Wreszcie odważyłam się napisać coś na własną rękę. Przygoda z "Really don't like/love you" rozpoczęta.
Mogę prosić o komentarze? Czy negatywne, czy pozytywne - chętnie się zapoznam.
Z góry dziękuję za każdą sekundę poświęconą na czytanie moich bazgrołów.
Do napisania!
__________________________
6.06, czyli najmniej odpowiednia pora na rozpoczęcie
codziennych zmagań. Może 07.07 lub 08.08 nadawałyby porankowi lepszego wyrazu,
ale nie feralna 06.06.
Rzekomo od dziecka posiadał skłonności masochistyczne, lecz dopiero w przeciągu dwunastu lat mógł znaleźć ku temu rzetelne dowody.
Rzekomo od dziecka posiadał skłonności masochistyczne, lecz dopiero w przeciągu dwunastu lat mógł znaleźć ku temu rzetelne dowody.
Podobno gdy życie brnie w monotonię, o każdej godzinie można
wymyślić pretekst, byle tylko nie ruszać się z łóżka. I chyba właśnie nuda
stanowiła klucz do wczorajszej kłótni z Judith. Przynajmniej z takiego
założenia wychodził Harry, ciężką ręką poszukując budzika po podłodze. Podniósł
się ospale, wolną dłonią przejeżdżając gęste loki, które mimo wieku nie traciły
młodzieńczej werwy. Odnalazłszy zegarek, wyłączył alarm, wzrok mimowolnie
kierując na pustą stronę materaca. Westchnął, masując obolały kark.
Kafelki, jak co ranek, wydawały się nadzwyczaj chłodne,
kiedy podążał w stronę łazienki. Zapach kawy i świeżej mięty wypełniał
korytarz, a Spongebob przeżywał kanciaste dramaty, swoim piskliwym głosem
przerywając poranny letarg.
Poniekąd lubił to. Jednostajność, z jaką wiódł skromny żywot
w niedużym domku w Holmes Chapel. Dawała mu coś na pozór bezpieczeństwa i
pewności. Po trudnym dniu wracasz pozbawiony oczekiwań, bo wiesz, co cię czeka.
Wycieraczka „Welcome Home” na przedsionku, nowy rysunek Leo na lodówce, kolejny
odcinek „How I met your mother” przy kolacji. Tak, niezmienność jest w
porządku. Zupełnie jak podważanie swojego szczęścia przy następujących
porankach.
- Kiedyś też będę się golił?
Tupot małych stópek umknął jego uwadze. Wargi autonomicznie
wykrzywiły się ku górze.
- Pewnie, że tak.
- Nie chcę – grymas zastąpił ciekawość malującą się na
drobnej twarzyczce.
- Hej! – niedbale wytarł ręce, sadzając chłopca na brzegu
umywalki. – Wiesz ile przy tym zabawy?
- Więc dlaczego zawsze jesteś smutny, kiedy to robisz?
Harry’ego nieustannie zadziwiało, jak bystrym przedszkolakiem
był jego syn. Nic nie dało się przed nim ukryć – ani słodkości w środkowej
szufladzie kredensu, ani trosk czy zmartwień.
- Nie chodzi o golenie, skarbie – potarł jego ramionka w opiekuńczym geście. – Po prostu… - zająknął się. – Po prostu kiedy jest się
tak starym człowiekiem jak ja, nieco inaczej patrzy się na pewne sprawy.
- Inaczej patrzysz na golenie?
Ledwo pohamował napływający na usta uśmiech. – Nawet nie zdajesz
sobie sprawy, jak bardzo chciałbym być tobą.
- Mną?
- Mhm – kiwnął głową. – Z twoim spojrzeniem na świat bez
wątpienia byłbym weselszym staruchem.
- Wcale nie jesteś taki stary. Dinozaury już nie żyły, jak
się urodziłeś.
Tym razem nie mógł się powstrzymać, wybuchając solidnym
śmiechem. – Doprawdy, umiesz pocieszyć. A teraz zmykaj, bo spóźnisz się na
pierwszą lekcję.
Kędzierzawy malec zeskoczył z szafki. Stojąc w drzwiach,
zawahał się na moment. – Tato?
- Tak?
- Powinieneś odwiedzić wujka Lou. Jesteś smutny, bo długo go
nie widziałeś.
Harry zamarł z ostrzem maszynki przy skórze. Obrócił się
szybko, lecz Leo już zniknął z pola widzenia. Ponownie spojrzawszy w lustro,
potarł pulsującą skroń. Do czego to doszło, aby pięciolatek znał go lepiej, niż
on własnego siebie?
Kończąc poranne sprawy, zszedł do kuchni, gdzie woń
karmelowego Latte mieszała się z klasyczną nutą Coco Chanel.
- Zostanę dziś dłużej w pracy. Parę piosenek wymaga ponownej
korekty.
- Jasne – niechlujny warkocz Judith całkowicie zasłaniał jej twarz pochyloną nad owsianką Leo.
Dość długo podpierał framugę, bawiąc się nitką wystającą z
białego T-shirtu. Walczył sam ze sobą, acz na odchodne rzucił jedynie obcesowe:
„Zjem coś w studiu”, po czym wyszedł, zostawiając zapłakaną kobietę opierającą
się o brzeg szafki.
- Mamo?
W pośpiechu otarła łzy błąkające się po policzkach, a
wysiliwszy się na uśmiech, klasnęła w dłonie. – Jeszcze w piżamie? O nie, mój
drogi, spóźnimy się do szkoły!
- Nie bądź smutna.
- Głupstwa pleciesz – machnęła ręką, przelewając parującą
mieszankę do miski. – Śniadanie gotowe.
- Wszyscy mnie zbywają.
Chwytając chłopca w tali, zwinnie podniosła go, przyciskając
do piersi. – Jak mogę być smutna, skoro bez ustanku poprawiasz mi humor,
kawalerze, hm?
Sadzając go na krześle, złożyła lekkiego całusa na nieskazitelnie
gładkim czółku. – I wszystko ma być zjedzone – pogroziła palcem, wracając do
brudnych naczyń na kuchence.
zapowiada się ciekawie :) xx
OdpowiedzUsuńNARESZCIE <3
OdpowiedzUsuńZaskoczyłaś mnie tym prologiem ;p
OdpowiedzUsuńSpodziewałam się tak jakby innej historii, a tu taki tajemniczy początek ^ ^
Pisz skarbie szybciutko pierwszy rozdział <3
Awww dobre opowiadanie sie szykuje :3 Wujek Lou tak ?xd
OdpowiedzUsuńTaki duzy Harry i taki mala podobizna ooo xd @gabka17
Wow! Weszłam z ciekawości, a tu takie miłe zaskoczenie
OdpowiedzUsuń! To jest naprawdę BARDZO DOBRY prolog. Muszę Ci przyznać, że jestem pod wrażeniem Twoich możliwości pisarskich. Diametralna zmiana w stosunku do poprzednich blogów. Dodaje do obserwowanych i z niecierpliwością czekam na pierwszy rozdział.
@Object_Sighs
Ciekawe, no ciekawe zaciekawiłaś mnie :D czekam na rozdxiałek :3 informuj skarbie @iAmYourError xx
OdpowiedzUsuńBardzo spodobał mi się prolog :) Bogaty w słownictwo :) Tekst z dinozaurami, na prawdę rozwala system ♥
OdpowiedzUsuń@_1D_Polska_
Suuuper, spodziewałam sie, że wyjdzie gorzej a tu o ! Genialne:)
OdpowiedzUsuńjej świetnie się zapowiada ♥
OdpowiedzUsuńszacun za coś, nad czym będę się zastanawiać całą noc i to pozytywnie ;). To się rzadko zdarza kocham twoje opowiadanie! ♥
OdpowiedzUsuńJejku naprawdę dobry prolog :) teraz zabieram się za pierwszy rozdział :D x
OdpowiedzUsuńawww! Leo jest taki uroooczy ♥
OdpowiedzUsuńO matko, powiem szczerze, że mnie zaskoczyłaś. Kurczę, naprawdę wciągnęło mnie niesamowicie, a to dopiero prolog. :33
OdpowiedzUsuń