i hasła do konta bankowego? – Leighton prychnął, udając zbulwersowanie. – To bardzo nieodpowiedzialne.
Nie reagując, Harry z uśmiechem na ustach odszedł w swoją stronę.
- A teraz powiedz mi, dlaczego nie dałeś znać, że przyjeżdżasz, hm?
Urocza brunetka zmaterializowała się u boku Harry’ego.
- Swoją drogą, nie kupuj tego, ta gazeta to spis plotek – machnęła ręką, ściskając oniemiałego Stylesa.
- Dems, nie spodziewa…
- Chyba ja bardziej, wiesz? – zachichotała. – Niech no Niall cię zobaczy!
- Jest tutaj? – Harry nerwowo rozejrzał się dookoła. – Cholera, a to miała być anonimowa wizyta – przeklął pod nosem, jednak uśmiechnął się, widząc naburmuszoną minę Demi. – Stęskniłem się za tobą.
- Oh, ja za tobą też, Harry! – dziewczyna poklepała go po ramieniu. – I widzę, że masz mi trochę do opowiedzenia – z powątpiewaniem pokierowała swoje spojrzenie w stronę Leightona pakującego reklamówki.
- Ummm…
- Ummm? – Demi pokręciła głową . – Twój nieudolny przyjaciel to niezła gaduła, więc znam początek historii. Ale bardzo chętnie dowiem się więcej o sławetnym Louisie numer dwa. Może dzisiaj o siódmej?
- Demi, naprawdę nie wiem…
- Zrobię kurczaka w ziołach?
- To przekupstwo! – Harry odwzajemnił uśmiech Demi. Wiedziała, że chłopak nie odpuści, kiedy w grę wchodzi jej popisowe danie.
- A niech mnie! – Niall z Vivi na rękach podszedł do Stylesa. – Nie przesadzasz ostatnio z tymi odwiedzinami, co? – zachichotał, biorąc chłopaka w mocny uścisk.
- Cześć młoda – Harry przybił piątkę Vivienne. – Leo nie może przestać o tobie nawijać.
- Jest tutaj? – dziewczynka rozchmurzyła się w ciągu kilku sekund.
- Niestety. Ale następnym razem na pewno go zabiorę, obiecuję – Harry uśmiechnął się, kiedy córka Horana zeskoczyła z jego ramion, biegnąc w stronę automatu z pluszakami.
- Co robisz w Londynie? – Niall wziął Demi za rękę, podczas gdy oboje podążyli za Harrym do kasy numer czternaście.
- To historia, która zajmie więcej niż minutę – skomentował Styles. – Opowiem ci dziś wieczorem.
- Więc wpadniesz?! – Demi uśmiechnęła się szeroko. – Wpadniecie? – dodała, trącając Harry’ego w żebro.
- Wpadniecie? – Niall podążył wzrokiem za miejscem, w które wpatrywała się jego żona. – Ohh.
- Szukałem cię – Leighton uśmiechnął się nieśmiało, oddając Harry’emu kartę. Przeniósł wzrok na przyjaciół Stylesa.
- Spotkałem Nialla i Demi – wskazał na obojga.
- Cześć, jestem…
- Leighton – dopowiedział Niall, wyciągając rękę w jego stronę. – Trochę o tobie słyszałem – uśmiechnął się.
- Mam nadzieję, że w samych superlatywach – Pevense zachichotał, całując Demi w zewnętrzną część dłoni. – Miło mi.
- Mnie również – głos dziewczyny uniósł się o kilka oktaw, co nie umknęło uwadze Nialla.
- Demi i Niall zaprosili nas wieczorem na kolację – powiedział Harry, uśmiechając się pod nosem. Demi kupiła Leightona na więcej niż sto procent. – Wpadniemy? – spojrzał na bruneta, który przestąpił z nogi na nogę. Był lekko zakłopotany.
- Cześć – Vivienne pojawiłą się nagle koło Leightona, wpatrując się w jego tatuaże. – Oh, myślałam, że jesteś wujkiem Zaynem.
Wszyscy zachichotali, idąc powoli w stronę parkingu.
- Jestem lepszy niż wujek Zayn.
- Czemu? – dziewczynka zachichotała, łapiąc Leightona za rękę.
Harry zwolnił kroku, puszczając ich przodem. Z daleka dosłyszał kawałek rozmowy o tym, jak to tatuaże Zayna kipią powierzchownością i  brakiem profesjonalizmu. Czy czterolatka była w stanie to zrozumieć?
- Jak ty to robisz? – Niall otworzył drzwi swojego auta. Demi podeszła do Leightona i Vivi, zostawiając Harry’ego i Horana przy bagażniku razem ze stosem zakupów.
- Co?
- Wytrzymujesz z nim? Jest taki podobny – pokręcił głową, starając się nie wpatrywać zbyt natarczywie.
- Ale jest inny – podkreślił Harry, pomagając mu pakować produkty do samochodu.
- Wiesz, co robisz? – Niall spojrzał na niego nieco zaniepokojony. – Pamiętam jak Louis…
- Louis nie jest Leightonem. Leighton nie jest Louisem. Zdecydowanie – westchnął Harry, wpatrując się, jak chłopak próbował przekonać Vivienne, by wsiadła do środka. Nie robiąc kompletnie nic, ukradł serce całej rodziny Horanów. To bardzo zdziwiło, lecz jednocześnie uradowało Harry’ego. W pewien sposób miał ich przyzwolenie, a to prawie jak przedstawienie miłości swojego życia własnym rodzicom.
- Kradnie mi żonę – burknął Niall. – Więc nie byłbym pewien, czy nie mają wspólnego pierwiastka dupkowatości.
Harry zachichotał, kładąc dłoń na ramieniu Horana.
- Zapewniam cię, że nie Demi mu w głowie – uśmiechnął się pokrzepiająco, raz jeszcze zawieszając wzrok na chłopaku. Leighton pożegnał się z dziewczynami, biorąc własne zakupy i kierując się w stronę sedana Stylesa. Spojrzał na niego może przez sekundę, lecz to nie umknęło uwadze Harry’ego. – Zapewniam cię.

mam dziś Larry mood, przepraszam. PO PROSTU WOW!

9 komentarzy:

  1. Ten rozdział był całkowicie genialny. Tak bardzo nie chcę by coś się popsuło, a jestem pewna, że do tego doprowadzisz, robaczku. Oby tylko to wszystko miało szczęśliwe zakończenie, a wtedy nie będę cię nękać (i ryczeć przez tydzień). :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja sobie siedzę i czytam w najlepsze, a zaraz muszę wychodzić do szkoły. Rozdział był genialny, tak strasznie mi się podobał i nie chcę żeby to był ten ostatni ze "spokojniejszych":( ale i tak nie mogę doczekać się co dalej! Pisz szybko dziewiętnastkę!
    @dametomlynz

    OdpowiedzUsuń
  3. SPIERDALAJ KUKU!
    MAM FOCHA CHUJU!
    ale Demi i Niall - awww! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. To jest genialne *-* Awww Vivi >>>>>>>>>>
    Przerażają mnie słowa "Zaczynamy jazdę" XD
    Nie mogę się doczekać dziewiętnastki :)
    / @ohMyMalik3

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak więc na nowo zakochałam się w tym opowiadaniu ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. ohohoh kochana to mi się podoba!
    szkoda, że to ostatni z tych "spokojnych" rozdziałów
    no ale cóż, zobaczymy co wybuchowego się stanie!
    bardzo podoba mi się sposób w jaki budujesz relacje Harry-Leighton, na prawdę jest niesamowity! Nawet nie czuć różnicy wieku, są razem cudowni hah
    co do Demz i Niall'a to atak po prostu "aww'owania" uwielbiam ich razem no i jeszcze ta wspólna kolacja aww
    hah jesteś niesamowicie najlepsza, czekam niecierpliwie na dziewiętnastkę <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Omg... najlepszy rozdzial ever... i zaczyna sie rozkrecac^^ luuuubie to! @_MyLovelyNiall

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeśli można zakochać się w fanfiction to ja zdecydowanie to zrobiłam. Nadrobiłam wszystkie rozdziały w jedną noc i jestem dumna. Więc reasumując historia wspaniała, nie karz czekać długo na następny rozdział. @anthembieber

    OdpowiedzUsuń
  9. Jejku tak mnie wciągnęło to opowiadanie że przeczytałam wszystko dziś . Czekam na nexta :)

    OdpowiedzUsuń