wtorek, 27 sierpnia 2013

Rozdział 6

Cześć!
Dziękuję za cierpliwość.
Przyznam szczerze, że nie jestem zadowolona z tego rozdziału, jednak nie chciałam robić jeszcze dłuższej przerwy.
Nie wiem, jak to będzie od września. Mam obowiązki na drugim blogu, pisanie w tygodniu odpada. W dodatku idę do nowej szkoły, więc muszę jakoś to wszystko ze sobą pogodzić. Dam radę, ale trzymajcie kciuki!
Nie przedłużam.
Miłego czytania! :)

________________________________


Retrospekcja

Sobota, 16.12.2011r.

- A to suka! Poważnie?!
- Louis, zachowuj się.
Jeśli fani uważali Tomlinsona za najśmieszniejszego z zespołu, strach pomyśleć, jak oceniliby go pod wpływem alkoholu.
- Jesteśmy – Harry oparł bruneta o ścianę. Upewnił się, że stoi w miarę stabilnie, po czym odnalazł klucze i otworzył drzwi apartamentu.
- Chodź no tu – ponownie złapał go pod ramię.
Parę razy o mało nie wylądowali na podłodze, póki w końcu znaleźli się w sypialni.
- Idź spać, Boo.
- Nie będziesz mi rozkazywał, gówniarzu! – Louis czknął głośno i wybuchnął śmiechem. – Ojć!
Harry pokręcił głową z dezaprobatą. Zostawił go w klubie pod opieką Liama. Wydawać by się mogło, że z Paynem nie przekroczy granicy, a jednak…
- Ej, nie kradnij!
- Chcę ci tylko zdjąć buty, nie wierć się.
- Styles mnie okra... – Harry rzucił się na przyjaciela, dłońmi tamując jego krzyki. – Zgłupiałeś, ośle, jest czwarta nad ranem!
- Ojć! – znów zaśmiał się głupkowato, totalnie zapominając o chwilowej złości.
- Boże, dopomóż – Harry jęknął przeciągle, próbując sturlać się z Louis’ego, który przyparł go do siebie i  najwyraźniej nie zamierzał opuścić. – Mógłbyś?
- Mógłbym co?
- Mógłbyś mnie puścić, proszę? Mam nowy garnitur, lepiej, byś nie puścił na niego pawia.
- Nie jestem aż tak pijany.
- Podrywałeś Zayna.
- I muszę być pijany, żeby to robić? – Louis uniósł brew, chichocząc pod nosem.
- Boo!
- Curly!
Kiedy wreszcie wyplątał się z kończyn kolegi, dokończył zdejmowanie mu obuwia. Tym razem nie protestował. Z łatwością ułożył na poduszkach wątłe ciało Louis’ego. Choć nie był nawet pełnoletni, ciężar Tommo nie stanowił dla niego wyzwania.
- Śpij – powiedział cicho, roztrzepując jego misternie spryskaną lakierem grzywkę.
- Curly?
- Tak?
- Nie umawiaj się z nią. Jest starą i obrzydliwą suką. Tylko ze mną możesz się umawiać.
- Dobrze, Boo, śpij.


- Co masz na myśli?
Judith wpatrywała się w Harry’ego, próbując wyczytać z jego twarzy jakiekolwiek emocje. Przełknęła głośno i wzięła głęboki oddech. Nie potrafiła kontrolować drżenia rąk.
- Nieważne. Zapomnij.
Harry odwrócił się i wszedł na górę. Oparł się o drewnianą powłokę drzwi, zaciskając powieki.
To chyba kolejny niefortunny dowcip. Dlaczego wszystko wali się w tym samym czasie? Jakby życie działało zasadą domina – jeden problem przewraca całą konstrukcję.
- Harry, proszę, daj mi wyjaśnić – kroki na korytarzu stawały się coraz głośniejsze. Judith ciągnęła za klamkę, próbując wejść do sypialni.
Harry westchnął i odsunął się, wpuszczając blondynkę do środka. Nie zaszczycając jej choćby spojrzeniem, otworzył szufladę.
- Tak po prostu wyjdziesz? – przystanęła obok łóżka, obserwując jak pakuje swoje rzeczy. – Harry, nie masz dokąd iść, proszę, nie wygłupiaj się.
Głośny huk sprawił, że podskoczyła w miejscu, z przerażeniem wpatrując się w pochyloną sylwetkę Harry’ego. Jego pięść z impetem uderzyła w ścianę.
- Przestań – wysyczał przez zaciśnięte zęby. – Przestań, bo nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak ciężko jest mi się pohamować – złapał jej przepełnione paniką spojrzenie.
Judith nie poruszyła się ani o milimetr, kiedy Harry zabierał resztę ubrań, pozostawiając szafę na wpół pełną.
Niedbale zamknął wieko i zabrał walizkę. Zaszedł do łazienki, upychając w kieszenie bagażu maszynkę do golenia i szczoteczkę, po czym skierował się na dół. Kobieta powoli ruszyła za nim, przystanęła jednak na najniższym stopniu schodów.
- Będziesz kiedyś w stanie ze mną porozmawiać? – oplotła tułów ramionami, starając się mówić normalnie. Jej głos mimowolnie brzmiał nader piskliwie.
- Nie wiem – bąknął pod nosem, zawiązując sznurowadło. Narzucił kurtkę i wziął kluczyki od samochodu.
- Harry, patrzysz na to subiektywnie. Nie bądź uparty.
- Jak w ogóle możesz mówić do mnie w ten sposób?! – trzasnął drzwiami frontowymi, które chwilę wcześniej otworzył. – Nie dość, że pewnie przepieprzyłaś pół swojej firmy, to jeszcze…
- Nie krzycz na mamę.
Kędzierzawy chłopczyk wychylał się zza framugi, większość ciała wciąż chowając za ścianą. Harry ostrożnie zamknął usta, przenosząc wzrok na syna.
- Przepraszam – ukucnął, wyciągając rękę w jego stronę. – Nie chciałem cię przestraszyć.
Leo stopniowo wynurzał się z salonu, podchodząc bliżej. Wydął dolną wargę, uczepiając się szyi Harry’ego.
- Nie wyjeżdżaj – rzucił niewyraźnie, chowając twarz w jego koszulce.
- Hej, no już – Harry wstał, przytulając go do siebie. – Nigdzie nie jadę, zostaję w Holmes Chapel.
- To dokąd idziesz?
- Wiesz, skarbie… - odsunął Leo od siebie, ścierając pojedyncze łzy z jego policzków. – Ja i mama musimy trochę pobyć osobno.
- Oddam ci mój pokój.
Lekki uśmiech zagościł na ustach Harry’ego.
- Wybacz, ale to się nie uda – pogłaskał go po włosach, wplątując palce w pojedyncze kosmyki. Kiedyś sam był właścicielem tak bujnych loków.
- Kiedy wrócisz? – malec pociągnął nosem, przecierając dłonią zaczerwiewnione spojówki.
- Nie mogę ci niczego obiecać – postawił go na ziemi. – Jesteś teraz jedynym mężczyzną w tym domu. Nie zawiedziesz, kapitanie?
- Nie zawiodę - uśmiechnął się nieśmiało, chwytając dłoń zaciekle milczącej Judith.
Harry odwzajemnił gest i oglądając się za siebie, wyszedł w chłodne wieczorne powietrze.

Długo krążył ulicami, ostatecznie decydując się odwiedzić jedno szczególne miejsce. Potrzebował chwili wytchnienia i samotności, a w mieście trudno o brak zainteresowania jego osobą.
Trasę umilał sobie płytami CD z podręcznej kolekcji. Starał się skupić uwagę na akordach, ignorując powody, dla których o tak późnej porze błądzi po odległych przedmieściach.
Dotarłszy na cmentarz „East side”, zgasił silnik i oparł się o zagłówek fotela. Pojedyncze auta oślepiały go blaskiem reflektorów, udając się w kierunku głównej autostrady.
Bez pośpiechu wyszedł na zewnątrz, przyciskiem blokując pojazd. Swoim tempem ruszył brukowaną ścieżką, mijając ciężką bramę, która o tej porze wzbudzała mieszane odczucia.
Było bardzo ciemno. Nikt nie kłopotał się inwestycją w oświetlenie. O ile ktokolwiek kiedykolwiek zawracał sobie głowę starym cmentarzyskiem. Dla zarządców niedalekich biurowców, to miejsce w ogóle mogłoby nie istnieć. Tylko zagracało teren, psując całokształt widoku z najwyższych pięter luksusowych wieżowców.
Harry nieźle uprzykrzył wszystkim życie, wykupując obszar na własność. I chociaż nie posiadał do niego większych praw - był zwykłym najemcą, nie właścicielem - cieszył się ze swojego osobistego psikusa względem wrednych biznesmenów.
Przedzierał się alejkami, nie mijając żywego ducha. Marzł niemiłosiernie, ale nie zawracał. Nie miał siły zmierzyć się z tym, co go spotkało. Jeszcze nie teraz.
- Cześć, Louis.
Przerywając wszechobecną ciszę, postrzegał się jako intruza. Zakłócał przepiękny spokój, do którego tak garnął.
Przysiadł na małej ławeczce nieopodal nagrobka.
- Mogę ci potowarzyszyć?
Chuchnął w skostniałe dłonie, usiłując przywrócić im trochę ciepła. Szmaragdowe tęczówki utkwił w wygrawerowanym napisie „Louis William Tomlinson”.
- Wiesz… - oparł łokcie o kolana, sprawdzając, czy na pewno nikt go nie obserwuje. – Niezły z ciebie dupek, Louis. Nawet jak nie żyjesz, to jesteś wszędzie – wygiął wargi w grymasie, oglądając oszronioną trawę pod stopami. – A poza tym, że twój posłaniec burzy harmonię mojej logiki, to właśnie zostałem zdradzony. Trochę chujowo, nie sądzisz? – ponownie spojrzał na kawałek marmuru, jakby oczekiwał przytakiwania lub innej ludzkiej reakcji. – Jestem żałosny – pokręcił głową. – Gadam z twoim grobem, a to już poważny powód, by znaleźć się w psychiatryku.
Dźwięk przychodzącej wiadomości tekstowej echem rozszedł się po okolicy. Harry szukał telefonu, nim przypomniał sobie, że zostawił go w samochodzie.
- Co do cholery.
Obrócił się, dostrzegając przed sobą smukły cień.
- Przepraszam, to moja komórka.
Wysoka brunetka posłała mu niemrawy uśmiech. Wiatr rozwiewał jej długie brązowe włosy, czapka z motywem pandy dodawała dziewczęcego uroku.
- To niebezpieczne chodzić po ciemku z dala od cywilizacji.
Kobieta przewróciła oczami, wpadając w objęcia Harry’ego.
- Miło cię widzieć, Eleanor.
Słodki zapach kwiatów wypełnił mu nozdrza. Bez przerwy używała tych samych perfum.
- Jak się masz? Wszystko w porządku? – uniósł brwi, wpatrując się w jej wyraźnie zaokrąglony brzuch. – Znowu?
- Tak jakoś wyszło – wzruszyła ramionami. Ciągle miała tendencję do rumienienia się z błahych powodów.
- Bardzo się cieszę, naprawdę. Ale tym bardziej nie powinnaś być tu sama.
Lekceważąco machnęła ręką, troskliwe spojrzenie kierując na nagrobek.  
- Ostatnio zaniedbałam pewne sprawy. Mój mąż zabrał Jamie’go do swoich rodziców, a ja pomyślałam, że wpadnę – westchnęła. – A... – zająknęła się. – A jak u ciebie?
Powietrze wydobywające się z ust tworzyło parę wokół ich twarzy.
- Jak wiele słyszałaś?
- Wyjdę na okropnego człowieka, jeśli powiem, że wszystko?
- Tak.
- Więc nic – uśmiechnęła się przekornie.
Harry pokręcił głową z dezaprobatą.
- Bezczelna.
- Co się dzieje, Harry? – usiadła, klepiąc miejsce obok siebie.
Przyłączył się, lustrując jej zatroskaną minę.
- Trochę się sypie, Els.
- Trochę bardzo, co? – delikatnie wykrzywiła wargi. – Judith ma kogoś? – roztropnie wypowiadała każde słowo.
- Nie wiem. Chyba tak. Nie chciałem z nią rozmawiać.
- Rozumiem – w zamyśleniu wpatrywała się w niebo.
- Nie umiem już tego poskładać – kontynuował. - Wszystko było w porządku, a teraz… - zamknął oczy, opierając czoło o ramię Calder. Eleanor objęła go ramieniem, wzdychając ciężko. – Mówiła mi, że to ja robię wszystko źle, że za dużo sobie wyobrażam. I może ona ma rację – spojrzał na nią. – Może gdybym jakoś próbował pracować nad sobą, może wtedy…
- Harry, spokojnie. Nie powinieneś obwiniać się za to, co zrobiła.
- Ale nam się nie układało. Od dłuższego czasu się kłóciliśmy, spaliśmy osobno. Ona chciała walczyć, ale ja… Ja powiedziałem, że nie widzę sensu. Tyle razy dałem jej do zrozumienia, że nie widzę sensu – pokręcił głową, przełykając gulę formującą się w jego gardle. – A teraz będzie miała dziecko z jakimś popier… - skrzywił się. – Przepraszam, ja po prostu…
- Jesteś zdenerwowany. Wiem, to nie w twoim stylu – Eleanor bezustannie dodawała mu otuchy, pocierając jego ramię. – Przepraszam.
- Za co? – skonsternowany zmarszczył brwi.
- Nie umiem ci nic poradzić – odgarnęła z czoła zbłąkany kosmyk włosów. – Nie miałam styczności z podobną sytuacją.
- Jestem wdzięczny, że słuchasz. Niczego od ciebie nie wymagam – uśmiechnął się niewyraźnie. – Przyjechałaś pobyć z Lou, a ja truję.
- O nie, Harry, nie! – zaprotestowała. – Doceniam to, że cały czas mi ufasz, biorąc pod uwagę, jak bardzo skomplikowałam ci życie.
- Kiedyś naprawdę próbowałem cię znienawidzić – rozłożył ręce w poddańczym geście. – Ale masz w sobie za dużo wdzięku.
Zaśmiała się serdecznie.
- Chodź, Harry, zimno mi. Dajmy nieboszczykom trochę pospać.
- To bardzo nietaktowne, panno Calder – uśmiechnął się, podążając za nią w stronę wyjścia. 

16 komentarzy:

  1. No i się poryczałam, gratulacje!
    Zabiję sukę! NIE.WOLNO.KRZYWDZIĆ.HARREGO.
    Chcę go teraz przytulić i obronić przed całym światem. Nie powinien mieć takich problemów.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten rozdział jest taki...spokojny i mój komentarz też taki będzie haha ;p
    Biedny Harry ;c
    Chodź jak tak dłużej pomyśleć, to wcale nie jest bez winy w tym wszystkim.
    Mam nadzieję, że to wszystko w końcu się wyjaśni, bo ja się gubię czasami ;p

    OdpowiedzUsuń
  3. Biedny Hazzuś... <3 podziwiam jego spokój...
    Rozdział boski, sutnu ale boski i dlaczego taki krótki?!
    Czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział jest świetny. Uwielbiam te retrospekcje. Kiedy Curly mówił do Louisa...ja..okej, przyznam się...popłakałam się wtedy. Jestem beznadziejna, to też wiem. To jest świetne, no.
    I fajnie, że pojawiła się El. I fajnie, że El i Harry się lubią. Naprawdę fajnie. A Leo jest mega słodki. I Jezu! Chcę już kolejny rozdział! Przepraszam za beznadziejność tego komentarza, ale pisanie słabych opinii to chyba moja specjalność. Mniejsza z tym. Wielbię cię za to opowiadanie. Jesteś cudowna.
    xoxo
    @cuteharreh

    OdpowiedzUsuń
  5. Co do opowiadania mam tylko jedno słowo PER-FECT xx
    Genialnie piszesz :) mam nadzieję, że wena cię nie opuści
    Z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Awww <3 Przyznam, że w rzeczywistości nie przepadam zbytnio za Elką, ale tu jest taka słodka ♥
    Rozdział jest niesamowity! I ta "rozmowa" Harry'ego z Lou... wzruszające :")
    Czekam na następny <3
    @ohMyMalik3

    OdpowiedzUsuń
  7. Przepraszam, dopiero teraz nadrobiłam zaległości. Musiałam poprzedni rozdział przeczytać dwa razy by zrozumieć co tam jest napisane bo czytałam na wpół śpiąca :) Rozdział świetny, podświadomie chciałabym żeby to dziecko było Harrego ale kto wie jak to się skończy :D

    @ewelina_697

    OdpowiedzUsuń
  8. jak ty to plątasz, ale jestem z Ciebie dumna piszesz coraz dłuższe rozdziały, i mieszasz i to strasznie mieszasz :D
    Mam nadzieję że Harremu się to ułoży a El nie zniszczy tego :)

    twoja em :P

    OdpowiedzUsuń
  9. jak w którejś z poprzednich opinii powiem, że rozdział jest spokojny. chociaż Judith trochę bardzo mnie wkurzyła. uwielbiam Leo :') i szkoda, że brak Leightona, ale akcja z El też była niezła :) czekam na następny
    @xobliviatex (nie chce mi się logować na bloggera)

    OdpowiedzUsuń
  10. Cieszymy się że wròciłaś :) rozdział świetny <3 Nie Wolno Krzywdzić Harry'ego ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Nawet jak nie żyjesz, to jesteś wszędzie <3
    Fajnie że Hazz jest w zgodzie z El.
    Śietny rozdział jak zawsz eczekam na next

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo fajny rozdział :) Harry i Elka przyjaciółmi ^^ Jestem strasznie ciekawa jak ta historia dalej się potoczy. Umieram, główkując co ty wykombinowałaś! xD @_1D_Polska_

    OdpowiedzUsuń
  13. No i masz nową czytelniczkę! ;* Judith to suka noo ;/ a zaskoczyło mnie to że w twoim opowiadaniu Eleonor nie jest suką xd mogłabyś poinformować mnie o nowym rozdziale? Pozdrawiam - @SwagOnLarreh ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Biedny Harry ;c - moje pierwsze słowa po przeczytaniu kolejnego świetnego rozdziału.

    OdpowiedzUsuń
  15. Super opowiadanie, chyba zostaje wierną czytelniczką bo na prawdę jest g e n i a l n e <3 Mogłabyś mnie informować o nowych rozdziałach? @addicted_to_1Dx

    OdpowiedzUsuń