środa, 3 lipca 2013

Prolog

Cześć.
Wreszcie odważyłam się napisać coś na własną rękę. Przygoda z "Really don't like/love you" rozpoczęta.
Mogę prosić o komentarze? Czy negatywne, czy pozytywne - chętnie się zapoznam.
Z góry dziękuję za każdą sekundę poświęconą na czytanie moich bazgrołów.
Do napisania!

__________________________



6.06, czyli najmniej odpowiednia pora na rozpoczęcie codziennych zmagań. Może 07.07 lub 08.08 nadawałyby porankowi lepszego wyrazu, ale nie feralna 06.06.
Rzekomo od dziecka posiadał skłonności masochistyczne, lecz dopiero w przeciągu dwunastu lat mógł znaleźć ku temu rzetelne dowody.
Podobno gdy życie brnie w monotonię, o każdej godzinie można wymyślić pretekst, byle tylko nie ruszać się z łóżka. I chyba właśnie nuda stanowiła klucz do wczorajszej kłótni z Judith. Przynajmniej z takiego założenia wychodził Harry, ciężką ręką poszukując budzika po podłodze. Podniósł się ospale, wolną dłonią przejeżdżając gęste loki, które mimo wieku nie traciły młodzieńczej werwy. Odnalazłszy zegarek, wyłączył alarm, wzrok mimowolnie kierując na pustą stronę materaca. Westchnął, masując obolały kark.
Kafelki, jak co ranek, wydawały się nadzwyczaj chłodne, kiedy podążał w stronę łazienki. Zapach kawy i świeżej mięty wypełniał korytarz, a Spongebob przeżywał kanciaste dramaty, swoim piskliwym głosem przerywając poranny letarg.
Poniekąd lubił to. Jednostajność, z jaką wiódł skromny żywot w niedużym domku w Holmes Chapel. Dawała mu coś na pozór bezpieczeństwa i pewności. Po trudnym dniu wracasz pozbawiony oczekiwań, bo wiesz, co cię czeka. Wycieraczka „Welcome Home” na przedsionku, nowy rysunek Leo na lodówce, kolejny odcinek „How I met your mother” przy kolacji. Tak, niezmienność jest w porządku. Zupełnie jak podważanie swojego szczęścia przy następujących porankach.
- Kiedyś też będę się golił?
Tupot małych stópek umknął jego uwadze. Wargi autonomicznie wykrzywiły się ku górze.
- Pewnie, że tak.
- Nie chcę – grymas zastąpił ciekawość malującą się na drobnej twarzyczce.
- Hej! – niedbale wytarł ręce, sadzając chłopca na brzegu umywalki. – Wiesz ile przy tym zabawy?
- Więc dlaczego zawsze jesteś smutny, kiedy to robisz?
Harry’ego nieustannie zadziwiało, jak bystrym przedszkolakiem był jego syn. Nic nie dało się przed nim ukryć – ani słodkości w środkowej szufladzie kredensu, ani trosk czy zmartwień.
- Nie chodzi o golenie, skarbie – potarł jego ramionka w opiekuńczym geście. – Po prostu… - zająknął się. – Po prostu kiedy jest się tak starym człowiekiem jak ja, nieco inaczej patrzy się na pewne sprawy.
- Inaczej patrzysz na golenie?
Ledwo pohamował napływający na usta uśmiech. – Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo chciałbym być tobą.
- Mną?
- Mhm – kiwnął głową. – Z twoim spojrzeniem na świat bez wątpienia byłbym weselszym staruchem.
- Wcale nie jesteś taki stary. Dinozaury już nie żyły, jak się urodziłeś.
Tym razem nie mógł się powstrzymać, wybuchając solidnym śmiechem. – Doprawdy, umiesz pocieszyć. A teraz zmykaj, bo spóźnisz się na pierwszą lekcję.
Kędzierzawy malec zeskoczył z szafki. Stojąc w drzwiach, zawahał się na moment. – Tato?
- Tak?
- Powinieneś odwiedzić wujka Lou. Jesteś smutny, bo długo go nie widziałeś.
Harry zamarł z ostrzem maszynki przy skórze. Obrócił się szybko, lecz Leo już zniknął z pola widzenia. Ponownie spojrzawszy w lustro, potarł pulsującą skroń. Do czego to doszło, aby pięciolatek znał go lepiej, niż on własnego siebie?
Kończąc poranne sprawy, zszedł do kuchni, gdzie woń karmelowego Latte mieszała się z klasyczną nutą Coco Chanel.
- Zostanę dziś dłużej w pracy. Parę piosenek wymaga ponownej korekty.
- Jasne – niechlujny warkocz Judith całkowicie zasłaniał jej twarz pochyloną nad owsianką Leo.
Dość długo podpierał framugę, bawiąc się nitką wystającą z białego T-shirtu. Walczył sam ze sobą, acz na odchodne rzucił jedynie obcesowe: „Zjem coś w studiu”, po czym wyszedł, zostawiając zapłakaną kobietę opierającą się o brzeg szafki.
- Mamo?
W pośpiechu otarła łzy błąkające się po policzkach, a wysiliwszy się na uśmiech, klasnęła w dłonie. – Jeszcze w piżamie? O nie, mój drogi, spóźnimy się do szkoły!
- Nie bądź smutna.
- Głupstwa pleciesz – machnęła ręką, przelewając parującą mieszankę do miski. – Śniadanie gotowe.
- Wszyscy mnie zbywają.
Chwytając chłopca w tali, zwinnie podniosła go, przyciskając do piersi. – Jak mogę być smutna, skoro bez ustanku poprawiasz mi humor, kawalerze, hm?
Sadzając go na krześle, złożyła lekkiego całusa na nieskazitelnie gładkim czółku. – I wszystko ma być zjedzone – pogroziła palcem, wracając do brudnych naczyń na kuchence.

13 komentarzy:

  1. zapowiada się ciekawie :) xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaskoczyłaś mnie tym prologiem ;p
    Spodziewałam się tak jakby innej historii, a tu taki tajemniczy początek ^ ^
    Pisz skarbie szybciutko pierwszy rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Awww dobre opowiadanie sie szykuje :3 Wujek Lou tak ?xd
    Taki duzy Harry i taki mala podobizna ooo xd @gabka17

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow! Weszłam z ciekawości, a tu takie miłe zaskoczenie
    ! To jest naprawdę BARDZO DOBRY prolog. Muszę Ci przyznać, że jestem pod wrażeniem Twoich możliwości pisarskich. Diametralna zmiana w stosunku do poprzednich blogów. Dodaje do obserwowanych i z niecierpliwością czekam na pierwszy rozdział.

    @Object_Sighs

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawe, no ciekawe zaciekawiłaś mnie :D czekam na rozdxiałek :3 informuj skarbie @iAmYourError xx

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo spodobał mi się prolog :) Bogaty w słownictwo :) Tekst z dinozaurami, na prawdę rozwala system ♥
    @_1D_Polska_

    OdpowiedzUsuń
  7. Suuuper, spodziewałam sie, że wyjdzie gorzej a tu o ! Genialne:)

    OdpowiedzUsuń
  8. jej świetnie się zapowiada ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. szacun za coś, nad czym będę się zastanawiać całą noc i to pozytywnie ;). To się rzadko zdarza kocham twoje opowiadanie! ♥

    OdpowiedzUsuń
  10. Jejku naprawdę dobry prolog :) teraz zabieram się za pierwszy rozdział :D x

    OdpowiedzUsuń
  11. awww! Leo jest taki uroooczy ♥

    OdpowiedzUsuń
  12. O matko, powiem szczerze, że mnie zaskoczyłaś. Kurczę, naprawdę wciągnęło mnie niesamowicie, a to dopiero prolog. :33

    OdpowiedzUsuń